"Wschód jest czerwony", czyli religia po pekińsku

Jakub Jasiński 26-07-2020, 06:00
Artykuł
pexels

Ostatnie wydarzenia w komunistycznych Chinach dają bardzo niepokojący wgląd w intencje Przewodniczącego Xi Jinpinga, który sam siebie nazywa „pierwszym po Mao” oraz w kurs całej Partii dążącej do całkowitego wyplenienia religii, może poza quasi-chrześcijaństwem, ale tyko w modelu zaaprobowanym przez KPCh.

Gdziekolwiek komuniści przejmują władzę, tam zaczynają walkę z religią: w Rosji z Soboru Archangielskiego uczynili „Muzeum Ateizmu”, w Wietnamie po „wyzwoleniu” Sajgonu zniszczyli cmentarze żołnierzy ARVN i zakazali odprawiania buddyjskich obrzędów za 

poległych, w Polsce kard. Wyszyński był przetrzymywany w ubeckich kazamatach, a Dalajlama (tytuł ten pochodzi z jęz. mongolskiego i oznacza „Ocean Mądrości) był zmuszony uciekać z Tybetu. Jednak nie jest to nawet połowa prześladowań, których 

głównymi  ofiarami na „Dalekim Wschodzie” – wbrew obiegowej opinii – wcale nie padają chrześcijanie.

Chiny w przeciwieństwie do Polski charakteryzują się sporą różnorodnością wyznaniową. Przywleczony przez Jedwabny Szlak islam ma niewielu wyznawców wśród Chińczyków Han (dominującej w Chinach grupie etnicznej), jednak jest dominującą religią w zachodnich Chinach (wśród potomków perskich kupców i Ujgurów- jednego z plemion koalicji mongolskiej Czyngischana, w dużym stopniu zasymilowanych do Han), a od ostatniego stulecia odgrywa istotną rolę w Mandżurii poprzez wpływy rosyjskich muzułmanów.

Chrześcijaństwo w odmianie nestoriańskiej dotarło do Chin jeszcze w VI w., również Jedwabnym Szlakiem, jednak nie zdobyło popularności szybko zostało wyparte przez buddyzm, który nie wiadomo dokładnie jak i kiedy, ale jeszcze przed naszą erą zyskał popularność, dobrze wpisując się w rodzime chińskie wierzenia. Chrześcijaństwo kojarzy się w Chinach, całkiem słusznie, głównie z okresem semi-kolonialnym za czasów uległej Europejczykom dynastii Qing (w Indochinach rządziła w tym czasie analogicznie skorumpowana i „prochrześcijańska” dynastia Nguyen- czyt. Ngłyn). Po raz pierwszy stało się rozpoznawalne dopiero w XIX w., kiedy to w południowych Chinach wybuchła chrześcijańska rebelia Taiping kierowana przez konwertytę uważanego za samozwańczego „Syna Bożego” (dla jasności: nie twierdził, że jest powtórnie przyszłym Jezusem, tylko jego „bratem” – z tego samego Ojca). 

Podczas rebelii na kontrolowanych terenach przez powstańców za wyznawanie buddyzmu, taoizmu bądź konfucjanizmu (三宗教San Jiao, tzn. trzy religie) groziła kara śmierci, podobnie jak za odmówienie chrztu. Niszczono również mnóstwo świątyń tych religii, od kapliczek przodków po wielkie starożytne sanktuaria . Co ciekawe, owa rebelia trwała w tym samym czasie, co amerykańska WojnaSecesyjna, a cesarski generał, który wyzwolił Nankin kończąc powstanie – Zheng Guofang pozostaje jednym z największych bohaterów w historii Chin wraz z Linem Zexu z Wojen (Anty)Opiumowych.

Czwartą rodzimą dla Chin i zarazem najbardziej tajemniczą religią jest taoizm, o którym opowiem na końcu. Jeśli chodzi o islam każdy na pewno słyszał o nasilających się w ostatnich latach czystkach etnicznych wśród Ujgurów: nie wolno im obchodzić muzułmańskich świąt, restauracje halal są zamykane, za to organy pobrane od straconych Ujgurów są otrzymywane na „sposób halal,” tak by można je sprzedawać biorcom z krajów muzułmańskich. Islamscy duchowni bądź protestujący współwyznawcy są zsyłani do „obozów reedukacyjnych.”

Co ciekawe, chrześcijaństwo od dawna, w przeciwieństwie do innych religii, nie jest tępione w czerwonych Chinach, o ile nie sprzeciwia się systemowi. Dotyka to głównie protestanckich organizacji charytatywnych w Mandżurii, pomagającym uchodźcom z Korei Północnej, których Pekin każe deportować bezwzględnie, a przedstawicieli tych organizacji - więzić. Na początku lat 90. KPCh przyjęła doktrynę, zgodnie z którą Partia chciała podporządkować sobie religie, zamiast je niszczyć. Wówczas to powstał marionetkowy kościół, w pełni kontrolowany przez komunistów. Prawdziwi chrześcijanie są oczywiście prześladowani, a za przemyt Biblii i książek o tematyce religijnej grozi ciężkie więzienie lub – w przypadku obcokrajowców – deportacja.

Jednak główna ofensywa chińskich komunistów jest skierowana właśnie w to, co chińskie, czyli buddyzm i taoizm. Z czego taoizm się ma gorzej, bo poza Chinami wyznawany jest tylko na Tajwanie. Buddyzm tybetański jest zwalczany z definicji jako element kultury tybetańskiej, tak samo jak język, pismo czy styl życia. Jednak w Chinach właściwych w ostatnich dniach również rozpoczęły się naloty na biblioteki i mieszkania osób duchownych w poszukiwaniu buddyjskich książek, które są palone, a w ich miejsce wstawia się książki z ideologiami wygodnymi dla Partii, jak na przykład „marksistowski konfucjanizm”. Chociaż prawdopodobnie nie wynikało to z rozmyślnego działania Partii, jednak 21 lipca br. zalaniu uległa świątynia Guan Yin (Alokeśvary, którego kolejnym wcieleniem jest – według Tybetańczyków – Dalajlama) w Hebei, pamiętająca czasy dynastii Song (XIII w.), a w obecnym kształcie wzniesiona za dynastii Yuan (mongolskiej, założonej przez Kubiłaja). Stało się to na skutek wysadzenia niesławnej Tamy Trzech Przełomów, która jeszcze podczas swojej budowy zalała wiele cennych i nigdy niepoznanych przez archeologów zabytków. Spośród wszystkich chińskich mistrzów buddyjskich obecnie głównym celem władz jest Czcigodny Chin Kuo (淨空法師), krytykowany przez Partię za… promowanie buddyzmu na Zachodzie. Najbardziej tajemnicza religia Świata. 

 „Wiara tym się różni od wiedzy, że można przestać wierzyć, ale nie można przestać wiedzieć”(mądrość taoistyczna) Taoizm, w przeciwieństwie do – na przykład – japońskiego shintoizmu, bardziej niż na czczeniu istot niebieskich, skupia się na zbliżaniu się do i zgłębianiu Tao – pierwotnej, wiecznej i wszechprzenikającej energii wszechświata.

Czy to przypomina nasze wyobrażenie o Bogu? Częściowo tak, z tym, że chrześcijański Bóg jest bogiem osobowym lub nawet antropomorficznym władcą, a owa siła wszechświata to bardziej zbiór reguł zarówno wpisanych, jak i ustanawiających naturę uniwersum – coś na kształt pierwotnej magii. Tao to nie żadna konkretna istota, choćby nie wiem jak potężna i o niepojętej naturze; nie jest tożsama z Najwyższym Tao. Aczkolwiek czci się wielu bogów uznawanych za emanacje Tao w tym rozmaite postacie z historii Chin, np.: w tajwańskim panteonie szczególnie ważni są Mazu (chińska „Czarownica” Morza), której grób znajduje się na nazwanym na jej cześć tajwańskim Archipelagu Mazu, czy Koxinga – wielki wojownik, pirat, który miał bazę na Tajwanie, będący lojalistą wobec upadłej dynastii Ming – pogromca próbujących kolonizować Tajwan Europejczyków (głównie Holendrów). To i inne elementy, mimo pozornego politeizmu, czynią taoizm wiarą dość nietypową na tle innych religii „pogańskich”. Np. chiński bóg wojny, generał Kuan Yu również jest deifikowaną postacią historyczną i zapisał się raczej jako mistrz strategii, spisków i ktoś, kto mieczem wojował i od miecza zginął, mimo swej względnej uczciwości w burzliwych czasach, a nie np. tępy heros, jakim był Herkules. Podobnie taoistycznego boga miłości (ducha trzymającego „Księgę” przyszłych małżeństw) można interpretować bardziej jako tego, który decyduje, kto przyjdzie na świat, niż walentynkową tandetę „patrona zakochanych”. Taoizm jest filozofią do bólu praktyczną.

Również, jeśli przyjrzymy się kwestiom takim jak stworzenie ludzi (powstałych z przekształconych „czerwi” zalęgłych w różnych częściach ciała zmarłego pra-boga zrodzonego z Tao: Pangku, z wyraźnym podkreśleniem braku istnienia jednego przodka całej ludzkości), czy pogląd na śmierć i życie pozagrobowe, okazują się one być niezbyt kompatybilne z chrześcijańską teozofią. W kwestii życia pozagrobowego, której to koncepcji w taoizmie nie ma w znaczeniu, do jakiego przywykli wyznawcy religii abrahamicznych, czy nawet staroegipskich – Chińczycy wierzą jedynie w zjednoczenie się z Tao, z postacią jaką miało się zanim się przyszło na świat i w życie częściowo w swoich potomkach, o ile się ich miało. Także dlatego, choć co prawda powstają zarówno w Azji jak i na zachodzie rozmaite New Age’owskie sekty (ppr. wietnamskie Cao Dao, bahaizm czy w mniejszym stopniu I Kuan Tao), próbujące połączyć taoizm z chrześcijaństwem. A nawet z islamem! Prawie wszyscy wychowani w kulturze chińskiej zgadzają się, że jeśli jest się praktykującym taoistą, nie można być równocześnie chrześcijaninem i vice versa. Najlepszym podsumowaniem tajemniczości taoizmu są słowa Lao Tzu, najstarszego znanego mistrza taoizmu:

 

„Moje słowa łatwo zrozumieć i wprowadzić w życie, jednak świat tego nie potrafi,

 

Moje czyny, Słowa mają Pana jednak ludzie nic o tym nie wiedzą,

 

Dlatego niewiele wiedzą o mnie,

 

Im mniej osób mnie zna tym szlachetniejsi są ci, którzy za mną idą…” ( Tao Te Ching, roz. 70)

 

„Można mówić o Tao lecz nie o Najwyższym Tao, Tao, które da się nazwać nie jest ostatecznym”(Tao Te Ching, roz.1) ,

 

„Tao jest ukrytą skarbnicą wszechrzeczy, krynicą uczciwych, schronieniem błądzących” (Tao Te Ching) 

Źródło: Portal TV Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy