Lewica we Wrocławiu chciałaby wrócić do czasów stalinowskich?

Artykuł
Wikipedia

Wrocławska lewica uderza w Kongres Społeczny Europejskiej Stolicy Kultury 2016, bo nie podoba im się obecność jednego z prelegentów. Nazywają wydarzenie „skandaliczną karykaturą” oryginalnych planów, bo miało przecież nawiązywać do komunistycznego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju z 1948 r.

Wartość kultury

25 listopada we Wrocławiu ma rozpocząć się Kongres Społeczny ESK 2016: Kultura wartości – wartość kultury. Jak stwierdzają organizatorzy, punktem wyjścia do dyskusji przedstawicieli elit intelektualnych z całej Europy będzie 1050-lecie Chrztu Polski.

„Dzisiejsza sytuacja Polski, Europy i Świata stawia nas przed pytaniem o naszą tożsamość w kontekście tych gwałtownych przemian cywilizacyjnych. Kongres poświęcony będzie próbie odpowiedzi na wyzwania współcześni w kontekście konkretnych problemów. Jaka jest nasza (polska) tożsamość? Czy jest ona płynna? Co się na nią składa? Do jakiej cywilizacji należymy? Czy istnieje jeszcze cywilizacja chrześcijańska? Czy jesteśmy Zachodem czy Wschodem?” - piszą organizatorzy na stronie wydarzenia.

Co było, nie wróci... 

Formuła i założenia kongresu nie spodobały się jednak środowiskom lewicowym Wrocławia na czele z Zielonymi, Partią Razem i Krzysztofem Mieszkowskim z .Nowoczesnej. Otóż stwierdzają oni, że według założeń kongres miał nawiązywać do I Światowego Kongresu Intelektualistów w Obronie Pokoju, który odbył się w 1948 r. we Wrocławiu, a jego celem miała być debata o kondycji pokoju i demokracji w XXI w. Dodają, że kongres, który za dwa dni rozpocznie się we Wrocławiu będzie „nie tyle substytutem oryginalnych planów, co wręcz ich skandaliczną karykaturą”.

Warto przypomnieć, czym był ów I Światowy Kongres Intelektualistów w Obronie Pokoju, do którego odwołuje się lewica. Otóż była to propagandowa impreza komunistów i środowisk lewicowych z całego świata, podczas którego ostro krytykowano postawę „imperialistycznego” Zachodu. Również rzeczony „pokój”, którego miano bronić, należy rozumieć z pozycji radzieckich komunistów, czyli mniej więcej tak, jak obecnie KOD rozumie demokrację. Przy okazji kongres był częścią ultrapropagandowej imprezy, jaką była Wystawa Ziem Odzyskanych, mająca przed całym światem uprawomocnić istnienie granicy zachodniej Polski na Odrze i Nysie Łużyckiej.

"Kongres Wykluczenia i Nietolerancji" 

Ponadto wrocławskiej lewicy nie spodobali się specjalnie prelegenci prawicowo-katoliccy, a w szczególności Gerard van den Aardweg. Tak opisują go lewicowcy: „holenderski pseudo-psycholog homofob, uważający homoseksualizm za chorobę, którą można leczyć”. Oburzone środowiska piszą, że „goście i panele tego kongresu pozwalają nam bez dwóch zdań stwierdzić, że Kongres Społeczny ESK 2016 jest raczej Kongresem Wykluczenia i Nietolerancji ESK 2016”.

„Kongres Społeczny ESK 2016 jest najgorszą z możliwych, najbardziej skandaliczną wizytówką obchodów ESK Wrocław 2016!” - grzmią lewicowcy, a Mieszkowski dodaje, że to „rasistowska propozycja intelektualna”.

Zapewne lepiej byłoby zaprosić Daniela Cohn-Bendita, ulubieńca środowisk lewackich w Europie, fascynata pedofilii, a obecnie europosła?

 

 

Źródło: telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy