Prokuratura podała bezpośrednią przyczynę śmierci maltretowanego niemowlęcia z Rudy Śląskiej

Artykuł
Rozległe obrażenia dziecka były wynikiem działania osoby trzeciej, najprawdopodobniej jednego z rodziców.
Pixabay

Rozległy uraz czaszkowo-mózgowy był przyczyną śmierci miesięcznego chłopca z Rudy Śl., który w środę zmarł w szpitalu w Katowicach - podała w piątek rano na podstawie wyników sekcji zwłok Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która przejęła śledztwo w tej sprawie.

Prokuratura przesłuchuje w piątek zatrzymanych jeszcze w środę rodziców Wiktora – 29-letnią matkę i 30-letniego ojca. Śledztwo toczy się obecnie w sprawie zabójstwa dziecka – poinformowała w piątek rzeczniczka gliwickiej prokuratury Joanna Smorczewska.

"Wstępny wynik sekcji zwłok dziecka wskazuje, że przyczyną śmierci był doznany rozległy uraz czaszkowo-mózgowy, który był wynikiem działania osoby trzeciej, najprawdopodobniej jednego z rodziców. Jak wskazywał biegły, przy tego typu rozległych krwiakach i złamaniu kości czaszki u tak małego dziecka nie ma mowy, by doszło do przypadkowego powstania tego urazu, na skutek jego własnego działania" – powiedziała prokurator Smorczewska podczas piątkowej konferencji prasowej w Gliwicach.

Dodała, że podczas sekcji stwierdzono też gojące się już ślady złamań: "W zakresie tych śladów będą przeprowadzane dalsze badania, biegli wydadzą pełną opinię, w jakich okolicznościach i kiedy mogły one powstać".

Przesłuchana już w tej sprawie położna nie stwierdziła podczas wizyty patronackiej żadnych niepokojących objawów. Dziecko było – jej zdaniem – zadbane i dobrze odżywione.

Według lekarzy Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach, którzy w środę przez 6 godzin walczyli o życie Wiktora, chłopiec trafił tam z zespołem dziecka maltretowanego – z urazem głowy i licznymi obrażeniami wewnętrznymi i złamaniami, powstałymi na przestrzeni dłuższego czasu. Do szpitala przetransportowano go śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Lekarze musieli go reanimować. W skrajnie ciężkim stanie chłopiec trafił na oddział intensywnej terapii, gdzie zmarł.

Ojciec chłopca został zatrzymany przez policję w GCZD, policja zatrzymała też matkę. Ich starsza, 14-miesięczna córka Wiktoria trafiła w środę najpierw do szpitala na badania, gdzie nie stwierdzono obrażeń, a potem umieszczono ją w pogotowiu opiekuńczym.

Wiadomo jednak, że prokuratura badała już wcześniej i umorzyła postępowanie ws. obrażeń ciała u tej dziewczynki. Opinia biegłego była jednak wówczas niejednoznaczna, nie wskazał on, w jaki sposób mogło dojść do urazu. Teraz to postępowanie wznowiono i połączono ze sprawą śmierci małego Wiktora. 

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy