Szef rosyjskiego MSZ o sprawie Nawalnego: jeśli oskarżasz, to udowodnij winę

Artykuł
Zdjęcie ilustracyjne.
PAP/EPA/RUSSIAN FOREIGN AFFAIRS MINISTRY

Władze Rosji mają powody sądzić, że sprawa z Aleksiejem Nawalnym jest inscenizacją, chyba że kraje zachodnie udowodnią, iż jest inaczej - powiedział we wtorek szef rosyjskiego MSZ Siergiej Ławrow na konferencji prasowej ze swoją odpowiedniczką ze Szwecji Ann Linde, która przewodzi w tym roku OBWE.

- Jeśli chodzi o sprawę Nawalnego, nie ma żadnych informacji, które rzeczywiście wskazywałyby na zasadność oskarżeń wobec rosyjskiego kierownictwa - powiedział Ławrow. - Jeśli oskarżasz, to udowodnij winę, a jeśli mówisz: +nic ci nie powiem, bo to tajne", to mamy wszelkie powody sądzić, że to inscenizacja".

- Przypomniałem dziś ponownie naszym szwedzkim rozmówcom, że biorąc pod uwagę, iż w laboratorium szwedzkich sił zbrojnych taka analiza została przeprowadzona i później na cały świat ogłoszono, że potwierdzone są wnioski niemieckich ekspertów, to w związku z tym oczekujemy od naszych szwedzkich kolegów przejrzystości i uczciwości w tej kwestii - dodał Ławrow.

20 sierpnia 2020 roku Nawalny, lider opozycji i głośny krytyk Kremla, poczuł się źle na pokładzie samolotu lecącego z Tomska na Syberii do Moskwy i stracił przytomność. Samolot lądował w Omsku, gdzie opozycjonista został hospitalizowany. Na żądanie rodziny dwa dni później został przetransportowany lotniczym ambulansem do berlińskiej kliniki Charite, gdzie został poddany szczegółowym badaniom i intensywnemu leczeniu. 7 września został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej. Nawalny był leczony w klinice Charite łącznie przez 32 dni, w tym 24 dni na oddziale intensywnej opieki medycznej.

Według rządu RFN istnieją dowody na próbę zamordowania rosyjskiego opozycjonisty chemicznym środkiem bojowym z grupy Nowiczok, opracowanym jeszcze w czasach ZSRR. Berlin poinformował, że wykazały to testy przeprowadzone w laboratoriach w Niemczech, Francji i Szwecji. Zachód zażądał od Moskwy wyjaśnień w tej sprawie.

Władze Rosji utrzymują, że nie ma dowodów na próbę zamordowania Nawalnego, Kreml zaprzeczył też jakiemukolwiek swemu zaangażowaniu w sprawę.

W październiku 2020 roku UE wprowadziła sankcje w związku z domniemanym zamachem na Nawalnego. Restrykcje zostały nałożone m.in. na dyrektora Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Aleksandra Bortnikowa i wiceministrów obrony Rosji, Aleksieja Kriworuczenkę i Pawła Popowa. Sankcjami objęty jest także Państwowy Instytut Naukowo-Badawczy Chemii Organicznej i Technologii (GosNIIOChT) w Moskwie.

W odwecie rosyjskie władze objęły zakazem wjazdu do Rosji przedstawicieli krajów UE powiązanych z nasilaniem w ramach Unii działań na rzecz sankcji przeciwko Rosji. MSZ nie podał konkretnych nazwisk; odpowiednie noty w tej sprawie pod koniec grudnia resort przekazał do ambasad Niemiec, Francji i Szwecji oraz przedstawicielstwa UE w Moskwie.

Tuż po przylocie z Berlina w styczniu Nawalny został zatrzymany na moskiewskim lotnisku Szeremietiewo. Decyzją sądu został umieszczony w areszcie do 15 lutego. Rosyjskie służby więzienne domagają się bezwzględnego wykonania wobec niego zawieszonego wyroku, wydanego w 2014 roku. Nawalnemu grozi 3,5 roku pobytu w kolonii karnej. Decyzję w tej sprawie sąd podejmie we wtorek. 

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy