Macierewicz o użyciu broni gładkolufowej przez policję 11 listopada: to absolutna skrajność

Artykuł
Starcia policji i uczestników Marszu Niepodległości na rondzie de Gaulle'a w Warszawie.
PAP/Wojciech Olkuśnik

- Policja ma wiele innych możliwości do wykorzystania w czasie burd niż strzelanie do ludzi. Sprawę wydarzeń 11 listopada w Warszawie trzeba dogłębnie wyjaśnić - mówił w Polskim Radiu 24, były szef MON, Antoni Macierewicz.

W środę ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Mimo że, zgodnie z zapowiedziami organizatorów miał być zmotoryzowany, wielu uczestników brało w nim udział pieszo. Podczas Marszu doszło do zamieszek, policja informowała m.in., że w stronę policjantów poleciały kamienie i race. KSP przekazywała, że "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwo innych ludzi". Do działań ruszyły pododdziały zwarte, które użyły środków przymusu bezpośredniego: gazu łzawiącego i broni gładkolufowej.

"Przeprowadzić w Polsce pucz"

- Prawdą jest to, że to część całościowej struktury ostatnich wydarzeń w Polsce, które zaczęły się atakiem środowiska LGBT uruchomionym po ogłoszeniu orzeczenia TK w sprawie ochrony życia, po to, by przeprowadzić pucz w Polsce, atakować kościoły i niewinnych ludzi - powiedział gość PR24, wiceszef PiS.

Jak dodał, wydarzenia ostatnich tygodni, mają aspekt międzynarodowy. - Prowokacje odbywają się z udziałem Antify. Doprowadzono do tego, że 11 listopada, duża część zmotoryzowanych, nie została wpuszczona, co zmieniło proporcje między dwoma strukturami. Antifa niewątpliwie brała w tym udział - podkreślił Antoni Macierewicz.

Zauważył, że trzeba wyjaśnić sprawę strzelania do ludzi, także do dziennikarzy. - Mamy jednak coraz więcej elementów obrazu wydarzeń 11 listopada. To wszystko dzieje się w specyficznej sytuacji gdy UE chce zmienić swój kształt polityczno-ideowy narzucając innym jednolitą strukturę prawną i ideową związaną z ideologią LGBT - dodał gość PR24.

"Broń gładkolufowa to skrajność"

Odnosząc się do działań policji 11 listopada, Antoni Macierewicz przypomniał, że brutalnie poszkodowany został fotoreporter "Tygodnika Solidarność", Tomasz Gutry, ale jak dodał, to nie jedyny poszkodowany podczas wydarzeń w Warszawie.

- To rzecz straszna, ale problem polegał nie tylko na dziennikarzach. Strzelano po prostu do ludzi i nie tylko w tym jednym miejscu, przy Empiku w Warszawie. Te sprawy muszą być do końca wyjaśnione bo strzelanie przez policję bronią gładkolufową to absolutna skrajność - zauważył były szef MON.

Źródło: materiały prasowe

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy