Piekło na ziemi. 76. rocznica pierwszego transportu polskich więźniów do Auschwitz

Damian Cygan 14-06-2016, 12:40
Artykuł
Załadunek więźniów do wagonów. Dworzec kolejowy w Tarnowie, 14 czerwca 1940
WIKIPEDIA/ DOMENA PUBLICZNA

14 czerwca 1940 r. do niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz dotarł pierwszy masowy transport, w którym znalazło się 728 Polaków przywiezionych z więzienia w Tarnowie. Dziś, oddając hołd pomordowanym w hitlerowskiej machinie śmierci, obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Nazistowskich Obozów Koncentracyjnych i Obozów Zagłady. Ze względu na pojawiające się wciąż kłamliwe określenia o "polskich obozach śmierci" czy "polskim SS", to odpowiedni czas, by jednoznacznie przypomnieć, kto był ofiarą, a kto katem.

Obóz Auschwitz, założony z rozkazu szefa SS Heinricha Himmlera, został zorganizowany dla Polaków i oni też byli pierwszymi jego więźniami politycznymi. Otwarty 10 miesięcy po wybuchu wojny był pierwszym obozem koncentracyjnym na okupowanych ziemiach polskich. Wraz z założonym w 1941 r. obozem na Majdanku i obozem Stutthof, stanowił jedno z głównych miejsc deportacji i wyniszczania Polaków. Po wybuchu powstania warszawskiego w 1944 r. osadzono w nim ok. 13 tys. mieszkańców stolicy.

31 – 758

W latach 1940-45 do Auschwitz trafiło około 150 tys. Polaków, z których blisko połowa zginęła na skutek głodu, bicia, chorób, katorżniczej pracy, braku opieki lekarskiej, egzekucji przez rozstrzelanie, zastrzyki fenolu lub w komorach gazowych. Wielu umierało już w trakcie transportów, a także podczas. tzw. Marszów śmierci. W 1942 r. Niemcy wybudowali Auschwitz-II Birkenau, który stał się miejscem zagłady Żydów z całej Europy. W sumie w obozie życie straciło przeszło 1,1 mln mężczyzn, kobiet i dzieci.

76 lat temu, w pierwszym transporcie Polaków do Auschwitz, przywieziono gimnazjalistów, studentów i wojskowych, których ujęto jesienią 1939 r. i wiosną 1940 na terenie Słowacji oraz w różnych miejscowościach południowej Polski. W obozie szybko znaleźli się również młodzi harcerze, aresztowani w ramach tzw. akcji AB, zarządzonej przez Hansa Franka, generalnego gubernatora okupowanych ziem polskich. Z 728 więźniów deportowanych z Tarnowa do Auschwitz wojnę przeżyło 298, zginęło 272, a w przypadku 158 los jest nieznany. Otrzymali oni numery od 31 do 758. Umieszczono ich na okres kwarantanny w budynkach dawnego Polskiego Monopolu Tytoniowego, gdzie dziś znajduje się Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa im. rotmistrza Witolda Pileckiego.

Dokonać niemożliwego  

"Przybyliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi, to mają prawo żyć nie dłużej, niż dwa tygodnie, księża miesiąc, reszta trzy miesiące". Tak przywiezionych do Auschwitz Polaków "witał" Karl Fritzsch, kierownik i zastępca komendanta obozu Rudolfa Hössa. Przemówienie Fritzscha tłumaczyło osadzonym dwóch więźniów, którzy znali język niemiecki. Od pierwszych dni pobytu, Auschwitz stał się dla Polaków piekłem na ziemi. Bito i doprowadzono ich do psychicznego załamania. Opętani nienawiścią niemieccy oprawcy, w szczególności znęcali się nad osobami starszymi i chorymi.

Informacje i czyste dane statystyczne, dotyczące powstawania obozu oraz liczby zamordowanych więźniów, robią bezsporne wrażenie. Wracając myślami do tamtych czasów, zawsze zadaję sobie pytanie, jak można było wytrzymać tę niewyobrażalną gehennę? Dlaczego tylu niewinnych ludzi zginęło, a część była jednak w stanie przeżyć? Wyjście z Auschwitz wydawało się niemożliwe, choć przeczy temu postać Witolda Pileckiego. Heroiczna postawa rotmistrza, który w niemieckiej machinie śmierci spędził 947 dni, pokazuje, że nawet wobec tak potwornego okrucieństwa, jeden człowiek może dokonać niemożliwego.

"Wytrzymałem, więc jestem"

"Nadzieja tliła się w niejednym sercu prześladowanego i umęczonego więźnia. Najczęściej – niestety – okazywała się złudzeniem, irracjonalnym odczuciem. Przeżycia i doznania w obozie często przestały możliwości wytrzymania, przetrwania słabszych więźniów, z mniej odpornymi strukturami psychofizycznymi. Bez wątpienia i ja do nich się zaliczałem. Moja wrodzona wrażliwość i fizyczna słabość właściwie powinny wyeliminować mnie z walki o życie już w pierwszych miesiącach pobytu. A jednak przeżyłem" – pisał w książce "Wytrzymałem, więc jestem" Tadeusz Sobolewicz.

Ten były więzień, którego deportowano do Auschwitz w listopadzie 1941 r., przeżył obóz, i w maju 1945 r. w okolicach Regensburga doczekał wyzwolenia. Po wojnie, przez wiele lat spotykał się z młodymi ludźmi z Polski i Niemiec, opowiadając im o swoich losach i przyczyniając się do porozumienia obu narodów. Zmarł w ub. r. w Krakowie. Miał 90 lat.

Dlatego dziś, w dniu 76. rocznicy pierwszego transportu Polaków do Auschwitz, oddając hołd pomordowanym, musimy głośno przypominać o niemieckiej odpowiedzialności. Oni wszyscy zginęli tylko dlatego, że byli Polakami i nie godzili się na hitlerowską okupację. Chcieli żyć, ale ich rzeczywistość zamieniono w piekło. Pamiętajmy o tym – w imię prawdy historycznej.

Źródło: telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy