Twórcy filmu walczą z patriotycznym patosem "Kamieni na szaniec"

Artykuł
Zrzut ze strony http://www.filmweb.pl

Książka „Kamienie na szaniec” była pisana podczas wojny z patriotycznym patosem. Była to idealizacja oraz mit - i trudność sprawiało przełożenie go na język codziennych zdarzeń, motywacji i reakcji - powiedział Dominik W. Rettinger, scenarzysta filmu "Kamienie na szaniec", którego dziś miał miejsce pokaz prasowy.

Według niego "Kamienie na szaniec" praktycznie nie nadają się – poza precyzyjnie opisaną akcją pod Arsenałem – do dosłownej filmowej adaptacji. - Musieliśmy stworzyć dialogi i sytuacje, które nie istniały w książce - mówił Rettinger. - W filmie nie ma patosu deklaratywnego, jest natomiast wzniosłość i głębia. W ten sposób byliśmy wierni książce Aleksandra Kamińskiego - stwierdził.

Reżyser filmu Robert Gliński zwrócił uwagę na rozterki moralne, jakie przeżywali harcerze z Szarych Szeregów, związane z zabijaniem. - Czy harcerz może zabijać? Nieważne z jakich powodów, nie jest istotne, że zabija wroga. Zabicie człowieka jest pewnym wyborem - mówił. Według niego, „Alek” nie chciał zabijać ze względów etycznych, choć nie był tchórzem, przeciwnie, odznaczał się odwagą. Musiał przebyć pewną drogę, zanim wziął udział w akcji pod Arsenałem i strzelał.

Gliński przyznał, że właśnie ten wątek - rozterek moralnych - uczynił tematem przewodnim filmu. Stało się tak również w przypadku końcowej sceny - śmierci Tadeusza Zawadzkiego. Reżyser, nie zważając na fakty historyczne, pokazuje, że legendarny dowódca Grup Szturmowych po prostu dał się zabić.

Przypominajac, że Zawadzki zginął "bezsensownie" od "zabłąkanej kuli" w sierpniu 1943 r. podczas ataku na niemiecką strażnicę graniczną w Sieczychach stwierdził: „Nie chciałem robić finału, w którym śmierć głównego bohatera jest bezsensowna. Wolałem pokazać, że ma on rozterki, waha się strzelać do niemieckiego żołnierza, bo widzi w nim młodego chłopaka, takiego samego jak on”.

Podczas konferencji prasowej twórcy filmu wielokrotnie przypominali o zarzutach, jakie pojawiają się pod adresem filmu z ust "piędziesięcioletnich harcerzy", którzy nie oglądali filmu. CZYTAJ WIĘCEJ Dziennikarka portalu telewizjarepublika.pl przypomniała, że właśnie ci harcerze powoływali się m.in. na opinię profesora Grzegorza Nowika, który był konsultantem historycznym filmu i jednocześnie jest związany z Fundacją Harcerstwa Drugiego Stulecia. - Nie mogliśmy uwzględnić wszystkich uwag konsultanta historycznego, bo wtedy film byłby encyklopedią i pomnikiem - powiedział producent filmu Mariusz Łukomski.

Podczas dyskusji przypomniane zostały zarzuty o odejście od obyczajowości tamtych czasów. CZYTAJ ARTYKUŁ Burza wokół ekranizacji "Kamieni na szaniec". Adiutantka "Zośki": Obawiam się tego filmu

Robert Gliński zapewniał, że w jego filmie nie ma ani jednej sceny, gdzie młodzi ludzie całują się na ulicy. Publika wyprowadziła go jednak z błędu.

Ciekawa była również wypowiedź Wojciecha Zielińskiego - odtwórcy roli Stanisława Broniewskiego "Orszy", który przyznał, że nie miał za bardzo jak przybliżyć sobie postaci legendarnego Naczelnika Sz Sz, bo jest bardzo mało dokumentów o nim. Pytanie gdzie aktor szukał tych dokumentów. Bo chyba nie w Muzeum Harcerstwa, które posiada całe archiwum "Orszy".  

„Kamienie na szaniec”, wyprodukowane przez Monolith Films, wchodzą na ekrany 7 marca.

 

Źródło: Telewizja Republika, PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy