Wassermann o 10 kwietnia: Tusk albo dostał raport, albo podejrzewał, że ten wypadek nie jest przypadkiem

Artykuł
Mec. Małgorzata Wassermann (PiS)

Posłanka PiS Małgorzata Wassermann, poseł Kukiz'15 Andrzej Maciejewski i publicysta "Super Expressu" Marek Król rozmawiali w "Politycznej Kawie" Tomasza Sakiewicza o informacjach ujawnionych przez ministra koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, który w środę w Sejmie przedstawił wyniki audytu z działalności tajnych służb za rządów koalicji PO-PSL.

Kamiński poinformował, że 10 maja 2010 r., w pierwszą miesięcznicę katastrofy rządowego tupolewa, do ambasady w Moskwie zgłosił się obywatel Rosji z informacją o możliwości zamachu w Smoleńsku. Jednak polskie służby nie tylko zbagatelizowały oferenta, ale przekazały go Federalnej Służbie Bezpieczeństwa (FSB). Minister koordynator mówił również, że ABW miała tajnego współpracownika w środowisku tzw. obrońców krzyża z Krakowskiego Przedmieścia oraz inwigilowała uczestników marszów w obronie Radia Maryja oraz TV Trwam. 

Wiarygodność służb 

– To jest jakaś porażka, która pokazuje, że te służby albo były nieprofesjonalne, albo nie istniały. Klasyka mówi wyraźnie: źródła operacyjne są esencją. Po drugie, należy szanować swoją wiarygodność. Powstaje teraz pytanie, ilu Rosjan będzie chciało pracować z polskim służbami? Nasza wiarygodność spadła do zera – stwierdził poseł Kukiz'15 Andrzej Maciejewski. 

Jak podkreśliła mec. Małgorzata Wasserman, zachowanie polskich funkcjonariuszy nie było odosobnionym przypadkiem. – Od przeszło 6 lat prezentuję opinię, że Donald Tusk i jego otoczenie od pierwszego dnia (katastrofy - red.) przyjęli postawę, że oni nic nie chcą wiedzieć. Dlaczego? Ja uważam, że on (Tusk - red.) tego dnia albo dostał raport, albo podejrzewał, że ten wypadek nie jest przypadkiem. W związku z powyższym przyjęto metodę, że nic nie chcemy słyszeć i nic nie chcemy wiedzieć, nasi bracia Rosjanie będą wiedzieli, co z tym zrobić, a my to tylko przyjmiemy – powiedziała. Posłanka PiS dodała, że po 10 kwietnia 2010 r. polskie służby wykazały się skrajnym nie profesjonalizmem.

"Żyliśmy w kolonii" 

Z kolei Marek Król stwierdził, że "nasz rząd był delegaturą rządu moskiewskiego". Jak mówił, szefostwo służb specjalnych po katastrofie smoleńskiej nie zrobiło nic, przechodząc nad tym do porządku dziennego. – Przypomina mi się stwierdzenie prof. Andrzeja Nowaka, w którym ludzi z PO nazwał osobami bez charakteru i poczucia własnej wartości. Ten audyt to potwierdza. Jeżeli spojrzymy na to, co służby robiły, a właściwie czego nie robiły, to wydaje się, że żyliśmy po prostu w kolonii – ocenił publicysta.

10 kwietnia 2010 r. w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny rozbił się rządowy samolot Tu-154M. Na pokładzie znajdowało się 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Wszyscy pasażerowie tego tragicznego lotu zginęli na miejscu. Polska delegacja leciała na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu. Była to druga pod względem liczby ofiar katastrofa w historii polskiego lotnictwa i największa pod względem liczby ofiar katastrofa w dziejach polskich Sił Powietrznych. 


CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Audyt rządów PO-PSL. Janecki: Pokazano mentalność ferajny, która czuje się bezkarna

List otwarty byłych szefów MON. Domagają się dymisji Antoniego Macierewicza

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy