Spadające marże zwiększyły popyt na kredyty mieszkaniowe

Artykuł
Zdjęcie ilustracyjne.
shutterstock

Przeciętna marża w przypadku faktycznie udzielanych nowych kredytów mieszkaniowych wynosi obecnie niecałe 2,8 proc. To niemal tyle, co przed epidemią. Doszło więc do szybkiej normalizacji, a banki zapowiadają, że chcą utrzymać ten kurs - wynika z opracowania HRE Investments.

Według HRE najdrożej było w kwietniu tego roku, kiedy to na statystycznej "hipotece" bank chciał zarobić 3,1 proc. To o prawie 0,5 pkt. proc. więcej niż w lutym. Najnowsze dane NBP (za wrzesień) pokazują, że przeciętna marża wynosi 2,77 proc., czyli wciąż trochę więcej niż w lutym (o 0,15 pkt. proc.).

Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments, zaznacza, że choć mówimy tu o liczbach z pozoru niewielkich, to jest to bardzo złudne wrażenie.

- Najłatwiej pokazać ten fenomen na przykładzie. Załóżmy, że pożyczamy na zakup mieszkania kwotę 300 tys. zł na 30 lat. Nasze oprocentowanie to 3 proc. Dla uproszczenia zakładamy, że przez cały okres kredytowania nic się nie zmienia. W takim przypadku przez trzy dekady oddamy do banku oprócz pożyczonych 300 tys. zł jeszcze 127 tys. zł tytułem odsetek - tłumaczy.

- Gdyby marża kredytowa była niższa o 0,5 pkt. proc., to odsetki stopniałyby do niecałych 104 tys. To znaczy, że w naszym przypadku z pozoru mikre 0,5 pkt. proc. marży to równowartość dodatkowych 23 tys. zł odsetek - twierdzi Turek.

Zaznacza, że jest jeszcze druga część oprocentowania większości długów zaciągniętych na zakup mieszkań. Chodzi o WIBOR (najczęściej w wersji trzymiesięcznej), który pokazuje, po jakiej cenie banki pożyczają sobie pieniądze na rynku międzybankowym.

Na tę wartość bardzo mocno wpływają decyzje Rady Polityki Pieniężnej, która ustala poziom stóp procentowych. Te, w odpowiedzi na epidemię, zostały obniżone do najniższego poziomu w historii. W efekcie mamy dziś najniższe oprocentowanie kredytów mieszkaniowych w historii.

HRE informuje, że we wrześniu nowe umowy były zawierane przy oprocentowaniu na przeciętnym poziomie 3 proc., podczas gdy jeszcze przed epidemią było to 4,4 proc., a na przełomie lat 2008/2009 nawet 8,7 proc., czyli prawie trzy razy więcej niż dziś.

- Chętnych na najniższe oprocentowanie kredytów nie brakuje - sugerują dane BIK. We wrześniu 2020 roku popyt na kredyty był o ponad 5 proc. wyższy niż w analogicznym okresie przed rokiem. Osoby, które dziś się zadłużają, muszą mieć świadomość, że kiedyś stopy procentowe w Polsce zostaną podwyższone.

Wtedy wzrośnie oprocentowanie i comiesięczne raty. I choć prognozy sugerują, że koszt pieniądza wróci do poziomu sprzed epidemii dopiero w okolicach 2030 roku, to zawsze warto przygotowywać się na scenariusz mniej optymistyczny - czytamy w opracowaniu.

HRE zwraca uwagę, że na drodze do kredytu stają dziś wyższe niż przed epidemią wymagania banków dotyczące wkładu własnego.

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy