Wolność kontra niewolnicy poprawności. O imigrantach, lewicy opowiada "Major"

Artykuł
Gazeta Polska

Dziś na świecie trwa walka między ludźmi wolnymi i tymi, którzy są niewolnikami poprawności politycznej. Ona przypomina cenzurę z czasów PRL – z „Majorem” Waldemarem Fydrychem z Pomarańczowej Alternatywy rozmawia Piotr Lisiewicz w najnowszym numerze "Gazety Polskiej".

Za co zostałeś zablokowany na Facebooku?

Napisałem po jednym z zamachów terrorystycznych, że to straszne wydarzenie. Ale też, że cieszę się, iż u nas nie ma zamachów, bo nie zaprosiliśmy muzułmanów do Polski. Ten wpis został przeczytany przez rekordową liczbę internautów. Zwyczajnie uważam, że powinniśmy robić, co się da, żeby ludzie w Polsce nie ginęli. Jestem za tym, żeby pomagać potrzebującym muzułmanom tam, na miejscu. Wpieram fundację pomagającą Syryjczykom. Natomiast to, co zrobiła Angela Merkel, to draństwo. Napisałem też, że lewacy, którzy chcą bronić praw kobiet, powinni pojechać do Arabii Saudyjskiej. Po kilku dniach otwieram Facebooka, a tam pojawia się pytanie, czy mój wpis to spam, i informacja, że został on wykreślony. Odpisałem, że to nie spam, tylko mój wpis. Zablokowali mnie na 24 godziny. Zostałem też poinformowany, że jak dalej będę takie rzeczy pisać, to zablokują mnie na dłużej albo na zawsze.

Zapewne jakiś siedzący po drugiej stronie młody leming-cenzor nie skojarzył, kto to „Major”. Dlatego postanowił oddziaływać na Ciebie wychowawczo.

No więc skoro wychowawczo, to zmieniłem taktykę. Napisałem, że bardzo się cieszę, iż naród polski jest bardzo mądry i inteligentny, przez co u nas nie ma zamachów. Że jesteśmy tacy dobrzy ludzie, iż nie ma potrzeby, aby były zamachy. Ale gdzie indziej ludzie nie są tak wspaniali jak Polacy i dlatego są zamachy. Bo pomyślałem sobie, że to tak, jakbym wracał do komuny i musiał wypowiadać się na zasadzie aluzji. Jeśli jesteśmy wolnymi ludźmi, to skoro komuś nie podoba się to, co piszę, może podać mnie do sądu. Aczkolwiek tego mu w naszych realiach nie życzę, bo sprawa może trwać 10 lat, a częsta styczność z sądami może wywołać u niejednego problemy psychiczne.

Napisałeś ostatnio pierwszy akt sztuki teatralnej „Klątwa Pomarańczyka”, będącej parodią „Klątwy” wystawianej w warszawskim Teatrze Powszechnym.

Jeden z bohaterów tej sztuki jest prezydentem miasta, a drugi dyrektorem teatru. Łączą ich kontakty erotyczne. Uprawiają, co jest bardzo ciekawe, seks w szafie. Bo zazwyczaj geje wychodzą z szafy, czyli pokazują otoczeniu, że są gejami. A ci wchodzą do szafy, bo się pojawiły jakieś panie, które mogą im przeszkodzić.

Napisałeś na swoim blogu o „Klątwie” i innych podobnych wydarzeniach: „Wiadomym jest, że gdyby teatry te wystawiły spektakle krytyczne wobec obecnej władzy miejskiej, kompromitując ją, to z pewnością by zniknęły ze sceny równie szybko jak dyrektorzy tych instytucji”.

Paradoksalnie, w czasach schyłkowej komuny, w latach 70., mieliśmy najlepszy teatr na świecie. Oglądałem bardzo dobre sztuki. To był Grotowski i Kantor, Grzegorzewski w Warszawie w Teatrze Ateneum, był Szajna, Swinarski, Wajda zrobił doskonałe sztuki teatralne, np. „Biesy” w Teatrze Starym. Była też najlepsza na świecie pantomima Henryka Tomaszewskiego. Dziś teatr na świecie przestaje się liczyć, a w Polsce ten upadek jest jeszcze większy.

Pisałeś dalej na blogu: „Dzisiaj, jak nigdy przedtem, widzimy kryzys teatru. Widoczny jest w poszukiwaniu na siłę niskiego lotu chwytów, które mają prowokować, szokować, a w konsekwencji tworzyć mętną zawiesinę szumu medialnego, która ma przyciągnąć widza. Większość teatrów w Polsce utrzymywanych jest przez samorządy, więc dodatkowo niektóre z tych instytucji prowadzą też działalność usłużną wobec władzy, stając się narzędziem politycznym dla grup interesu zarządzających magistratami”.

Robienie sztuki publicystycznej w teatrze, od czasów rewolucji francuskiej, bardzo często kończy się jej niskim poziomem. Tak jest, gdy w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hübnera, którego bardzo ceniłem jako aktora, jakaś pani wyciąga sobie z cipy flagę, a inna zbiera pieniądze na to, żeby zamordować prezesa PiS-u. Robienie sztuki o jakimś polityku, gdzie podajemy jego nazwisko, jest głupie. Jeśli sztuka jest dobra, to taki zabieg nie jest do niczego potrzebny. Dostojewski nie pisał, że stary Wierchowieński jest Tołstojem. A jego „Biesy” były natchnieniem dla wielu twórców. To tak, jakby teatr w całości zapisał się do partii, był teatrem PO, PSL czy PiS-u. To jest głupie. No ale skoro oni tak, to ja postanowiłem napisać sztukę o pedałach. Że oni sobie pedałują, że tam są pederaści, a tam cioty. Bo jeżeli oni uważają, że wszystko jest ekspresją artystyczną, to czemu nie?

Prezydent w sztuce „Klątwa Pomarańczyka” nazywa się Dupkiewicz Pseudo. Nie wiadomo, czy to prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz.

Skoro ja uważam, że „Klątwa” jest dziadostwem, to ja zrobię lepszą, gdzie prezydent z dyrektorem będą obciągać sobie druta, proszę bardzo! Chcę też wystawić tę sztukę w którymś z teatrów. Już pracuję nad drugim aktem.

Robisz w ten sposób trochę to, co Pomarańczowa Alternatywa w latach 80. Pokazujesz absurdy systemu, w którym wprowadzany jest inny niż wówczas rodzaj cenzury.

Wielu ludzi kontestowało wtedy system komunistyczny, ale jednocześnie kontestowało także konsumpcjonizm. Niedawno byłem w Bieszczadach na koncercie Leszka Możdżera. Byli tam dawni bieszczadzcy hipisi. Rozmawialiśmy o różnych sprawach, było to jakiś czas po wyborach. Oni nie są dziś w Krytyce Politycznej. Więcej – okazało się, że z punktu widzenia Krytyki Politycznej większość z nich ma dziś poglądy prawicowe. Dlaczego? Dla nich ważny był i jest wymiar społeczny, podejście do bliźniego, a także wymiar wolności. Ani jednego, ani drugiego nie jest dziś w stanie z siebie wygenerować lewica. Wartości liberalne idą w kierunku dużego kapitału. A brak reakcji na jego dominację powoduje totalną destrukcję.

czytaj_dalej_tv_republika_1_33

 

 

Źródło: Gazeta Polska

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy