Polacy zmuszeni do kwarantanny na niemieckiej farmie szparagów. „Jesteśmy jak niewolnicy”

Artykuł
Pracownicy zostali poddani tzw. roboczej kwarantannie
Fot. Unsplash/Inge Poelman

Na niemieckiej farmie szparagów należącej do Heinricha Thiermana w Kirchdorfie (Dolnej Saksonii) powstało ognisko koronawirusa. Do tej pory zaraziło się 130 osób, wśród nich są Polacy.

Pracownicy zostali poddani tzw. roboczej kwarantannie, czyli nie mogą opuścić miejsca pracy. – Jesteśmy jak niewolnicy – oceniła jedna z polskich pracownic.

Zarówno firma, do której należy farma, jak i lokalne władze odmawiają podania informacji o liczbie osób przebywających w szpitalu, jednak nieoficjalnie mówi się o pięciu osobach, z czego jednej w ciężkim stanie.

Kwarantannę nałożył 30 kwietnia powiatowy urząd sanitarny. – Ze względu na rozproszone występowanie infekcji w firmie nie było możliwe jednoznaczne wskazanie osób, które miały bliski kontakt z zakażonymi – wyjaśniła Mareike Rein, rzeczniczka powiatu Diepholz.

Robocza kwarantanna oznacza zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania z wyjątkiem samej przestrzeni roboczej, spotkań zabroniono nawet małżeństwom pracującym w innych częściach zakładu. Kwatery obecnie są pilnowane przez ochroniarzy, jak podał „Die Welt”, by robotnicy nie wychodzili m.in. na zakupy. Zakład zapewnia obiady i kolacje, jednak dopiero kilka dni temu zaczęto dostarczać podstawowe zakupy spożywcze oraz środki higieny.

Polaków pilnują ochroniarze

– Jesteśmy jak niewolnicy. Naszą grupę pilnuje dwóch ochroniarzy i przewożą nas tylko z domu do pracy i z powrotem – powiedziała jedna z polskich pracownic.

Na farmie Thiermanna, który jest jednym z największych producentów szparagów w Niemczech, pracuje 1011 osób, z czego 412 to Polacy, wielu pracowników pochodzi także z Rumunii. Zatrudnieni zarzucają firmie, że nie dotrzymała zasad sanitarnych, za późno zareagowała na pierwsze przypadki oraz nie informuje o przebiegu izolacji. Osoby, które chodzą pracować do zakładu boją się o swoje zdrowie, a te co odmawiają pracować w tych warunkach muszą dalej płacić za zakwaterowanie.

Według Thiermanna sytuacja jest pod kontrolą. W rozmowie z lokalną gazetą „Kreiszeitung” twierdził, że zakład trzyma się planu sanitarnego opartego na zasadzie, że „ci którzy mieszkają razem, pracują razem”. Pracownicy badani są dwa razy w tygodniu, a ochroniarze kontrolują kwatery, „żeby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa”.

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy