Grzegorz Wacław „Dziki”: Ja zdychałem! Smród śmierci unosił się wokół mnie

Artykuł
Telewizja Republika

– Ja byłem wtedy po dwóch próbach samobójczych. Cierpiałem jak pies, byłem gotów zrobić wszystko, aby to minęło. Doszedłem już do dna, dalej nie było już nic. Kiedy nie doświadczasz w swoim życiu miłości to człowiek umiera, usycha. Ja zdychałem! Smród śmierci unosił się wokół mnie – powiedział dla Telewizji Republika Grzegorz Wacław „Dziki” w programie „Studnia”.

– Mogę śmiało powiedzieć, że złamałem wszystkie przykazania. Fizycznie nigdy kogoś nie zabiłem, ale słowem robiłem to często. Jako techniczny zaprzyjaźniłem się z Tomkiem Budzyńskim. Tomek jako pierwszy z naszej załogi się nawrócił. Ja jako anarchista musiałem słuchać o tym, że człowiek, którego ja uznaje za najlepszego kolegę chodzi do kościoła i się spowiada. Nie mogłem tego znieść. Moim paliwem była nienawiść. Miałem wizję Kościoła, że to są dwie, trzy babcie z różańcem i jak one umrą to będzie koniec – opowiadał.

Ja zdychałem!

– Stałem na końcu kościoła oparty o drzwi. To co mnie bardzo mocno uderzyło to fakt, że stałem dokładnie w tym samym miejscu kiedy odchodziłem z kościoła. Za namową Tomasza do kościoła po raz kolejny trafiłem. Ja byłem wtedy po dwóch próbach samobójczych. Cierpiałem jak pies, byłem gotów zrobić wszystko, aby to minęło. Doszedłem już do dna, dalej nie było już nic. Kiedy nie doświadczasz w swoim życiu miłości to człowiek umiera, usycha. Ja zdychałem! Smród śmierci unosił się wokół mnie – mówił „Dziki”.

– W pewnym momencie miałem tam napór takich bodźców, że miałem tylko dwie możliwości: albo wyjść i trzasnąć drzwiami, ale było zimno więc niekomfortowa opcja. W pewnym momencie powiedziałem sobie Panie Boże ja w Ciebie nie wierzę, ale jeśli to co się tutaj dzieje to prawda, to ja uwierzę. W tym momencie ksiądz powiedział, że jest tutaj mężczyzna, który płacze i Jezus dziękuje Ci, że odpowiedziałeś mu w sercu. Do tej pory łzy napływają mi do oczu – powiedział.

„Jezus Chrystus Cię kocha”

– Ja stałem pod tymi drzwiami, byłem już zmęczony. Nagle szła komunia po kościele. On szedł w moim kierunku, złapał mnie za łokieć i powiedział: „Jezus Chrystus Cię kocha”. Kiedyś byłem zły na Pana Boga, że ma tajemnice przede mną, a teraz lubię jak jest tak za zasłoną. Te słowa zmieniły moje życie, ja zacząłem płakać, smarkać. Mi się oczy odwróciły do środka, widziałem się jako pusty balon. Najlepsza była reakcja mojej mamy, kiedy do niej zadzwoniłem. My nie mieliśmy kontaktu, odkąd ja uciekłem z domu. Powiedziałem: mamo muszę ci coś powiedzieć, nawróciłem się. Tak się zaczęła moja droga do kościoła.

– Ja po tej mszy czułem potrzebę, aby podziękować. Kiedy rozmawiałem z Augustynem widziałem ludzi z zakrystii jak jeden za drugim uciekali na mój widok. Nagle posadzili mnie, wszyscy zaczęli się za mnie modlić. Moja twarz się zmieniła, dziwnie wykrzywiła i zacząłem wydawać z siebie dźwięki, które w świecie ludzi nie istnieje. Powiedziano mi wtedy, że Jezus uzdrawia mnie z mojej choroby. Ja kiedy miałem 6 lat zachorowałem na zapalenie opon mózgowych – Pan Bóg mi to zabrał – powiedział.

– Jestem Panu Bogu wdzięczny, że chciał wykorzystać takiego kretyna jak ja. Całe moje życie nie ma znaczenia z tym jednym spotkaniem – dodał na koniec „Dziki”.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy