W dokumencie podkreślono, że w porównaniu z 2015 r. liczba ataków spadła o ok. 9 proc. Wśród ponad 34 tys. osób, które zginęły w zamachach, ok. 11,6 tys. to zamachowcy samobójcy. Akty terroru miały miejsce w 108 krajach, z tego 87 proc. wszystkich wypadków i 97 proc. ofiar dotyczyło krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i Azji Południowej. Największym zamachem był ten z lipca ub.r. w Bagdadzie, gdzie w wyniku detonacji samochodu pułapki śmierć poniosły 382 osoby. Irak jest też krajem, w którym dokonano dziewięciu z jedenastu najkrwawszych ubiegłorocznych zamachów.

Z raportu amerykańskich badaczy opublikowanego w czwartek wynika również, że choć zagrożenie terrorystyczne w Europie Zachodniej jest wciąż wysokie i dochodzi tam do licznych aresztowań oraz zamachów, to region ten jest relatywnie bezpieczny, gdyż w ub.r. był celem ok. 2 proc. wszystkich ataków terrorystycznych.

To jednak jedynie liczby, a o skali zagrożenia islamskim terroryzmem w Europie świadczą m.in. wczorajsze doniesienia belgijskiego dziennika „L’Echo”, który podał, że od początku br. tamtejsza prokuratura wszczęła aż 189 spraw związanych z terroryzmem, co daje średnią 23 nowych spraw miesięcznie. Problem w tym, że spośród 32 prokuratorów, pracujących w belgijskiej prokuraturze generalnej, ściganiem terroryzmu zajmuje się zaledwie 12. Od stycznia 2015 r. udało im się postawić przed sądem blisko 300 osób, mających związek z islamskim ekstremizmem. Warto również przypomnieć, że od momentu ubiegłorocznych zamachów w Brukseli na terenie całego kraju obowiązuje trzeci w czterostopniowej skali poziom zagrożenia terroryzmem