Kornel Morawiecki: Konstytucja ma nas zmieniać. Dawać poczucie wolności, odpowiedzialności i solidarności

Artykuł
Telewizja Republika

- Generalnie w konstytucji, którą mamy, jest podział władzy, ale nie ma rzeczy, które wymagają nowego spojrzenia na układ sił społecznych w Polsce i na świecie, nie ma słowa o dominacji siły pieniądza nad mediami i polityką. Na ten temat nic, podobnie jak nie ma nic o tym, że zmienia się charakter pracy – z pracy materialnej na intelektualną, mentalną. Ta konstytucja powinna być konstytucją sumienia – prawo nie może być jedynym naszym regulatorem. Prawo jest bardzo ważne, ale powinniśmy dać sobie więcej wolności i zaufania - powiedział w programie "Koniec systemu" w rozmowie z Dorotą Kanią marszałek senior Kornel Morawiecki.

W dzisiejszym odcinku "Końca systemu" Dorota Kania zwraca uwagę na konstytucję w świetle zapowiadanego przez prezydenta Andrzej Dudę referendum konstytucyjnego. Pytała swoich rozmówców o to, czy potrzebna jest zmiana konstytucji i przypomniała projekt konstytucji autorstwa "Solidarności", który został w roku 1997 odrzucony.

"Konstytucja ma nas zmieniać"

- Uważam, że zmiana konstytucji jest bardzo potrzebna. Mówiłem o tym na początku, gdy otwierałem Sejm na początku tej kadencji. To piękna propozycja, ale powinna być to propozycja na naszą miarę, Europy, XXI wieku. Konstytucja którą mamy, jest przegadana, bardzo prawnicza, nie dotykająca problemów, które się teraz pojawiają - powiedział Kornel Morawiecki.

- Generalnie w konstytucji, którą mamy, jest podział władzy, ale nie ma rzeczy, które wymagają nowego spojrzenia na układ sił społecznych w Polsce i na świecie, nie ma słowa o dominacji siły pieniądza nad mediami i polityką. Na ten temat nic, podobnie jak nie ma nic o tym, że zmienia się charakter pracy – z pracy materialnej na intelektualną, mentalną. Ta konstytucja powinna być konstytucją sumienia – prawo nie może być jedynym naszym regulatorem. Prawo jest bardzo ważne, ale powinniśmy dać sobie więcej wolności i zaufania - podkreślił marszałek senior. - Konstytucja ma nas zmieniać, dawać poczucie wolności, odpowiedzialności, solidarności między nami. To jest poważne wyzwanie, którego jeszcze nie zaczęliśmy. Intuicje prezydenta są dobre - dodał Morawiecki.

Przyjąć za wszelką cenę

Obecnie obowiązującą konstytucję uchwalono w kwietniu 1997 r., a następnie przeprowadzono referendum, w którym udział wzięło udział 42,8% uprawnionych Polaków, a przeciwko było 47% głosujących. Mimo niskiej frekwencji Sąd Najwyższy uznał, że referendum jest ważne – na to orzeczenie pozwalała tzw. mała konstytucja, w której istniał zapis, że ustawa zasadnicza miała być przyjęta w referendum niezależnie do frekwencji.

 W tym samym czasie, gdy powstawała treść obowiązującej konstytucji, „Solidarność” napisała swój własny jej projekt, pod którym podpisało się 2 miliony osób. Tekst został opracowany w roku 1994 przez Społeczną Komisję Konstytucyjną na zlecenie Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” przy współpracy z ugrupowaniami centroprawicowymi i niepodległościowymi. Mimo ogromnego poparcia społecznego, projekt został odrzucony przez Zgromadzenie Narodowe, co spotkało się z falą protestów.


 

- W 1992 były już rozmowy nowej konstytucji i za czasów rządów Jana Olszewskiego te próby zostały storpedowane. Mieliśmy kolejne lata i powstała konstytucja resortowych dzieci. Gdy powstawała konstytucja tworzona m.in. przez Aleksandra Kwaśniewskiego i Włodzimierza Cimoszewicza, powstawał też alternatywny projekt autorstwa „Solidarności” - powiedziała Dorota Kania.

- Podjęliśmy się wielkiego wyzwania. Po odwołaniu rządu Olszewskiego nastąpił impuls, że nie damy się. Rozpoczęły się rozmowy, powołano sekretariat Komisji Konstytucyjnej, na czele którego stanął Marian Krzaklewski i zaczęliśmy jednoczyć wokół projektu środowiska centroprawicowe. Mieliśmy do czynienia z konstytucją stalinowską i małą konstytucją, trzeba było od podstaw napisać nową konstytucją. Zderzyły się dwa światy wartości – świat aksjologii chrześcijańskiej, o wartościach solidarnościowych i świat komunistyczny, resortowych ojców i dzieci - skomentował Jan Mosiński, obecnie poseł PiS, pracujący w latach 90. przy projekcie "Solidarności"

"Za postkomunistycznym konformizmem opowiedziała się mniejszość Polaków"

-  „Solidarność” zebrała pod projektem 2 mln głosów, które poszły do kosza. Doszło do referendum, w którym Zgromadzenie Narodowe obniżyło próg frekwencyjny „za pięć dwunasta”, bojąc się, że konstytucja postkomunistyczna nie przejdzie, że ludzie zagłosują za naszym projektem. W sumie około dwadzieścia kilka procent Polaków opowiedziało się za konstytucją postkomunistyczną, a reszta była temu przeciwna. Za tym konformizmem postkomunistycznym opowiedziała się zdecydowana mniejszość Polaków. Trzeba to mówić wyraźnie - zaznaczył Mosiński. - Kiedy było referendum uwłaszczeniowe, gdy na „tak” odpowiedziało 2,5 mln więcej Polaków niż za konstytucją, to wówczas ten próg był 50-procentowy i nie mogliśmy do końca zrealizować planów związanych z uwłaszczeniem - dodał.

Odrzucenie projektu solidarnościowego spotkało się z protestami, podczas których mówiono o „targowicy”, wskazując, że w przyjętej konstytucji nie było wyraźnego potępienia komunizmu i odwołania się do II RP. - W naszym projekcie było przerwanie zgniłego systemu, jakim był PRL i było odwołanie do idei państwa z okresu II RP. Tego bali się postkomuniści - stwierdził poseł PiS.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy