Wierzejski Nadaje: Mniej niż 200 godzin

Aleksander Wierzejski 25-10-2020, 12:11
Artykuł
TV Republika

I poznamy wynik wyborów prezydenckich w USA. Moi amerykańscy koledzy mówią, że im bliżej do głosowania i podania wyniku tym bardziej wybory nabierają cech walki dobra ze złem. Sprawiedliwości z występkiem, cywilizacji Zachodu ze wschodnim despotyzmem, a nawet życia ze śmiercią.

Amerykański system polityczny to dziesiątki tysięcy ludzi w 50 stanach. Duża część to politycy zawodowi. Najpierw w szkole średniej wstępowali do partyjnych młodzieżówek, ćwiczyli retorykę, organizowali spotkania z wyborcami, wykonywali tysiące telefonów w niezliczonych kampaniach wyborczych. Potem, jeśli trafili na właściwego patrona, droga prowadziła przez parlament stanowy prosto do Waszyngtonu. Pracę w strukturach partii demokratycznej lub republikańskiej aż do samodzielnego startu w wyborach.

Człowiek ukształtowany w ten sposób po prostu musi mówić ogólnikami, znać erystyczne sztuczki, wypowiadać się tak by nie zrażać nie tylko wyborców ale też możnych sponsorów.

Joe

Klasycznym przypadkiem jest Joe Biden, który spędził w polityce prawie pół wieku. Przez osiem lat od 2008 do 2016 był wiceprezydentem USA. Jednak nie pamięta dziś skąd mogły się wziąć dochody jego syna Huntera. Zagadką jest miesięczna pensja $50 tysięcy jaką otrzymywał w ukraińskim koncernie Burisma, miliony dolarów otrzymane od żony mera Moskwy czy półtora miliardowy fundusz inwestycyjny z Chin. Pytany o niejasne finanse najbliższej rodziny kandydat na prezydenta odpowiada: oj tam, oj tam. Bardzo przekonujące c’nie?

Przecież chodzi o korupcję na najwyższych szczytach władzy! Nic dziwnego, że portale społecznościowe biorą udział w walce i blokują przepływ informacji na ten temat...

"Orange Man"

Cztery lata temu do amerykańskiej polityki wdarł się “orange man” czyli Donald Trump. Zapowiadał “drain the swamp” - osuszenie waszyngtońskiego bagna. Mówił Amerykanom, że politycy ich zdradzili. Zgodzili się “offshoring” czyli przeniesienie produkcji a więc i miejsc pracy poza USA - głównie do Chin. W imię mitycznej ochrony klimatu zrezygnowali z przemysłu stalowego, wydobywczego, ograniczali produkcję i przerób ropy naftowej i gazu ziemnego.

W efekcie - mówił Trump - każda amerykańska rodzina straciła dochody, szanse i nadzieje. Zdesperowani ludzie, którzy zostali w miejscowościach opuszczonych przez przemysł wpadają w narkotyki, bezdomność, biedę. Jadą do wielkich metropolii by żyć na ich ulicach jak kloszardzi.

America First

Trump obiecał “America First” politykę wzrostu dochodów niższej klasy średniej (robotnicy fabryk, drobni przedsiębiorcy). Dlatego zmusił międzynarodowe firmy do przeniesienia produkcji do USA, dlatego obniżył podatki federalne i zlikwidował wiele przepisów obowiązujących małe i średnie firmy. Temu wreszcie służy agresywna konkurencja z Chinami.

Współpracownicy prezydenta oskarżyli chińskich komunistów o nieuczciwe wykorzystanie dostępu do amerykańskiego rynku. Kradzież własności intelektualnej firm z USA, ograniczanie konkurencji tak by firmy z USA nie sprzedawały na chińskim rynku. Wreszcie korumpowanie szefów amerykańskich korporacji i polityków po to by działali wbrew interesom swojego państwa.

Kolejne oskarżenie to komputerowe szpiegostwo. Dotyczy nie tylko firm i urzędów ale też zwykłych Amerykanów. Najbardziej widoczne jest w sporcie gdzie dla ligi NBA Chiny są klientem ważniejszym niż amerykańscy kibice. Manager jednego z zespołów wyleciał z roboty po wpisie krytycznym wobec Chin. Kupione jest też Holywood. Nie przejdzie film, który choćby ocierał się o krytykę chińskich komunistów gdyż nie zostanie wyświetlony na największym rynku. Dlatego producenci na wszelki wypadek uzgadniają scenariusze z odpowiednim funkcjonariuszem KPCh.

Media w USA

Dołóżmy do tego amerykańskie media, które Trump nazywa “fake news” i podważa ich wiarygodność na każdym kroki i koncerny farmaceutyczne, którym zapowiada obcięcie zysków i radykalne obniżenie cen leków. Wspomniana już cenzura internetu to tylko element prania mózgów jakiego doświadczają amerykanie.

No i wreszcie Europa czyli stopniowe odejście od centralnej roli Niemiec w polityce zagranicznej i obronnej USA. To reakcja na decyzje podjęte przez panią Merkel w Berlinie.

Po II Wojnie Światowej niemieckie firmy, które dopiero co budowały czołgi, bombowce i Cyklon B dostały zgodę na sprzedaż garbusów, sprzętu elektronicznego, mebli w USA. W zamian Niemcy miały być lojalnym sojusznikiem. Niemieckie koncerny urosły w siłę a w 1990 USA przekonały Wielką Brytanię i Francję do zjednoczenia Niemiec.Skoro w najnowszej historii Niemcy już dwa razy demolował świat to przecież nie zrobią tego po raz trzeci? Nicht wahr?

Co z tą Europą?

Sęk w tym, że strategia Niemiec od czasów zjednoczenia polega na budowie europejskiej rzeszy. Ma dorównać USA i konkurować na świecie. Do tego potrzebne są rosyjskie surowce i dostęp do ogromnej przestrzeni tego kraju oraz “ordnung” wśród “podludzi” z Europy Środkowej i oczywiście osłabienie USA.

Trump przejrzał tę grę i zalicytował wysoko zatrzymując budowę Nord Stream 2 i wycofując część wojsk. Niemcy oczywiście oburzeni. Krzyczą “Yankee go home!” ale żeby jankesi zabierali swoje dolary? Skandal. Waszyngton straszy też budową alternatywy dla geostrategicznej pozycji Niemiec. Czy 80 milionowy kraj federalny w środku Europy można zastąpić 100 milionowym Międzymorzem? Grupa amerykańskich sojuszników to Polska i Rumunia, potem Litwa, Łotwa i Estonia, wreszcie bałkany czyli Chorwacja i Czarnogóra. Czech i Słowacja stoją nieco z boku ale nie wykluczają przyłączenia się. Budapesztem zajmiemy się w osobnym tekście. Napewno warto spróbować.

 

Najlepsze, że w amerykańskiej telewizji pojawił się termin “normalność” dziennikarze mainstreamowi chcą by “normalność” wróciła już po 3 listopada. Czy wróci?

Zobaczymy.

 

Przy okazji: oglądajcie Państwo studio wyborcze w TV Republika.

 

Źródło: Portal TV Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy