Smoleńska prawda uderza w Kreml i PO

Grzegorz Wierzchołowski 12-04-2017, 10:13
Artykuł
Wikimedia Commons

Identyczna reakcja przedstawicieli PO i Moskwy na ustalenia prokuratury oraz podkomisji smoleńskiej mówi więcej o tragedii z 2010 r. niż niejedno opracowanie. Największą furię wzbudziło oskarżenie Rosjan o celowe spowodowanie katastrofy - pisze w świątecznym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska" Grzegorz Wierzchołowski.

„To jest dla mnie pokaz kompromitacji całego tego procesu i tego wszystkiego, co zrobiono po 10 kwietnia, czyli po katastrofie, co robił Antoni Macierewicz. To jest znak hańby i wstydu – ta dzisiejsza konferencja i komunikat prokuratury. Liczę na to, że Polacy to widzą, bo nie można bezkarnie kłamać i budować na tragedii ludzkiej, na tej wielkiej tragedii polskiego narodu, politycznej hucpy, tak jak to robił i robi do dziś Macierewicz” – mówił po konferencji prokuratury przewodniczący PO Grzegorz Schetyna.
Lider opozycji dodawał: „Jeżeli okazuje się, że nie było zamachu, to niech tłumaczą się ci, niech wyjaśniają ci, którzy oskarżali o zamach. Oskarżali polityków polskich, rosyjskich, wszystkich. Czekam na ich odpowiedź. Gdzie są dzisiaj?”.

Rosyjsko-polski front jedności
Charakterystyczne, że szef partii, która odpowiada za oddanie śledztwa smoleńskiego Rosjanom, mówił o ustaleniach prokuratury i podkomisji smoleńskiej w tym samym tonie co Kreml. Inni politycy PO nie pozostawali zresztą w tyle.
„Nie mamy wątpliwości, że intencje prokuratury są polityczne. Dzisiejsza konferencja też ma charakter polityczny” – mówił poseł Platformy Marcin Kierwiński. „Chyba dla nikogo nie jest zaskoczeniem, że ta konferencja pojawia się na tydzień przed kolejną rocznicą. Ta konferencja ma na celu polityczne podgrzewanie atmosfery wokół katastrofy smoleńskiej” – dodał. I – jak można się było spodziewać – stanął w obronie rosyjskich kontrolerów, którym prokuratura postawiła zarzut umyślnego doprowadzenia do katastrofy (za rządów PO śledczy mówili jedynie o „nieumyślnych” działaniach Rosjan). „Od prokuratorów nie dowiedzieliśmy się, na jakiej podstawie zmienili klasyfikację zarzutów, które już wcześniej postawiła polska prokuratura” – oburzał się Kierwiński.
Politykom PO wtórowali parlamentarzyści PSL – partii, która w 2010 r. i w następnych latach była w koalicji z Platformą. „Myślę, że to jednak przysłania 77. rocznicę pierwszych mordów w Lesie Katyńskim i to jest najsmutniejsze, że gdzieś Katyń nam zniknął z oblicza wspomnienia, upamiętnienia. Więcej się mówi dzisiaj o katastrofie w Smoleńsku, a przecież po to lecieli i prezydent RP Lech Kaczyński, i przedstawiciele również PSL, po to, żeby upamiętnić ofiary zbrodni katyńskiej” – przekonywał prezes ludowców Władysław Kosiniak-Kamysz. Lider PSL stwierdził też: „Nie chciałbym, żeby prokuratura wpisywała się w narrację polityczną podkręcania atmosfery przed 7. rocznicą katastrofy smoleńskiej. Przeciwko temu trzeba działać”. W jaki sposób trzeba „działać”? Tego Kosiniak-Kamysz nie sprecyzował.

Rosjanie musieli być zadowoleni z reakcji części polskiej opozycji, gdyż ich odpowiedź była bardzo podobna. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa uznała, że „chodzi jedynie o zaostrzenie znanej linii władz polskich, które od początku starały się choćby częściowo obarczyć rosyjskich specjalistów odpowiedzialnością za tragedię, a teraz próbują bezpodstawnie przypisać im jakiś zły zamiar”. I położyła nacisk – tak jak politycy PO i PSL – na rzekomo polityczną motywację śledczych: „Mimo całej przejrzystości sytuacji władze polskie nadal wykorzystują tragedię w celu politycznych rozliczeń we własnym kraju”. Odezwał się też sam Kreml. Jego rzecznik Dmitrij Pieskow podkreślił: „Z takimi wnioskami, o winie kontrolerów, nie sposób się zgodzić”.

WIĘCEJ W ŚWIĄTECZNYM WYDANIU TYGODNIKA "GAZETA POLSKA"

 

Źródło: "Gazeta Polska"

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy