Liziniewicz o gdańskiej tragedii z 1995 roku: Lech Wałęsa mówił wówczas, że był tam chwilę po wybuchu, ale był "w przebraniu"

Artykuł
Telewizja Republika

– Ta sprawa była już opisana w książce "SB a Wałęsa: przyczynek do biografii", tylko była słabo udokumentowana. Wtedy była to analiza, ale dokumenty, które znalazł prof. Cenckiewicz są poszlaką, że z wybuchem w Gdańsku było coś nie tak – powiedział na antenie Telewizji Republika Agaton Koziński.

Agaton Koziński z "Polski The Times" oraz Jacek Liziniewicz z "Gazety Polskiej Codziennie" byli gośćmi "Politycznego Podsumowania Dnia" w "Wolnych Głosach" na antenie Telewizji Republika. 

"Wtedy przygotowywaliśmy się do kampanii wyborczej w 1995 roku, dla Lecha Wałęsy była to sprawa politycznego życia i śmierci"

Profesor Sławomir Cenckiewicz ujawnił wczoraj dokumenty, które mogą rzucać zupełnie inne światło na wybuch gazu do jakiego doszło 17 kwietnia 1995 roku w budynku przy ul. Wojska Polskiego w Gdańsku. Powołując się na swojego informatora, historyk pisze, że wybuch ten mógł być upozorowaną akcją UOP, która miała na celu przechwycenie dokumentów dotyczących Lecha Wałęsy.

– Ta sprawa była już opisana w książce "SB a Wałęsa: przyczynek do biografii",  tylko była słabo udokumentowana. Wtedy była to analiza, ale dokumenty, które znalazł prof. Cenckiewicz są poszlaką, że z wybuchem w Gdańsku było coś nie tak – powiedział Agaton Koziński. Dodał, że w tej sprawie pytania się mnożą. – Wiele jest też pytań o teczkę Lecha Wałęsy. Teczka istnieje, mimo że miała nie istnieć, nawet życzliwi historycy Lecha Wałęsy mówią, że jest ona prawdziwa – dodał.

Jacek Liziniewicz powiedział, że rozmawiał dziś z Krzysztofem Wyszkowskim, który przypomniał, co mówił wówczas Lech Wałęsa, który twierdził, że był tam chwilę po wybuchu, ale był "w przebraniu". – Nabiera to teraz trochę innego wyrazu, w świetle tych dokumentów. Wtedy przygotowywaliśmy się do kampanii wyborczej w 1995 roku, dla Lecha Wałęsy była to sprawa politycznego życia i śmierci – dodał dziennikarz "Gazety Polskiej Codziennie".

"Pojawia się jednak ryzyko, że ta współpraca trwała dłużej"

 – Mówimy o stosunkowo niewinnej teczce z szafy Kiszczaka, z lat 1970-1976 gdyby Wałęsa się do niej przyznał, gdyby powiedział, że faktycznie współpracował, że przeprasza, ludzie by mu to wybaczyli. Poziom napięcia jednak to sugeruje. Nikt z Polaków, uważam, że nie ma pretensji, że Lech Wałęsa "flirtował" z SB. Pojawia się jednak ryzyko, że ta współpraca trwała dłużej – wskazał Agaton Koziński.

Jacek Liziniewicz oznajmił, że "głównym zarzutem nie jest to, że donosił on na kolegów w latach 70-tych, ale chodzi głównie o to, np. w moim przypadku, że fakt, że donosił, że były teczki, że to wpłynęło zasadniczo na lata 90-te. – Widać jak go to uwiera, jak nie umie tego zrzucić – dodał Agaton Koziński.

Wracając do sprawy wybuchu w gdańskiej kamienicy z 1995 roku, dziennikarz "Polski The Times" wskazał, że "to jest Trybunał Stanu, bo prezydent staje przed Trybunałem Stanu". – Ale nie rozpędzajmy się, bo nie ma jeszcze twardych dokumentów, do których będzie się trudno dogrzebać – dodał.


 CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Michalkiewicz o gdańskiej tragedii z 1995 roku: Tajne służby, a zwłaszcza nasze, są zdolne do wszystkiego, a jeszcze partaczą robotę

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy