Totalne mordobicie, czyli jak polska opozycja skoczyła sobie do gardeł!

Piotr Lisiewicz 24-07-2019, 08:23
Artykuł

Tusk podrzucający PSL na listy znanych niegdyś polityków PO, którzy będą toczyli w miastach bratobójcze pojedynki z dawnymi kolegami. Lewica walcząca na śmierć i życie z Koalicją Obywatelską o ten sam elektorat. To czeka nas w nadchodzącej kampanii wyborczej - pisze w najnowszym numerze tygodnika "Gazeta Polska" Piotr Lisiewicz. UWAGA! W dzisiejszym numerze tygodnika naklejka!

Jak podkreśla prof. Rafał Chwedoruk, podział w opozycji skutecznie zniszczy jej główny przekaz z ostatnich lat, mówiący, że przez PiS zagrożona jest w Polsce demokracja: – Nie da się mówić na poważnie o zagrożeniu demokracji w sytuacji, w której partie nazywające siebie demokratycznymi ostro się między sobą konfliktują.

Jego zdaniem obecna sytuacja jest niemal idealna dla partii rządzącej. – Gdyby sztabowcy PiS wymyślili taki plan rozbicia opozycji i zaplanowali użycie do jego realizacji najbardziej makiawelicznych, podstępnych metod, to i tak nikt jeszcze parę miesięcy temu nie uznałby go za realny – ocenia politolog.

Zdaniem prof. Chwedoruka, możemy mówić o początku madziaryzacji opozycji, czyli o jej rozbiciu i trwałym osłabieniu, takim, do jakiego doszło na Węgrzech. Przypomnijmy, tam doprowadził do tego upadek postkomunistycznej Węgierskiej Partii Socjalistycznej w wyniku afer, a także wyjście na jaw nagrania premiera Ferenca Gyurcsánya, ze słowami „Kłamaliśmy rano, kłamaliśmy wieczorem” oraz deklaracją: „Nie możecie mi podać ani jednej rzeczy, z której moglibyśmy być dumni, poza tym, że mamy władzę”. Po zwycięstwie Fideszu 30 grudnia 2011 roku węgierskie Zgromadzenie Narodowe przegłosowało poprawkę do konstytucji uznającą Węgierską Partię Socjalistyczną za organizację przestępczą, winną zbrodni reżimu komunistycznego. Istotą madziaryzacji jest jej trwałość, brak zdolności do stworzenia alternatywy dla partii Viktora Orbána.

Jak podkreśla prof. Chwedoruk, słabość węgierskiej opozycji pokazuje najdobitniej fakt, że w ostatnich wyborach do PE, które wygrał Fidesz, zdobywając 52,1 proc. głosów, drugie miejsce zajęła nowa partia… Ferenca Gyurcsánya Koalicja Demokratyczna z 16,3 proc. głosów. – Na Węgrzech mamy do czynienia z sytuacją, w której najsilniejszym ugrupowaniem w opozycji jest partia, której lider nie ma w żadnym razie potencjału, by wygrywać wybory – podsumowuje politolog.

Czy z podobnym procesem możemy mieć do czynienia w Polsce? Jak podkreśla socjolog Marcin Palade, istnienie trzech opozycyjnych bloków musi się skończyć wojną domową. – Grzegorz Schetyna będzie grał na wyeliminowanie z polityki Lewicy i PSL, tak by nie przekroczyły one wyborczego progu. I to jest z jego punktu widzenia działanie racjonalne. Wtedy w Sejmie byłyby tylko dwa ugrupowania, czyli Koalicja Obywatelska miałaby absolutny monopol w opozycji. Zamiast 140 czy 150 mandatów dostałaby ich 180 czy 190. Nie dzięki własnemu dobremu wynikowi, lecz dzięki odpadnięciu pozostałych ugrupowań. 

CAŁOŚĆ W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETA POLSKA", do którego dołączona jest naklejka akcji #strefawolnaodIdeologiiLGBT.

Źródło: "Gazeta Polska"

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy