Sejmowa obstrukcja i marsze aborcjonistów. Sakiewicz: wydaje mi się, że skończy się to w kompromitujący sposób

Artykuł
Demonstranci wyszli na ulice z transparentami
TV Republika/Tyler

W ubiegły czwartek Trybunał Konstytucyjny orzekł, że przepis zezwalający na dopuszczalność aborcji w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu jest niezgodny z konstytucją.

Po decyzji TK w całej Polsce rozpoczęła się fala protestów przeciw zaostrzeniu prawa aborcyjnego. Manifestujący protestowali m.in. pod domem prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, na ulicach wielu miast w Polsce oraz dziś podczas posiedzenia Sejmu zakłócając obrady.

- Mamy powtórkę z 2016 roku po wygranych wyborach, kiedy okazało się, że władza się stabilizuje – była wówczas pierwsza próba puczu, wyprowadzano ludzi na ulice i próbowano blokować Sejm - powiedział w komentarzu dla naszego portalu Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej".

- Wtedy zakończyło się to dramatyczną kompromitacją i cały pucz nazwano „Ciamajdanem” - zauważył.

- Tym razem mamy inne warunki, bo w tej chwili mamy kryzys gospodarczy spowodowany epidemią, próbuje się dodatkowo rozgrzewać emocje. Większość w Sejmie nie jest tak duża, żeby PiS był pewny utrzymania. Niemniej, wydaje mi się, że skończy się to w podobnie kompromitujący sposób. Tyle, że będzie to wszystko trwało dłużej i będzie miało głębszy charakter, niż wydarzenie z 2016 roku - podsumował redaktor Sakiewicz.

Protesty zapowiedziano także na środę, zachęcają do nich środowiska feministyczne, lokalne jak i studenckie.

 

Źródło: Portal TV Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy