Niesamowite! Zobacz jaką rolę w naszej historii pełni Maryja. I dlaczego trzeba bronić Jej wizerunku przed bluźnierstwem!

ks. Jan Sochoń 26-07-2019, 09:44
Artykuł
Fot. Maciej Górnicki/Opoka.org.pl/CC BY

Trudno wyobrazić sobie chrześcijańską kulturę Zachodu bez obecności Maryi, Matki Jezusa. Z tej racji dogmatyczna mariologia rozwija się w Kościele niemal od chwili jego ukonstytuowania i — poprzez wielkie projekty św. Ireneusza, św. Augustyna, św. Anzelma czy św. Bernarda — trwa aż do dzisiaj, włączając Maryję w Boży plan zbawienia ludzkości. Oczywiście, pierwiastek męski pozostaje dominujący, co wcale nie oznacza, że duch maryjny traci na znaczeniu. Jest on tylko dyskretny, jak niezbyt obfita jest ewangeliczna opowieść o Matce Zbawiciela. Wydarzenia z Jej życia są jednak na tyle liczne, że na ich podstawie można budować szerokie interpretacje teologiczne, i zarazem na tyle głębokie, że nigdy nie mogą przybrać rozstrzygającego kształtu. Dlatego wraz z coraz mocniejszym oddziaływaniem pierwotnego Kościoła na świat świadectwo apostolskie o Maryi przenikało na tereny państw przyjmujących chrzest - pisze ks. Jan Sochoń w magazynie "Msza Święta".

Kiedy Mieszko I, polski władca, tak właśnie uczynił, doszło do włączenia terenów przez niego kontrolowanych w orbitę chrześcijaństwa obrządku łacińskiego. Od razu też zaczęto stawiać kaplice i kościoły pod wezwaniem Najświętszej Maryi Panny, widząc w Niej orędowniczkę, wspomożycielkę, opiekunkę ziemi, patronkę budującej swą plemienną tożsamość Ojczyzny. Na przecięciu się dróg, na skrajach pól i ogrodów pojawiły się drewniane wyobrażenia Chrystusa i Matki Bożej z Dzieciątkiem. Powstała Bogurodzica — „carmen patrium”, niedościgniony wzorzec poetyckiej maestrii, traktowana powszechnie jako hymn narodowy i konieczny element rytuałów koronacyjnych. Jan Paweł II podczas swojej pierwszej pielgrzymki do ojczystego kraju podkreślał, że Polacy Bogurodzicę powinni przyjmować jako wyznanie wiary, własne Credo, katechezę i dokument chrześcijańskiego wychowania. Kultura polska — dodawał — ma swoje źródło w Ewangelii, bez której cywilizacja prawdziwie godna człowieka nie zdoła się rozwinąć. Dlatego wciąż mamy wyśpiewywać słowa tej wspaniałej pieśni-orędzia, tak jak śpiewano ją w najważniejszych i zarazem najtrudniejszych chwilach tworzenia suwerenności Polski i walki o jej zachowanie.

Książę Władysław Opolczyk, namiestnik na Rusi króla węgierskiego Ludwika, sprowadził paulinów z Węgier i w 1382 lub 1384 z Bełzu obraz Matki Bożej do Częstochowy. Niebawem stał się on narodową ikoną, sygnałem jedności państwa, wyrazem konfesyjnej ortodoksji. Przynależał do znacznego zestawu wizerunków, których pierwowzór znajdował się w Konstantynopolu, gdzie zwano go Hodegetria, co znaczyło „Ta, co wskazuje drogę”. Bo rzeczywiście na tym przedstawieniu Maryja wskazuje prawą dłonią Chrystusa, który wszak powiedział o sobie, że jest „drogą, prawdą i życiem”. Jest więc Przewodniczką ku Zbawicielowi świata, a także znakiem opieki Bożej nad państwem. W ten sposób maryjność bezpośrednio poświadczała chrystocentryzm doktryny chrześcijańskiej.

Takie same funkcje zaczęła spełniać w Polsce jej kopia umieszczona w sanktuarium jasnogórskim. Ale nie tylko. Podczas wojen przed tą Świętą Podobizną, przesiąkniętą łagodnym smutkiem i od pewnego czasu z dwoma cięciami po prawej stronie twarzy, składano sztandary, vota, wyrazy wdzięczności i hołdu. Porządek polityczny zespolił się więc w pewien sposób z porządkiem religijnym. Sprawy Kościoła stały się odtąd nieodłączną cząstką społeczno-politycznego krajobrazu. Najprawdopodobniej Grzegorz z Sambora (1523-1573) w łacińskim poemacie Częstochowa, przedstawiając dzieje obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, nazwał Maryję Królową Polski i Polaków, natomiast Maciej Kazimierz Sarbiewski, „chrześcijański Horacy”, jak go wtedy nazywano, w kilkadziesiąt lat później w swoich utworach rozpowszechnił ideę znamiennej opieki Maryi nad Polską, określając Ją mianem Wielkiej Polski Obrończyni (magna Poloniae Tutela). W połowie XVII wieku mówiono i pisano już powszechnie o Maryi jako Królowej Polski.

Wyjątkowe w swoich dalekosiężnych skutkach okazały się wydarzenia związane z nawałnicą szwedzką i heroiczną obroną Jasnej Góry w końcowych miesiącach 1655 roku. Literacką wersję tych czasów przedstawił Henryk Sienkiewicz w Potopie, starając się „pokrzepić serca” swoich rodaków. W przeciwieństwie do ówczesnej publicystyki historycznej nie był pesymistą, choć wiedział, że sytuacja Rzeczypospolitej po kilkunastoletnich wojnach była niemal katastrofalna, i to we wszystkich dziedzinach życia, w gospodarce, ustroju politycznym, kulturze. Dlatego wołanie o wsparcie płynące z nieba stawało się w tych okolicznościach coraz silniejsze. Krytykował magnaterię odpowiedzialną w zasadzie za narodowe klęski, pozbawioną żaru patriotycznego, nastawioną egoistycznie, w przeciwieństwie do wielu wybitnych jednostek wywierających pozytywny wpływ na losy państwa. Zachęcał, że oprócz nadziei pokładanej w nowych układach politycznych należy zawierzyć Bogu, zwłaszcza oddać się pod opiekę Matki Jasnogórskiej.

Ta romantyczna z natury wizja znalazła szeroki oddźwięk wśród Polaków i do dzisiaj ma swoich solennych zwolenników. Jan Matejko, tworząc historyczny fresk Śluby Jana Kazimierza, umocnił ten optymistyczny obraz siedemnastowiecznej historii Polski; potwierdził znaczenie wiary i religii w ostatecznym zwycięstwie nad Szwedami. Podobnie uczynił, malując tryptyk Królowa Korony Polskiej, obraz w ścisłym sensie religijny, co u niego było rzadkością. Malowidło (dzisiaj zaginione) przedstawia procesję, podczas której tron Matki Bożej z Dzieciątkiem niosą królewicz Kazimierz i św. Jacek. Oprócz nich wśród tłumu postaci widzimy królową Jadwigę w otoczeniu dzieci i wielu innych świętych oraz bohaterów narodowych. Stało się więc coś niebywale fascynującego. Oto Maryja, pełna łask, wskazująca na swojego Syna, znalazła najbardziej godne i pierwsze miejsce w sercach Polaków wszystkich stanów. Szczególnie jednak we wrażliwości zwykłych ludzi, odznaczających się prostą, „ludową wiarą”, ale bardzo gorącą, zaangażowaną, uwidacznianą w gestach liturgicznej pobożności.

Matejko stał się w ten sposób niejako nowym profetycznym „Królem-Duchem” polskiego narodu, sławiącym jego bohaterskie dzieje, zapowiadającym przyszłe odrodzenie kraju, a w szerszej perspektywie umacniał przekonanie o tym, że dobro ostatecznie pokonuje wszelkie zło, jak to sugeruje Bitwa pod Grunwaldem. Nie dziwi przeto, że sławiono Bogarodzicę publicznie i w modlitwach prywatnych, pisano niezliczone kantyczki, wiersze, piosenki. Najwięksi twórcy wznosili się na niebywałe poziomy „teologii literackiej i malarskiej”, gruntując obecność Maryi w powszechnej świadomości Polaków.

WIECEJ CZYTAJ TUTAJ

Źródło: Msza Święta

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy