Wszystko o koronawirusie i jak się ...

Jacek Liziniewicz 04-03-2020, 11:49
Artykuł

11 lutego 2020 roku Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła oficjalną nazwę choroby, którą powoduje koronawirus, o roboczej nazwie SARS-CoV-2, odkryty po raz pierwszy w chińskim Wuhan w grudniu 2019 roku – pisze w najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska” Jacek Liziniewicz.

Oficjalnie chorobę nazwano CO- -VID-19. Rozbierając nazwę na czynniki pierwsze, dowiemy się, że „CO” oznacza „koronę”, „VI” to „wirus”, a „D” – choroba. 19 na końcu to oczywiście rok pojawienia się wirusa. Na początku robocza nazwa tej choroby to „2019-nCoV”.

 

Zachorować może praktycznie każdy. Nie we wszystkich wypadkach jednak śmiertelność jest identyczna. Szczególnie uważać powinni ci, którzy już chorują oraz osoby mające problemy z nadciśnieniem, cukrzycą i chorobami układu sercowo-naczyniowego. Zdaniem chińskich naukowców, im młodsze organizmy, tym lepiej znoszą chorobę. Śmiertelność w przedziale wiekowym 10–39 lat to około 0,2 proc., 40–49 lat – 0,4 proc., a w wieku 80+ aż 14,8 proc. Problem jest jednak taki, że dane te oparto na badaniach chińskich naukowców, których nie uznaje się za zbyt wiarygodnych.

 

Od początku wybuchu epidemii pojawiły się wątpliwości, czy Komunistyczna Partia Chin podaje prawidłowe dane dotyczące zasięgu epidemii. Na akcję dezinformacyjną o ogromnej skali wskazują materiały, do których dotarli dziennikarze „The Epoch Times”. Z dokumentów, które udało im się pozyskać, wynika, że Centrum Zapobiegania i Kontroli Chorób w Shandongu odnotowywało wyższą liczbę zachorowań, niż podawano ofi cjalnie. Wdniach od 9 do 23 lutego prawdziwa liczba nowych ofiar infekcji była niekiedy większa od tej podawanej oficjalnie nawet 52-krotnie. 22 lutego władze Shandongu podały, że zdiagnozowano cztery nowe przypadki choroby, ale z wewnętrznych dokumentów wynika, że naprawdę było to 61 przypadków.

 

Sprawę komentował wTVP Info wrozmowie z Michałem Rachoniem gen. Robert Spalding, który m.in. doradzał administracji Donalda Trumpa w kwestiach dotyczących Chin. Uzyskanie prawidłowych informacji to ogromne wyzwanie dla mediów zachodnich. W tej chwili jedynym źródłem wiadomości jest KPCh. „WHO ani CDC nie generują żadnych swoich danych, dlatego weryfikacja tych liczb jest niemożliwa” – powiedział Spalding. „Co do zasady wszystkie dane, które publikuje KPCh, muszą być podejrzane. W informacje podawane przez partię nie wierzy też chińskie społeczeństwo, to zaufanie zostało kompletnie zniszczone” – podkreślił. 18 lutego grupa naukowców z USA, m.in. Lucia Dunn z Ohio State University i Mai He z Washington State University przygotowała raport, próbując oszacować, jak bardzo oficjalne chińskie dane mogą się różnić od faktycznego występowania choroby. Posługując się m.in. informacjami z domów krematoryjnych w Wuhan (od 1 lutego wszystkie ciała ofiar koronawirusa mają podlegać kremacji) i danymi chińskiego giganta informatycznego Tencent, naukowcy doszli do wniosku, że faktyczna ogólna liczba zachorowań może być od 5 do 10 razy większa niż ta podawana oficjalnie.

 

PORADNIK JAK UCHRONIĆ SIĘ PRZED KORONAWIRUSEM W DZISIEJSZYM, NAJNOWSZYM NUMERZE TYGODNIKA „GAZETA POLSKA”.

 

Źródło: Gazeta Polska

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy