Prof. Krasnodębski: Obecny kierunek polityczny Europy to utopia, której skutki widać coraz wyraźniej

M.N., am 23-05-2019, 21:56
Artykuł
Telewizja Republika

Gościem red. Ewy Stankiewicz w programie „Otwartym tekstem” był prof. Zdzisław Krasnodębski, polski socjolog, filozof, publicysta, poseł do PE. Red. Stankiewicz razem ze swoim gościem rozważała nad tym, o czym mogą zdecydować najbliższe eurowybory.

– Media niemieckie mówią, że nadchodzące wybory rozstrzygną losy. Rzeczywiście jest przekonanie, że są to wybory, które mogą zdecydować o kierunku UE na najbliższe lata. Niektórzy z dużą obawą przyjmują tę zapowiedź zmian – tłumaczył prof. Krasnodębski.

– Myślę, że mimo wszystko nie będzie to rewolucja, ale jest dosyć daleko idąca zmiana. Partie dotychczas dominujące – dwie frakcje w PE stracą swój monopol – ocenił.

– W tej chwili toczy się bardzo ostra walka – również na haki – dodał.

SKANDAL W AUSTRII

Polityczny skandal w Austrii z Rosją w tle. Wicekanclerz kraju obiecywał kuzynce rosyjskiego oligarchy kontrakty za finansowe wsparcie w wyborach. Jest nagranie. Są pierwsze dymisje. Ale są też pytania o wpływy Moskwy na politykę Wiednia. 

– To dość typowe, celowa ustawka. Ktoś nagrał tych polityków dużo wcześniej i czekał na odpowiednią chwilę, aby to opublikować. To pokazuje pewną słabość. (…) Trzeba pamiętać, że macki rosyjskie sięgają samego jądra UE – powiedział prof. Krasnodębski. 

– Gdyby ktoś rzeczywiście zaczął badać wpływy rosyjskie to mogło by być wielkim zaskoczeniem, jak wielkie one są – tłumaczył.

– W UE gra się dzisiaj kartą kompromitacji współpracy z Rosją, ale ona nie wszystkich kompromituje. Widzimy działania Angeli Merkel i jej współpracę przy Nord stream 2.

Podczas rozmowy przypomniano również wywiad Jarosława Kaczyńskiego dla „Gazety Polskiej”.

– Trzeba mówić również o wpływach niemieckich. (…) Można mieć jasne przypuszczenia, że niektóre polskie partie są finansowane przez obce interesy – mówił na antenie Telewizji Republika prof. Krasnodębski.

– Mam nadzieję, że Polacy są dzisiaj dużo mądrzejszym narodem i widza wiele rzeczy. 

Prof. Krasnodębski podkreślał, że nie możemy się zgodzić, aby przewodniczącym KE został Frans Timmermans.

Tolerancja dla arogancji

– Dla niektórych Unia Europejska to nowy przedmiot kultu półreliigjnego, powiązanego z fanatyzmem. To obiekt bezkrytycznej admiracji, wyraża się w machaniu chorągiewkami, śpiewanie "Ody do radości". To polityka niczym się nieróżniąca od tej krajowej. Tak jak w Polsce w 2015 roku odsunięto od władzy ludzi, którzy uważają się za właścicieli Polski, tak dzisiaj właściciele Unii Europejskiej czują się zagrożeni. Oni wszyscy byli w tych instytucjach, używali ich, decydowali swobodnie o kierunkach politycznych, personalnych. My nie mieliśmy mieć czegoś do powiedzenia. Oddelegowano nas do spełniania wyznaczonych przez nich zadań – tłumaczył w drugiej części programu.

"Co wolno Niemcom, nie wolno Polakom"

– Parlament Europejski znaczy dziś więcej niż znaczył. Ma większe możliwości. Przez swoje zróżnicowanie polityczne teraz się demokratyzuje. Nie będzie załatwiania spraw za zamkniętymi drzwiami – wskazał. Podkreślił, że "wszystkie procesy dysocjacji, różnicowania, pojawiania się nowych ruchów" są dla Polski korzystne.

– One zwiększają naszą rolę i możliwość podmiotowej polityki. Zamiast płakać nad brexitem, powinniśmy zastanowić się nad tym, jak to wykorzystać. Zamiast płakać nad niezgodą Niemców i Francuzów, powinniśmy bardzo aktywnie uczestniczyć i wykorzystywać tę sytuację do budowy naszej własnej pozycji. Wymaga to dziś znacznie większej umiejętności i sprawności. Znaczna część naszego aparatu państwowego pochodzi z poprzedniej epoki; oni ciągle myślą w kategoriach świata, który już minął – powiedział europoseł.

– Dokonaliśmy w 2015 roku kopernikańskiego zwrotu w polskiej polityce. Ciągle są ludzie przyzwyczajeni do tamtego układu i tamtego sposobu myślenia. Koalicja Europejska to szeroki, okrągłostołowy układ… nieprzypadkowo – tłumaczył prof. Krasnodębski.

– Musimy sięgnąć śmielej po nowe kadry ludzi wykształconych, być może jeszcze nie do końca przekonanych do naszego programu. Oferując im propozycje awansu, również w instytucjach europejskich, możemy sobie stworzyć nowe, o wiele bardziej kompetentne kadry – tłumaczył cel długofalowy.

– Musimy zadbać o to, aby mieć wysokich urzędników w Unii Europejskiej, Bruksela jest dla nas ważna. Musimy mieć tam wysyłanych najlepszych specjalistów. Powinniśmy lobbować znacznie skuteczniej, niż do tej pory. Powstaje na szczęście Dom Przemysłu i Handlu polskiego. Potem to oczywiście Berlin, Waszyngton, Paryż. Te wszystkie kluczowe stolice. Nie chodzi nawet o kierujących tymi placówkami, a bardziej o zestaw urzędników, którzy realizują politykę. Wszyscy wiemy, jak jest w różnych ministerstwach. Ważna jest też silna reprezentacja europosłów. Ważny będzie potem wybór komisarza i nasz wpływ na najważniejszych w UE – wymieniał kolejne cele.

"W ostatnich sześciu latach spłonęło ponad 100 chrześcijańskich kościołów we Francji"

– To jest bardzo poważny problem. Przeżywamy dziś załamanie wiary ludzi w model, paradygmat społeczno-polityczny.  Dziś skutki widać wyraźnie. To powoduje odpowiednią reakcję. Instytucje unijne, które dotychczas były opanowane przez tępą ideologię, głoszoną nawet przez tych, którzy uważają się za chrześcijańskich demokratów, dziś od tego odchodzą. Musimy tchnąć w nie nowego ducha. W tej kadencji to będzie zacięta walka, gdzie żadna ze stron nie będzie miała przewagi. Myślę, że dojdzie daleko idących zmian, może już pod koniec tej kadencji. Obecny kierunek polityczny Europy to utopia, której skutki widać coraz wyraźniej. Dziś dostrzegamy podobne zjawiska, jak miało to miejsce, gdy upadała utopia realnego socjalizmu – przyrównał.

Cele prof. Zdzisława Krasnodębskiego na najbliższą kadencję

– Przede wszystkim muszę zostać wybrany. Staram się obecnie przekonywać wyborców w Wielkopolsce, co do swojej osoby. Mam nadzieję, że mi się to uda – wskazał polityk. Dodał, że w Parlamencie Europejskim chciałby wykorzystać swoje kompetencje, które wypracował na przestrzeni lat. – Są też konkretne cele, zaczynając od polityki energetycznej, po politykę bezpieczeństwa. Jak słuchałem części kandydatów, miałem wrażenie, że to polityczne fantasy. Łatwo powiedzieć: "będę walczył/a o polski interes" albo "trzeba kochać Unię Europejską" - to są tylko słowa. Jest różnica między słowami a czynami, a przede wszystkim, między słowami a umiejętnościami. Pokazałem w tej kadencji, że pewne rzeczy w sprawny sposób potrafię przeprowadzać. Dlatego też kandyduję. Gdybym sam swoją pracę oceniał jako przeciętną lub niedoskonałą, wróciłbym do swojego dawnego zawodu – przedstawił swoje motywacja i cele.

Na koniec wskazał, że "z tamtej strony padają hasła: "teraz albo nigdy"." – Przekonajmy Koalicję Europejską i ich sympatyków, że prawdziwe jest to drugie. Że nigdy już nie dojdą do władzy – podsumował.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy