Burza wokół ekranizacji "Kamieni na szaniec". Adiutantka "Zośki": Obawiam się tego filmu

Anna Piotrowska 14-02-2014, 21:28
Artykuł
Zrzut ze strony http://www.kamienienaszaniec.com/

Czy jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów roku okaże się klapą? Czy czekająca na ekranizację blisko 71 lat kultowa książka Aleksandra Kamińskiego „Kamienie na szaniec” została zafałszowana w filmie Roberta Glińskiego? A może zarzuty wobec filmu, który jeszcze nie zdążył wejść na ekrany kin są jednak przedwczesne?

Dyskusja nad filmem rozpoczęła się 12 lutego wraz z opublikowaniem na łamach portalu naszdziennik.pl rozmowy z harcmistrzem Markiem Podwysockim w artykule o znamiennym tytule „Sponiewierane Szare Szeregi”.

„Kamienie na szaniec” to nie jest fikcja literacka

Harcmistrz Podwysocki, były komendant Szczepu „Pomarańczarnia”, członek Rady Harcerskiej Fundacji „Pomarańczarnia” i Rady Fundacji Harcerstwo Drugiego Stulecia, powołując się na opinię osób, które film widziały oraz na scenariusz, który udało mu się zdobyć, wyraził pogląd, że  jest to „film w stylu „Mściciela” z Clintem Eastwoodem”.

- Taki western z szybką, żwawą akcją, tyle tylko że to nie ma nic wspólnego z „Kamieniami na szaniec” i harcerstwem – ocenił. - Reżyser, zdaje się, nie odrobił lekcji i w ogóle nie wiedział, czym były Szare Szeregi. Akcja pod Arsenałem, która uważana jest za jedną z najlepiej przeprowadzonych operacji polskiego podziemia, pokazana jest tu jako chaos i bałagan, gdzie nikt nad niczym nie panuje – dodał.

Harcmistrz przyznaje, że twórca ma prawo do własnej artystycznej wizji, o czym wspomina Gliński, ale powinien jednak „pamiętać, że „Kamienie na szaniec” to nie jest fikcja literacka, jak „Czas honoru”, tylko książka o prawdziwych ludziach, prawdziwych zdarzeniach i prawdziwej śmierci”.

- Jest też podstawową lekturą kolejnych pokoleń harcerek i harcerzy. „Kamienie na szaniec” są hołdem dla tych, którzy swoją służbę Bogu i Polsce okupili życiem – tłumaczył Podwysocki.

Adiutantka „Zośki”: Obawiam się tego filmu

Danuta Rossman, adiutantka Tadeusza Zawadzkiego „Zośki”, jeden z nielicznych żyjących świadków wydarzeń zapisanych na kartach „Kamieni na szaniec”, filmu jeszcze nie miała okazji obejrzeć. W grudniu ubiegłego roku miała jednak spotkać się z reżyserem Robertem Glińskim i przekazać mu swój pogląd na wiele spraw dotyczących ekranizacji „Kamieni na szaniec”. 

W rozmowie z telewizjarepublika.pl przyznała, że bardzo obawia się tego filmu. Jako główny powód podała kwestię obyczajowości tamtych czasów, która była zupełnie inna niż obecnie, co dla osoby, która wówczas nie żyła może być niezrozumiałe.  – Chodzi przede wszystkim o stosunki damsko-męskie – stwierdziła. - Wtedy nikt by nie pomyślał, żeby pocałować się na ulicy, nie mówiąc o czymś więcej – zaznaczyła.


 

kadr

Zrzut z oficjalnego zwiastunu filmu


 Wnuk Aleksandra Kamińskiego, doktor Wojciech Feleszko, będący spadkobiercą praw do „Kamieni na szaniec”, z wystosowaniem oficjalnego stanowiska ws. filmu postanowił poczekać do jego oficjalnej premiery. Do mediów jednak wyciekł, wbrew jego woli, prywatny list do prezesa Monolith Films Mariusza Łukomskiego oraz Wojciecha Pałysa, producenta filmu, w którym miał zażądać wycofania swojego nazwiska z czołówki obrazu. Wnuk autora „Kamieni…” miał w nim zarzucić reżyserowi drastyczne odejście od treści książki - jak cytuje „Nasz Dziennik” -  w zakresie ilustracji postaw głównych bohaterów, konfabulacji na temat wydarzeń, w których uczestniczyli, stopnia nasycenia konfliktami ówczesnych stosunków rodzinnych, patologizowania i wprowadzania konfliktów w relacje między samymi bohaterami i ich przełożonymi, rażącego braku prawdopodobieństwa historycznego i przekłamywania wielu scen.

Podobną decyzję o zaniechaniu firmowania swoim nazwiskiem filmu podjął jego konsultant historyczny, profesor Grzegorz Nowik - historyk PAN i harcmistrz - który stwierdził, że nikt nie chciał słuchać jego uwag.

Do zarzutów wobec swojego filmu dziś na antenie Radia Wnet odniósł się reżyser. Nie jest jasne czy utosunkował się do wywiadu z hm. Podwysockim, czy też do krytycznej recenzji Leszka Żebrowskiego z "Naszego Dziennika", który film nazwał "bulwersującym"

 - Autor tego artykułu nie widział filmu, on został skończony dwa dni temu. To są zasłyszane plotki, lub różne pomówienia. Teraz zaczynamy pokazy przedpremierowe. Film w warstwie akcyjnej jest bliski książce "Kamienie na Szaniec", druga część filmu to Akcja pod Arsenałem, a trzecia to trauma Zośki. W sensie treści jest bardzo wierny. Oczywiście adaptacja filmowa musi wybrać z realiów jakie były. Selekcja materiału nastąpiła i może tak to wygląda, że niektóre rzeczy zostały zaakcentowane a inne nie - bronił swojego stanowiska Robert Gliński.

Tadeusz Zawadzki, Jan Bytnar, Maciej Dawidowski to postacie bliskie pokoleniom młodzieży wychowanej na książce Kamińskiego. Każdy, kto czytał „Kamienie…” ma swoje wyobrażenie Zośki, Rudego i Alka. Reżyser filmu, chcąc, aby jego film był także odniesieniem do współczesności - podjął się bardzo trudnego zadania, bo próbując uwspółcześnić bohaterów, bardzo łatwo może zakłamać rzeczywistość. O tym, jak Robert Gliński wywiązał się z tego zadania będziemy mogli przekonać się jednak 7 marca, kiedy film trafi na ekrany kin. 

Źródło: Telewizja Republika, naszdziennik.pl, radiownet.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy