Lech Wałęsa z wizytą w "szkole szpiegów"

Artykuł
Telewizja Republika

W magazynie "Koniec systemu" wyemitowane zostało unikalne nagranie z 1992 - rejestracja wizyty Lecha Wałęsy w tajnym ośrodku szkoleniowym PRL-owskiego Departamentu I MSW, a pózniej Agencji Wywiadu w Kiejkutach Starych, tzw. "szkole szpiegów" PRL.

Film będący w zasobach IPN-u został zrealizowany przez redakcję wojskową TVP i kancelarię prezydenta RP. Tytuł: ,,Tajne specjalnego znaczenia''.

Film opisuje wizytę Lecha Wałęsy w ośrodku kształcenia kadr wywiadowych w Kikutach Starych we wrześniu 1992. Lechowi Wałęsie towarzyszyli m.in. Mieczysław Wachowski, Andrzej Milczanowski (ówczesny minister spraw wewnętrznych) Andrzej Drzycimski (rzecznik prasowy prezydenta), Jerzy Konieczny (szef Urzędu Ochrony Państwa).

– Żaden z wywiadów na świecie nie prowadzi naboru kandydatów na tej zasadzie, że ktoś się zgłasza do pracy w wywiadzie. Ci ludzie są bardzo precyzyjnie dobierani, w Anglii są oni wśród najlepszych wypowiedzi uczelni, zresztą wszystkie szanujące się wywiady tak dobierają. Wywiad bardzo często utożsamiany jest z dawną służbą bezpieczeństwa, jest to szalenie krzywdząca pomyłka. Dlatego, że służby wywiadu nigdy nie funkcjonowały w ramach Służby Bezpieczeństwa  – mówiła Irena Popoff, rzecznik prasowy UOP 

– Nie było prostej drogi dojścia do III Rzeczpospolitej. Wszyscy najwięksi bohaterowie, czym więksi, naprawdę mieli skomplikowany żywot. Dlatego zastanawianie się nad tym, rozliczania są niezbędne, jeśli chodzi o fakty historycznie, ale przede wszystkim wyzwanie, wyzwanie powstaje III Rzeczpospolita, nie ma odwrotu. Pytanie jest jakie ona będzie - mówił Lech Wałęsa na materiale video. 

Film obejrzał profesor Sławomir Cenckiewicz, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego, zastępca przewodniczącego kolegium IPN.

– Dlaczego Lech Wałęsa pojechał akurat w tym czasie do kadr wywiadowczych. Wrzesień 92 roku, już po nocnej zmianie, po odwołaniu rządu Jana Olszewskiego? - zapytała Dorota Kania. 

– W tego typu wizytach nie ma niczego zaskakującego. Władze politycznego są od tego, żeby nie tylko nadzorować służby, korzystać z ich informacji, ale również od tego, żeby je od czasu do czasu wizytować. To jest rzecz zupełnie naturalna. (...) Trzeba powiedzieć, że ten wrzesień 92 roku i kontekst samej postaci każe nam pomyśleć o tym, że poza tymi naturalnymi związkami prezydenta ze służbami, jest tutaj na rzeczy coś więcej - stwierdził profesor Cenckiewicz. 

– Co najbardziej zwróciło uwagę w tym filmie? - dopytywała prowadząca. 

 – Ten związek sprawy osobistej. Tam jest w pewnym momencie o tym, że wielkie postacie mają różne bardzo skomplikowane fragmenty swoich życiorysów a najważniejszy jest ten cel, który się osiąga. To jest zresztą charakterystyczna cecha Wałęsy. (...) On bardzo często w taki czy inny sposób powraca do swojej osobistej sprawy związanej z przeszłości agenturalną. To jest oczywiście taki kontekst. Wrzesień 92 roku to jest taki czas, kiedy Wałęsa jest już po lekturze pierwszej części dokumentów na swój temat, które stały się podstawą wykonania uchwały Sejmu z maja 92 roku przez ministra Antoniego Macierewicza, czyli oglądał po prostu zachowane materiały na temat agenturalnej działalności siebie jako TW pseudonim ,,Bolek'' - mówił historyk. 

– Na tym filmie widać, że on się zwraca do tych adeptów szkoły wywiadu, jakby oni wiedzieli. Tam były osoby, które wiedziały o jego przeszłości - spytała redaktor Kania. 

– Chyba największa wiedzę na temat przeszłości Wałęsy, nie tylko tej agenturalnej, posiadał Andrzej Milczanowski, bo interesował się Wałęsą w czasie kiedy nie był jeszcze ''Wałęsiakiem'', tylko wtedy kiedy był związany z Tadeuszem Mazowieckim i wtedy przecież pracował w Urzędzie Ochrony Państwa i on był również tą osobą, która zbierała materiały chociażby w okresie kampanii prezydenckiej roku 90-tego, kiedy to Urząd Ochrony Państwa bardzo tą sprawą przeszłości agenturalnej Wałęsy żył. Natomiast pozostałe osoby w taki czy inny sposób na pewno o nim również wiedziały. Nie widzimy tutaj na zdjęciach na przykład Gromosława Czempińskiego, który się wywodzi z wywiadu cywilnego, nie wykluczone, że on tam był - powiedział gość Telewizji Republika. 

– Ale Gromosław Czempiński publicznie stał się późno znany - zauważyła Dorota Kania. 

– Ze względu na to, że uznano, że właśnie on jest tą osobą z wywiadu, której twarzy, personaliów nie należy ujawniać. On wchodzi na scenę jawną polityki w 93 roku. Natomiast być może on tam był, nawet jestem prawie przekonany tego. Mówimy o nim w kontekście tego, że on tę wiedzę na temat Wałęsy posiadał. Jest pytanie, czy on wtedy posiadał taką wiedzę jak w roku 93., bo w 93. to jest ta osoba, która posiadała jako szef Urzędu Ochrony Państwa cały pakiet dokumentacji zabezpieczonej w mieszkaniu majora Frączkowskiego, byłego funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa w Gdańsku. Czempiński jest tą osobą, która po obejrzeniu tych materiałów przekazuje je Lechowi Wałęsie. To jest ponad 2500 stron, klatek, to były materiały zrzucone na mikrofisze, które nie wiadomo w jakiej formie przekazał Lechowi Wałęsie - tłumaczył profesor Cenckiewicz. 

 – To były te osoby, które woziły materiały nawet po nocach do Belwederu prezydentowi Wałęsie a później stanęły przed problemem zalegalizowanie tego, co wyparowało nagle z tych akt, bo te dokumenty zostały bardzo mocno przetrzebione. Z ich punktu widzenia uznano, że trzeba w jakimś sensie zszyć te teczki na nowo, bo kartki były wyrwane. Przy okazji napisali serię notatek, opisujących okoliczności tzw. wypożyczania materiałów dotyczących działalności ,,Bolka' - dodawał.

– W tym filmie moją uwagę zwróciły dwa momenty. Pierwszy moment, to jest jak lektor tłumaczy telewidzom, że wartościowy funkcjonariusz wywiadu jest dopiero po 10 latach. Mamy 92 rok, czyli to są ludzie, którzy byli w służbach komunistycznych. No i drugi, pani rzecznik Irena Popoff, która tłumaczy, że absolutnie nigdy wywiad nie był służbą bezpieczeństwa i jest to krzywdzące - powiedziała redaktor prowadząca. 

– Oczywiście są to bajki i bzdury, ale można powiedzieć, że to jest stop klatka w historii III Rzeczpospolitej, bo ta narracja obowiązywała przez prawie dwie dekady, przynajmniej do czasu kiedy powstał IPN. Rzeczywiście to jest opowieść, która obowiązywała i w jakimś sensie ona do dzisiaj funkcjonuje. Oczywiście nośnikami takiej opowieści o tym, że wywiad nie był częścią Służby Bezpieczeństwa, są już tylko bezpośrednio zainteresowane osoby, czyli ci którzy w tym wywiadzie służyli - mówił historyk. 

– Wracając do Lecha Wałęsy. Czy on był zaszantażowany przez tych ludzi wywiadu? Czy się dobrze czuł w ich towarzystwie? Czy to był szantaż, czy to była siła perswazji? - dopytywała Dorota Kania. 

 – Wydaję mi się, że opinia publiczna jakby nie do końca rozumie pewną psychologię Lecha Wałęsy.  (...) Musicie państwo zrozumieć, że podstawowy problem Wałęsy to nie jest to, że my znajdziemy jakiś nowy materiał o nim i będziemy po prostu go na różne sposoby analizowali. Podstawowy problem tkwi w jego w głowie i to zresztą świetnie komuniści od jakiegoś momentu po roku 80. wykorzystywali i rozumieli. Czyli niemożność wyparcia współpracy agenturalnej z lat 70-tych, niemożność przyznania się do tego, strach z tym związany, że to może ujrzeć światło dzienne, a więc ludzie którzy pracowali w tych służbach – zresztą to jest daleko idące demonizowanie wszystkich ludzi, którzy pracowali w tych służbach – przekonanie, że to są ludzie wszechwiedzący, wszystkomogący, fachowcy. Te wszystkie słowa, które tutaj używam, to jest arsenał wyrazów, których używa do dzisiaj Lech Wałęsa i że istnieje takie domniemanie i silne przekonanie, że generalnie ludzie z którymi on się spotykał właśnie na takich spotkaniach, to oni generalnie całą tą jego przeszłość znają. I on ma w związku z tym wobec nich takie przekonanie, że oni wiedzą i trzeba używać takich niejasnych do końca słów, bo trzeba się z nimi porozumieć, bo oni wszytko mogą, bo jak nie to nie wiadomo co z nim zrobią, może go zabiją. On o tym zresztą właśnie w ten sposób mówi - powiedział gość Telewizji Republika. 

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy