„Polska na dzień dobry”. Ziemkiewicz: W czasie pandemii wyrosło nam pokolenie dzikusów z przekrwionymi oczami

Fot. Unsplash/AHMED HINDAWI

Ilona Januszewska rozmawiała z Rafałem Ziemkiewiczem m.in. o sytuacji mniejszości polskiej na Białorusi i nowych obostrzeniach

– Niewiele tutaj możemy zrobić – powiedział Rafał Ziemkiewicz, pytany o sytuację na Białorusi. – W pewnym sensie nam zachowanie białoruskiego dyktatora wyprostowało nam myślenie o tym, jak powinniśmy postępować wobec tego kraju – dodał. - Jeżeli mieliśmy jakiś dylemat, czy powinniśmy wspierać demokrację na Białorusi, czy wspierać mniejszość polską, to już nie mamy – wyjaśnij.

– Mamy fatalne doświadczenia z Białorusią. Łukaszenka wytypował sobie Polaków, jakiś czas temu jako kozła ofiarnego, żeby stworzyć propagandowy stygmat: Białoruś jest wierna jemu, tylko Polacy to mąciciele sfinansowani z Polski przez NATO, czyli przez amerykańskie dolary. Bardzo to podobne do wydarzeń z marca 68 r. Niestety płacą za to nasi rodacy – stwierdził Rafał Ziemkiewicz.

– Związek Polaków na Białorusi nie prowadził działalności politycznej, trzymał się tego, co ma w statucie – dodał publicysta. – To rozpaczliwa akcja ze strony reżimu, który chce napiętnować Polaków jako wichrzycieli – mówił.

Rafał Ziemkiewicz zauważył, że nie jesteśmy jednak całkiem bezradni wobec reżimu. – Większa część eksportu białoruskiego to surowce nieprzetworzone, które są przesyłane przez polskie koleje. Oczywiście najpierw trzeba będzie Łukaszenkę postraszyć. Nie wyobrażam sobie, jak Łukaszenka widzi eksport swoich towarów z pominięciem Polski – stwierdził.

Pytany o nowe restrykcje, gość programu powiedział, że „przy tym stanie służby zdrowia trudno mu sobie wyobrazić, co innego można zrobić”. Generalnie Rafał Ziemkiewicz jest jednak przeciwny lockdownom. – Lockwnem wypłaszcza się liczbę zachorowań, ale co potem? W imię powstrzymania wirusa nie można zabić gospodarki. Następuje wywłaszczenie Polaków, ludzie tracą oszczędności życia, już słyszymy, że hotele, siłownie będą wykupowane – zauważył publicysta.

– Problemem nie jest liczba łóżek, ale brak personelu do obsługi pacjentów. Brak w Polsce lekarzy, jest katastrofa jeśli chodzi o ratowników, pielęgniarki. Nie przeprowadza się normalnych zabiegów, na karetkę na Mazowszu czeka się pół doby albo i dłużej. Już po roku wiemy, że lockdown nie daje perspektywy długotrwałej poprawy – mówił Ziemkiewicz.

– W tym czasie wyrosło nam pokolenie dzikusów z przekrwionymi oczami, którzy kilkanaście godzin dziennie spędzają przed monitorami. Nikt nie liczy tych społecznych kosztów – stwierdził publicysta. – Rozumiem, że społeczeństwu jest już bardzo trudno wytrzymać – dodał.

Źródło: TV Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy