„Polska na Dzień Dobry”. Sakiewicz: W akcji „media bez wyboru” nałożyło się na siebie trochę psychologii, trochę polityki i trochę walki o pieniądze

C. Schwarz/Unsplash

Dziś rano red. Tomasz Sakiewicz w programie prowadzonym przez Ilonę Januszewską m.in. wyjaśnił motywy kierujące akcją „media bez wyboru”, analizował sytuację w Porozumieniu i skomentował pozwy zapowiedziane przez Onet.

– W akcji „media bez wyboru” widać histerię przeciwników rządu, którzy znajdują się w wielu mediach – mówił Tomasz Sakiewicz. Dodał, że potężne grupy medialne, takie jak Springer czy Agora, są w stanie tworzyć działalność opozycyjną wobec rządu i chciały wykorzystać tę szansę.

Redaktor przypomniał, że projekt jest daleki od zakończenia. – Protest na tym etapie nie ma sensu. Jest na etapie konsultacji, a wywołuje tak silne emocje. Grodzki mówi o braku teleranka, czyli o stanie wojennym – zauważył Sakiewicz. – Z jego koneksjami politycznymi byłbym ostrożny z takimi porównaniami – dodał.

Tomasz Sakiewicz zauważył, że pewnej grupie „będzie chodziło o pewne pieniądze”. – Nie są to gigantyczne pieniądze – dodał.

Gość programu odniósł się do informacji o tym, że pomysł na akcję „media bez wyboru” pojawił się w redakcji TVN. – To najbardziej antyrepublikańska stacja, jaka się trafiła. Poczuli krew po sytuacji z Trumpem w USA – mówił. Dodał, że efektem było jednak to, iż protestujący „ośmieszyli się”. – Silne wzrosty oglądalności TV Republika i innych mediów, które nie protestowały, pokazują, że to był duży błąd. Przejęliśmy narrację o tych wydarzeniach nawet wobec tych, którzy na co dzień korzystają z tamtych mediów – mówił Sakiewicz,

Prowadząca zapytała gościa programu o zarzuty mediów protestujących o brak solidarności ze strony tych nieprotestujących, przypominając, że kiedy dziennikarze mediów prawicowych nie byli wpuszczani na konferencje prasowe, ci sami dziennikarze nie stawali w ich obronie. – Ci ludzie nie mają żadnych standardów. Mówienie przez nich o zasadach, solidarności, to cyrk. Mówią to po to, żeby niezorientowani się na to nabrali – powiedział publicysta. Kiedy są stawiani przed sądem za oczywiste przestępstwa, na przykład jazdę po pijanemu, to podnosi się wrzask, że to nagonka polityczna. Kiedy oni stawiają mnie przed sądem, a sąd uniemożliwia mi obronę, odmawiając możliwości wypowiedzi, to według nich wszystko jest w porządku – podsumował Sakiewicz.

Gość programu zauważył, że nieprawdziwy jest zarzut, iż ustawa ogranicza wolność słowa. – Przeczytałem wszystkie paragrafy, żaden nie dotyczy wolności słowa – powiedział redaktor naczelny „Gazety Polskiej”. – Oczywiście jest to dodatkowa danina, która powoduje, że trudniej się prowadzi biznes. Ale to nie dotyczy tylko lewicowych albo prawicowych mediów, lecz tych z pewnym kapitałem – mówił.

Przypomniał też dysproporcje między podatkami płaconymi przez Polsat a tymi odprowadzanymi do budżetu państwa przez TVN. – To niedopuszczalne, żeby największe zagraniczne koncerny nie płaciły podatków. Unikają tego, jak mogą – zauważył.

Tomasz Sakiewicz analizował także sytuację w Porozumieniu. – Awantura wynika z zaszłości z ubiegłego roku, ale także z zapisów statutowych – powiedział.

PiS ma pewne rezerwy, m.in. Ruch Kukiza – stwierdził Sakiewicz. – Może się przez 2,5 roku doczołgać z większością sztukowaną bez Gowina – dodał. Jak się rozwinie ta sytuacja? – Być może powstaną dwa ugrupowania: jedno bliżej PiS, drugie bliżej PO. Albo Gowin będzie dryfował poza koalicję rządową – mówił publicysta.

Tomasz Sakiewicz stanął także w obronie Krzysztofa Wyszkowskiego, wobec którego wydawca Onetu wystosował pozew. – Wyszkowski jest postacią szczególną. To współtwórca „Solidarności”, jeden z tych, którym zawdzięczamy wolność. Nawet jeśli Onet miałby rację, powinien się zastanowić przed takim pozwem. A wygląda na to, że tak średnio ma rację. Trzeba pamiętać, że nieprawdę zaczął pisać Onet – zauważył gość programu.

Źródło: TVRepublika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy