Terlikowska polemizuje z Pawlickim: Straszysz i manipulujesz. A strach nie jest dobrym doradcą

Małgorzata Terlikowska 01-10-2016, 19:43
Artykuł
Telewizja Republika

Ckliwe historie powstające w wyobraźni celebrytów mają przekonać ich fanów do tego, by zaprzestano prac nad projektem chroniącym życie. Szkoda, że przy okazji przeinaczają i manipulują faktami.

„Ty, który jesteś mężem, partnerem, który kochasz swoją kobietę, zamknij na chwilę oczy” - zaczyna swój wpis na portalu społecznościowym aktor Antoni Pawlicki. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że ona mówi ci, że jest w ciąży: „nie rozumiesz jeszcze głaskania się po brzuchu i jej huśtawki nastroju. Za to czujesz w sobie odpowiedzialność za dwa życia – za jej i tego nienarodzonego”. Super. To niezmiernie ważne, by od pierwszych chwil kobieta znalazła wsparcie w ojcu dziecka. Poczucie bezpieczeństwa, które od niego dostaje, jest fundamentalne. I ja naprawdę doceniam, że mężczyźni apelują do innych mężczyzn o tę odpowiedzialność, bo niestety nie jest to norma. Ten moment, kiedy na teście ciążowym widać dwie kreski, bywa trudny. Stąd potrzeba wsparcia i akceptacji, żeby z tą nową sytuacją się oswoić.

Pawlicki pisze jednak dalej: „Wyobraź sobie przez chwilę, że nagle szczęście przerywa choroba, która wdarła się w wasze życie. To moment, kiedy TY biorąc odpowiedzialność, kochając i szanując musisz współdecydować: jej życie, czy nienarodzonego dziecka. Proszę, zobacz to – jak siedzisz przy szpitalnym łóżku, kiedy ona płacze, bo wszystkie nadzieje i marzenia zostają nagle pogrzebane, kiedy stajecie oboje przed wyborem, który przecież nigdy nie miał być waszym udziałem. Jej życie, czy życie dziecka…”.

A teraz, drogi mężczyzno, wyobraź sobie, że w życie wkracza choroba (choć to trudno sobie wyobrazić) i wyobraź sobie swoje reakcje na zaistniałą sytuację. Nie potrafisz? Ja też nie potrafię. Punkt widzenia zdrowego człowieka jest zupełnie inny niż tego, który z chorobą się zmaga. Ta bowiem całkowicie zmienia priorytety i często to, co wydawałoby się nawet oczywiste, przez pryzmat choroby wygląda zupełnie inaczej. Wyobraź sobie (choć to trudne), że każdego wieczoru głaszczesz brzuch swojej kobiety, że zaprzyjaźniłeś się już z tym małym człowiekiem, który raz po raz sprzedaje ci kopniaki. Zaplanowałeś już, że jak tylko się urodzi zabierasz go na męską wyprawę (bo wiesz, że to syn). I dalej uważasz, że twoja odpowiedzialność sprowadza się do „współdecydowania: jej życie, czy nienarodzonego dziecka”? Czy dałeś kobiecie siłę do walki z chorobą, czy zapewniłeś ją, że zrobisz wszystko, by dziecko bezpiecznie się urodziło, i że zrobisz wszystko, co w twojej mocy, by je wychować, jeśli zabierze ją choroba, i by przekazać mu pamięć o bohaterskiej matce? A może stałeś nad nią i próbowałeś presją, szantażem, krzykiem wymóc na niej zgodę na coś, co całkowicie nie zgadza się z jej obrazem bycia matką? My kobiety jednak reagujemy inaczej. I doskonale ujął to prof. Jerzy Giermek z Centrum Onkologii w Warszawie, który zajmuje się kobietami w ciąży, u których wykryto nowotwór. Jakże różna jest jego perspektywa od tej lansowanej przez zwolenników zabijania: „Większość kobiet, które do mnie docierały na początku, to były pacjentki, które usłyszały, że muszą przerwać ciążę, żeby mogły być leczone. To były takie kobiety, które nie chciały tego robić i zaczynały szukać innych dróg (…) Przez wiele lat pracy z takimi pacjentkami miałem tylko trzy, które jednak przerwały ciążę (…) One czasem nie wytrzymywały strachu, że leczenie może uszkodzić płód, bały się, że sobie później nie poradzą” - opowiada prof. Giermek w wywiadzie zamieszczonym w książce „Onkolodzy”.

Przez parę miesięcy życia płodowego to dziecko żyje w nas, ale kiedy nas zabraknie my będziemy żyły w nim. Czy chcesz to zniszczyć w imię dziwnego rozumienia odpowiedzialności? A skąd twoja pewność, że zgoda na zabicie dziecka, doda życia twojej kobiecie? Możesz stracić oboje, a możesz uratować jedno życie. A w bardzo wielu przypadkach i dwa. A skąd wiesz, że nikt nie będzie ratował kobiety? Powtarzasz hasła aborcyjnej propagandy. Straszysz i manipulujesz. A strach nie jest dobrym doradcą. Bo to on stoi często za fałszywie rozumianym wyborem.

Dlatego zamiast wyobrażać sobie sytuacje, pomyśl, jak ty byś się zachował. „Facet to ma być facet. Jak się coś dzieje, on ma być jak kiedyś rycerz, mieć zakuty łeb, iść do przodu, walczyć i tak dalej. (…) Mężczyźni niestety idą dziś na łatwiznę”. Taką opinię o mężczyznach przytacza prof. Giermek. Czy więc jak rycerz będzie walczył o życie obojga, czy w imię fałszywej odpowiedzialności wybierzesz drogę na skróty?

Małgorzata Terlikowska 

Źródło:

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy