USA: Intensywny finisz kampanii Trumpa i Bidena. Jutro poznamy zwycięzcę

Artykuł
Amerykański wyborca oddaje głos w wyborach prezydenckich w USA.
PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS

Dwóch ubiegających się o Biały Dom kandydatów ma za sobą intensywny dzień kampanii. Republikanin Donald Trump odbył w poniedziałek wiece w Karolinie Północnej, Pensylwanii, Michigan oraz Wisconsin. Demokrata Joe Biden o głosy zabiegał w Ohio i Pensylwanii.

W przededniu amerykańskich wyborów prezydenckich Trump i Biden agitowali w stanach wahających się (swing states) na Wschodnim Wybrzeżu i Środkowym Zachodzie. Prezydent na miejsca wieców wybrał m.in. Scranton w Pensylwanii - miasto urodzenia swojego wyborczego rywala - oraz Kenoshę w Wisconsin, gdzie w lecie dochodziło do zamieszek.

Na swoich wiecach Republikanin w ostrych słowach krytykował politycznych przeciwników. Bidena przedstawiał jako umysłowo niezdolnego do poradzenia sobie z prezydenturą i stwierdził, że gdyby jego rywal został wybrany, to wprowadziłby "państwo więzienne", by kontrolować pandemię koronawirusa.

- Lockdown Bidena będzie oznaczać brak szkół, brak ceremonii wręczenia dyplomów, brak ślubów, brak Święta Dziękczynienia, brak Wielkanocy, brak Bożego Narodzenia, brak Czwartego Lipca i brak przyszłości dla amerykańskiej młodzieży - mówił.

Na poniedziałkowych wiecach Biden kierował swoje słowa do niezdecydowanych wyborców i zobowiązywał się do zjednoczenia kraju. Zwracał uwagę na pandemię, krytykując działania Białego Domu w tym obszarze i oceniając że obecna administracja wywiesiła "białą flagę".

Mówiąc o Covid-19 kandydat Demokratów deklarował, że będzie słuchał rad naukowców oraz głównego epidemiologa kraju Anthony'ego Fauciego. "Wczoraj Trump powiedział, że zwolni Fauciego. (...) Mam lepszy pomysł. Wybierzcie mnie, a ja zatrudnię Fauciego i zwolnimy Trumpa" - powiedział były wiceprezydent na samochodowym wiecu w Cleveland.

W spolaryzowanych politycznie Stanach Zjednoczonych kampania wyborcza w USA przypadła na okres pandemii, kryzysu gospodarczego oraz niepokoi społecznych związanych ze sprawami rasowymi. W trakcie debat oraz wieców kandydaci nie szczędzili sobie nie tylko krytyki, ale i osobistych ataków.

W trakcie epidemii koronawirusa rywale w wyścigu o Biały Dom przyjęli całkowicie odmienne strategie wyborcze. Trump odbywał wiece dla setek czy tysięcy ludzi, często na płytach lotnisk. Biden rzadziej opuszczał swój dom w Wilmington w stanie Delaware. Jego przedwyborcze spotkania organizowano przy zachowaniu środków bezpieczeństwa zalecanych w trakcie epidemii - zebrani na nich mieli maseczki i zachowywali od siebie dystans.

Republikanin zarzuca Demokracie, że u swoich sympatyków nie potrafi wskrzesić entuzjazmu. Ten z kolei oskarża prezydenta o lekceważenie epidemii.

W większości sondaży przewodzi Biden, ale cztery lata temu Trump również nie był przedwyborczym faworytem.

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy