Jak Kuczyński został "dziadersem". Opozycyjny publicysta skrytykował "strajk kobiet"

Artykuł
Youtube/Blogpressportal

Były minister ds. przekształceń własnościowych w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, publicysta i ekonomista Waldemar Kuczyński, delikatnie mówiąc, nie darzy wielką miłością ani obecnego rządu, ani obecnego Trybunału Konstytucyjnego. Naraził się jednak zwolennikom "strajku kobiet". Stał się tym samym kolejnym lewicowo-liberalnym autorytetem, który trafił na listę "dziadersów".

– Popieram prawo kobiety do decyzji o przerwaniu ciąży,ale nie pogląd, że aborcja jest OK, a szokuje mnie gdy wykrzykują je na ulicach bezmyślnie malolatki, prawie dzieci. Aborcja może być uznana za zabieg, gdy dotyczy płodu letalnego, ale nie pozostałych. To wybór moralny – napisał na Twitterze Waldemar Kuczyński.

Szybko posypały się komentarze.

– Przy całym szacunku, proszę Pana. To jest decyzja kobiety. I każdej z nich, nawet "małolatce, prawie dziecku" należy tę decyzję zostawić. To jest jej sumienie i to ona decyduje, czy chce być matką, czy też nie. Zawsze – to jeden z najbardziej kulturalnych. Na porządku dziennym były bowiem wyzwiska od „starych dziadów” czy popularnych nie tylko w środowisku zwolenników strajku kobiet „dziadersów”.

 

Nie wiemy, co jest w tym wszystkim najciekawsze: że właściwie wszystko co związane ze strajkiem kobiet można nazwać "skrótem myślowym" i wszystko, co w ten sposób wytłumaczyć, że pan Waldemar Kuczyński popiera i nie popiera jednocześnie, że publicysta sam używa podobnie ostrego języka, choć akurat nie na temat aborcji, i to nie na protestach ulicznych, ale w debacie publicznej, czy że radykalizm "strajku kobiet" coraz mniej odpowiada również lewicowo-liberalnym autorytetom. 

Źródło: Twitter/Waldemar Kuczyński

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy