Legutko o sytuacji po wyborach w USA: monopol liberalno–lewicowy na świecie się umacnia

Artykuł
Zdjęcie ilustracyjne.
PAP/EPA

- Zwycięstwo Joe Bidena w wyborach prezydenckich w USA oznacza, że monopol liberalno–lewicowy na świecie się umacnia. Nurtom konserwatywnym w tej rzeczywistości będzie trudniej - mówi europoseł, szef EKR profesor Ryszard Legutko. Jak dodał, wybory pokazały też, że społeczeństwo amerykańskie jest bardzo podzielone.

 W zasadzie to było widoczne już przy wcześniejszych wyborach, w których wygrał Trump. Przez kilka dziesięcioleci żywa była teoria, że po II wojnie światowej cała amerykańska polityka przesunęła się do centrum i różnice między Republikanami i Demokratami są niewielkie. Mówiło się, że tak naprawdę Amerykanie zgadzają się politycznie. Widzimy od pewnego czasu, że tak nie jest. To już w pewnym sensie było widoczne za czasów prezydentury Ronalda Reagana. Obecnie podziały są bardzo wyraźne – zaznaczył.

"Część radykalna, nie uznaje żadnej debaty i argumentów"

Jego zdaniem cześć społeczeństwa, która wybrała Bidena, to część bardzo mocno lewicowo-liberalna. - Wyborcy Bidena to w dużej części antykonserwatyści, którzy odrzucają amerykańskie wartości takie jak rodzina, historia kraju, tożsamość. Zdaniem tej części społeczeństwa te wartości wymagają głębokiej rewizji. To część radykalna, która nie uznaje żadnej debaty i argumentów – wskazał.

W opinii prof. Legutki, zwycięstwo Bidena nie jest dobrym sygnałem dla świata zachodniego.

- Pokazuje, że ta liberalno-lewicowa pętla się zacieśnia. Za czasów Trumpa Ameryka była pewną alternatywą. Popierały go najprzeróżniejsze nurty polityczne i społeczne. Sam zresztą Trump jest postacią niedogmatyczną, nieortodoksyjną. Odrzucił główny nurt i stąd nie mówiło się tam o nim inaczej jak "kanalia". Padały słowa jeszcze bardziej niecenzuralne. Trump jednak doprowadził do wyłomu w liberalno-lewicowym monolicie – powiedział.

Zdaniem europosła, zwycięstwo Bidena pokazuje, że "monopol liberalno–lewicowy na świecie się umacnia, a nurtom konserwatywnym w tej rzeczywistości będzie trudniej". - Poczucie braku alternatywy będzie rosło. Nie spodziewam się, że nastąpi szybki sojusz Brukseli z Waszyngtonem. Napięcia będą, bo w Europie Zachodniej nastawienie antyamerykańskie jest dość silne. Nie wiem, co zmieni Biden, czy zmieni politykę bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych. Za wcześnie, żeby to powiedzieć. Mówi się, że zwykle politycy amerykański zawsze robią mniej, niż obiecują, bo rzeczywistość stawia opór. Zobaczymy – wskazał.

Biden ogłosił swoją wyborczą wygraną, ale Donald Trump nie uznał zwycięstwa rywala. Utrzymuje, że w procesie wyborczym dochodziło do nieprawidłowości, a jego obóz składa i zapowiada kolejne skargi sądowe. W żadnym ze stanów nie doprowadziły one do odwrócenia rezultatu na korzyść obecnego gospodarza Białego Domu.

W Kolegium Elektorów, które przywódcę USA wybierać będzie 14 grudnia, Biden może liczyć na 306 głosów, a Trump na 232. Do zaprzysiężenia 46. prezydenta USA dojdzie 20 stycznia.

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy