Walijska historia jeszcze nie ma zakończenia

Artykuł
facebook.com/uefaeuro

Na stade Pierre Mauroy w Lille, Walijczycy zafundowali nam kolejną wspaniałą historię. Podopieczni Chrisa Colemana w świetnym stylu pokonali 3:1 Belgów, którzy przed tym turniejem byli stawiani w gronie faworytów do zdobycia pucharu Henry'ego Delaunaya.

Ćwierćfinał w Lille był już trzecim starciem obu drużyn w ostatnich dwóch latach. Gdyż w eliminacjach Walia i Belgia rywalizowały o awans do francuskiego turnieju. Wówczas reprezentacja kraju z Wysp Brytyjskich wywalczyła cztery punkty, po remisie 0:0 na wyjeździe i zwycięstwie 1:0 u siebie.

Jednak pomimo nie korzystnego bilansu z ostatnich spotkań, faworytem bukmacherów byli Belgowie. Złote pokolenie piłkarzy z tego kraju nigdy niczego nie wygrało, a udział na ostatnich mistrzostwach świata skończyło na przegranym 0:1 ćwierćfinale z Argentyną. Jednakże drużyna o niezwykłym potencjale ofensywnym, rozpalała wyobraźnie kibiców. W końcu „Czerwone Diabły” znajdują się na drugim miejscu w rankingu FIFA, a w ich składzie znajdują się wielkie indywidualności. Począwszy od świetnego bramkarzu Thibaut Courtois, a kończąc na najlepszym piłkarzu Premier League z sezonu 2014/2015, Edenie Hazardzie. Pomimo niezwykłego potencjału Belgowie rozczarowywali w fazie grupowej, a przez 1/8 finału przedarli się po strzeleniu czterech bramek Węgrom. Aczkolwiek nawet ostanie zwycięstwo, mimo wysokiej zdobyczy bramkowej, nie było przekonywujące. Sporym problemem Belgów stał się ich selekcjoner Marc Wilmots, który nie potrafił znaleźć odpowiedniego ustawienia, systemu gry, dla swoich podopiecznych. Zamiast szukać rozwiązań taktycznych, zmieniał personalia wyjściowego składu, gubiąc się jednocześnie w ilości opcji jakimi dysponuje.

Zupełnie inną historię, podczas tegorocznych mistrzostw, pisali Walijczycy. W fazie grupowej Podopieczni Chrisa Colemana pokonali Słowaków, rozbili Rosjan strzelając im aż trzy bramki i przegrali 1:2 z Anglią tracąc punkt w doliczonym czasie gry. Natomiast awansowali do ćwierćfinału po jednym z najnudniejszych meczów francuskiego turnieju. Walijczycy wyeliminowali Irlandię Północną, po samobójczym trafieniu Garetha McAuleya. Jednak we wszystkich meczach prezentowali dyscyplinę taktyczną oraz cechy wolicjonalne na najwyższym poziomie. Ponadto w świetnej formie znajduje się Gareth Bale, który wyrósł na czołowego piłkarza mistrzostw.

Początek meczu o awans do półfinału zdecydowanie należał do Belgów. Szybkie błyskotliwe ataki, napędzane kunsztem Edena Hazarda, sprawiały nie małe problemy Walijskim defensorom. Pierwszą groźna sytuację Belgowie stworzyli w 7 minucie, gdy strzały Carrasco i Meuniera zostały zablokowane przez bramkarza i obrońców. 360 sekund później było już 1:0 dla Belgii. Hazard ściągnął uwagę obrońców następnie odegrał piłkę na 27 metr do Nainggolana, a ten atomowym uderzeniem pokonał Wayne Hennesseya.

Po wyjściu na prowadzenie Belgowie powoli oddawali inicjatywę Walijczykom, którzy pomimo szybko straconej bramki nie tracili wiary w końcowy sukces. Po jednej ze składniejszych akcji w prawym sektorze boiska, Neil Taylor miał doskonała sytuację, żeby wyrównać stan rywalizacji, ale jego strzał w fantastycznym stylu wybronił Courtois. W końcu w 30. minucie Walijczykom udało im się zdobyć wyrównującego gola. Aaron Ramsey dośrodkował z rzutu rożnego wprost do niepilnowanego kapitana Walijczyków, Ashleya Williamsa, który strzałem głową nie dał szans Thibaut Courtois.

Belgowie popełniali koszmarne błędy w defensywie, a Walijczycy przeszli odważniej do ataku widząc słabą dyspozycje belgijskich defensorów. Po przerwie udało im objąć prowadzenie. Ponownie w roli asystenta wystąpił Aaron Ramsey, który zgrał piłkę do Hala Robsona-Kanu, a były napastnik Reading (dzień wcześniej wygasł jego kontrakt red.) strzelił bramkę życia. Jednym zwodem zgubił trzech obrońców i strzelił nie do obrony. Piękny gol i zarazem początek pięknej historii. Gdyż w tym momencie skazywani na pożarcie Walijczycy eliminowali z gry jednego z głównego faworytów.

Po stracie bramki Belgowie ruszyli do ataku, ale ostatecznie to podopieczni Chrisa Colemana postawili kropkę nad „i”, strzelając trzecią bramkę. Na cztery minuty przed końcem regulaminowego czasu gry, Walijczycy wyprowadzili zabójcza kontrę, którą strzałem głową skutecznie zakończył Sam Vokes. To był koniec Belgów, po raz drugi na wielkim turnieju, pomimo ogromnych oczekiwać swoich kibiców, zakońćzyli swój udział na ćwierćfinale. Natomiast Walijczycy powalczą o kolejny rozdział swojej niesamowitej historii z Portugalią.

Źródło: uefa.com

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy