Matthew Tyrmand: mamy nadzieję, że w ciągu dwóch najbliższych lat będziemy mieć „Złego” na dużym ekranie

Artykuł
Telewizja Republika

W programie "Koniec systemu" na antenie Telewizji Republika gościem red. Doroty Kani był Matthew Tyrmand, publicysta.

– Pierwszą książką mojego ojca, którą przeczytałem była jego pierwsza książka napisana w języku angielskim ok. 1970 roku. Nazywała się „Zapiski dyletanta”. Był to dziennik z jego doświadczeń w USA - było to pod koniec lat 60. XX wieku, a więc u szczytu rewolucji kontrkulturowej. To był bardzo interesujący czas dla antykomunistycznego i konserwatywnego intelektualisty, który znalazł się w Ameryce po raz pierwszy. Kiedy czytałem tę książkę miałem mniej więcej 12/13 lat więc dopiero zaczynałem formułować własne poglądy intelektualne. To czego dowiedziałem się o latach 60. odcisnęło się na mnie w formie konserwatywnego myślenia. Ta książka wprowadziła mnie w sposób myślenia mojego ojca na poziomie, którego jeszcze nie znałem - powiedział na antenie Telewizji Republika Tyrmand.

– Obecna saga, w którą jestem uwikłany to nowy film „Pan T”. Moim zdaniem i tak uważa również większość analiz dziennikarskich, że dzieło to jest mocno zaczerpnięte z dzienników mojego ojca.  Rozmawiałem o tym z Onet.pl i innymi portalami dziennikarskimi, przedstawiłem to co wydarzyło się przez ostatnie pół roku. Ten film ma zostać wkrótce wydany, a my wraz z zespołem oceniliśmy wszystkie opcje prawne. Liczymy, że dojdziemy do porozumienia w tej sprawie, którą nazywamy domniemanym naruszeniem - tłumaczył.

– Myślę, że wielu ze mną się zgodzi, że „Zły” to najlepsza powieść mojego ojca. To jest jedna z najważniejszych powieści XX wieku. Potencjalna adaptacja, o której mówimy nie dotyczy II wojny światowej, ale czasów po jej zakończeniu. Polska – Warszawa zrujnowana pod koniec wojny i dystopia, która wtopiła się w ruiny miasta, a komuniści przejęli kontrolę w okresie stalinowskim. To opowieść o walce dobra ze złem, w której zła postać zamienia się w obrońcę i wybawiciela mieszkańców Warszawy. Nie ma nic bardziej filmowego niż to. Od dziesięcioleci oczekuje się, że ta powieść zostanie zekranizowana. Mam listy mojego ojca z 1980 roku, które wskazują, że TVP chciała wówczas stworzyć produkcję „Złego” co z jakiś powodów nigdy nie doszło do skutku. Oczywiście było wiele kontrowersji w stosunku do poprzednich wersji potencjalnych ekranizacji. Ksawery Żuławski był pierwotnie przymierzany do roli reżysera. Zwolniłem go jednak, ponieważ uważałem, że jego wizja była zbyt mocno sprzeczna z wizją mojego ojca. Nie rozumiał on przekazu leżącego u podstaw powieści. On jest postmodernistą i uważam go za francuskiego egzystencjalistę. Mój ojciec był z kolei konserwatywnym klasycystą – kimś kto wierzył w dobro i zło. Żuławski powiedziałby nie ma dobra czy zła – każdy z nas jest tak samo dobry, jak i zły. On zwyczajnie nie rozumiał przekazu książki. Kiedy był początkowo przymierzany do wyreżyserowania tego filmu – udzielił wywiadu „Gazecie Wyborczej”. Zapytano go czy ta książka była dla niego ważna i czy skoro jest Warszawiakiem czy zna ją. Odpowiedział: „przeczytałem ją, ale ja zrobię z tego coś świetnego”.  Gdy pokazałem to matce powiedziała, że muszę coś z tym zrobić i zrobiłem. Okazało się, że nie tylko jego wizja była sprzeczna ze spuścizną mojego ojca – Żuławski był złą osobą. Nie dało się współpracować z osobą tak niegodną zaufania. Zasadniczo był taki, jak można było oczekiwać od kogoś o jego reputacji, jednego ze skrajnie lewicowych aktywistów z grona tych, którym komuniści dali wszystko. To nie są wartości, za którymi opowiedziałby się mój ojciec ani ja więc musiałem się upewnić, że ten projekt nie zostanie zrealizowany i że stworzymy coś znacznie bliższego wizji mojego ojca - mówił publicysta. 


 

– Reżyser, którego wybraliśmy jest świetnym, ale wciąż raczej nieznanym talentem – to Mariusz Palej. Nakręcił już film „Za niebieskimi drzwiami” – to była pełna opowieść, niesamowita historia. To uczciwy facet, który rozumie Warszawę, książkę, wizję mojego ojca i od dwóch lat ściśle współpracujemy - powiedział nam Matthew Tyrmand.

Wyjaśnił, że w najbliższym czasie będą w stanie zebrać cały zespół i zaczną pracę nad filmem. – Naszym celem jest zakończenie pracy w przeciągu półtora roku i dostarczenia filmu rok później. Mamy nadzieję, że w ciągu dwóch najbliższych lat będziemy mieć „Złego” na dużym ekranie – dodał.

– Po tym, jak zwolniłem Żuławskiego spędziłem lata na rozmowach z wielkimi nazwiskami wśród polskich reżyserów. Był problem z tymi, którzy pochodzili z socjalistycznej szkoły filmowej, gdzie reżyser dostawał pieniądze de facto z rąk podatników. Producencie byli tam tylko po to, aby pociągi jeździły. Największym problemem było to, że wszyscy widzieli „Złego” jako platformę dla siebie, a nie platformę do zekranizowania największej powieści mojego ojca. U Paleja zauważyłem ogromny talent. Jest pracowity, ma duży wachlarz umiejętności i nie miał wybujałego ego, które by mówiło: „zamierzam stworzyć z tego własne dzieło”. On chce pracować w zespole, aby stworzyć film, który odda hołd dziele Leopolda Tyrmanda i pracy leżącej u jego podstaw. Dostarczymy tę pracę i odwzorujemy ją tak wiernie, jak to możliwe na miarę obecnych czasów. Wierzę, ze Mariusz Palej może być przez najbliższe kilkadziesiąt lat jednym z wielkich polskich reżyserów – również z uwagi na ten projekt, bo zrobi to dobrze – zapewnił Tyrmand. 

– Jeśli nie uda mi się zrealizować tego projektu będzie to moją porażką. Najważniejsze jest dla mnie przekazanie bogactwa świata stworzonego w „Złym”. Nędza okresu powojennego, niezdrowe społeczeństwo z ludźmi, którzy wrócili z wojny. Co najważniejsze był to szczyt poststalinizmu, brzydki i nieszczęśliwy okres, w którym prawda nie była w stanie zwyciężyć. System był ciemiężcą każdej chwili życia. Mój ojciec chciał opisać tę rzeczywistą, aby młodsze pokolenia mogły się z tego uczyć. W drugiej połowie lat 60’ wyjechał do USA, gdzie został natychmiast wyróżniony jako interesująca, inteligentna postać do ok. 1969 roku, kiedy lewica amerykańska przyjęła komunizm bardziej niż kiedykolwiek przedtem. Następnie został ekskomunikowany i ponownie ocenzurowany. Był w stanie wojny z tymi ludźmi i ich ideologiami. Powiedział, że nie chce sławy i pieniędzy tylko mówić prawdę. Żył pisząc, przedstawiając, analizując i dzieląc się tym czym był komunizm, co oznacza kultura i co było tak ważne w ideologiach, filozofiach, które tak mu się podobały – mówił gość red. Kani. 

Tyrmand zaznaczył, że przestał dbać o to co myślą na jego temat lewicowcy. – Zacząłem bić się z moimi nauczycielami ze szkoły w Nowym Jorku już w drugiej klasie. Miałem wtedy 8/9 lat. Zrozumiałem, a może zostało mi to przekazane przez doświadczenie mojego ojca czym jest lewicowość i jak szkodliwa oraz destrukcyjna jest dla społeczeństwa. Walczyłem z tym w bitwie idei podobnie jak mój ojciec – podkreślił.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy