Jak III RP świadomie i dobrowolnie zaprzedała się doczesnym korzyściom!

Paweł Zastrzeżyński 09-02-2017, 16:21
Artykuł
Grafika Paweł Zastrzeżyński

Lech Wałęsa swoje działanie świadomie i dobrowolnie podporządkował tylko korzyściom. Zdradził dla pieniędzy. Te ostatnie 25 lat III RP przeraża właśnie tą pełną świadomością zaprzedania za doczesne zyski. Czas po okrągłym stole zaczyna się wyraźnie rysować jako cyrograf podpisany krwią Polaków. Jednak cenę jaką zapłaciły „elity” za tę zdradę były przerażające i pełne wyrafinowanego oszustwa, dotknęły również ich samych - pisze Paweł Zastrzeżyński.

Jest rok 1949. Młody artysta, malarz prosi swojego przyjaciela Andrzeja Wajdę, aby zobaczył jego obraz. Po latach reżyser przyznaje się, że tego dnia podejmuje decyzję, że nie będzie malował, że nigdy nie potrafiłby tak namalować. Pod koniec swojego życia organizuje w Krakowie wystawę tegoż kolegi, który stał się najsławniejszym powojennym polskim malarzem. Na plakacie firmującym tę wystawę Andrzej Wajda ubiera się jakby w jeden z obrazów. Daje do zrozumienia, że całkowicie utożsamia się z treścią.

Malarz, o którym mowa umarł w wieku 30 lat, w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Milicja obywatelska znalazła go martwego na drodze do Morskiego Oka. Na ubraniu wyjściowym miał założoną piżamę. Ten człowiek w czasie całego swojego życia nie sprzedał ani jednego swojego obrazu. Miał żonę i trójkę dzieci. Był bardzo wrażliwym człowiekiem.

Obraz, który wywarł tak ogromny wpływ na Andrzeja Wajdę można powiedzieć, że jest „brzydki”. Sprawia wrażenie, jakby malował go ktoś kto nie ma o tym pojęcia. Treść niczym kartka dokumentu. Zapiski z pamiętnika. Zapisane naprędce bez starania o formę. Niebieski złamany na pół człowiek. Można przypuszczać, że to postać artysty. Ten kolor artysta zarezerwował dla śmierci. Nie ma lewej ręki. Przed nim stoi postać w mundurze NKWD. Na pasku kabura pistoletu. Przy niej schowana za plecami dłoń. Lewa dłoń. Tytuł obrazu: „Rozstrzelanie”.

Inny obraz z tego samego okresu pokazuje autoportret artysty, który lewą ręką konkretnie na coś wskazuje. Można postawić taką oto hipotezę. Jest oczywiste, że ten człowiek musi malować tylko to co dla niego jest istotne. Może właśnie to przeraziło tak bardzo Andrzeja Wajdę. Może ten obraz ukazuje postawę, którą później w całej swojej twórczości widać u Andrzeja Wajdy. Człowieka, który musiał złamać się pod naporem totalitarnego systemu. Łamiąc siebie zabija. Ta wspólna ręka oprawcy i ofiary. Tą wspólnotą może być rodząca się przyjaźń. Wspólne idee. Artysta pokazał ten obraz Andrzejowi Wajdzie, a ten rzucił malarstwo. W tym kontekście słychać jakby zapisany głos. Zabiłeś mnie. Zdradziłeś mnie. Dałeś się zastraszyć. Sprzedałeś się. Dlatego stałeś się katem. To ty teraz zabijasz… Niezwykły zbieg okoliczności, że w późniejszym czasie niemal na wszystkich zdjęciach z Andrzejem Wajdą na pierwszym planie są zawsze bardzo wyraźnie wyeksponowane ręce.


 

I ta hipoteza mogłaby nie mieć absolutnie żadnego znaczenia, gdyby nie inne wydarzenia wokół tego wątku. Jest wiadomym, że rodzice Andrzeja Wajdy i Romana Polańskiego przyjaźnili się. Ta relacja w domysłach nabiera kolejnego etapu. Śmierć żony Romana Polańskiego, zamordowanej przez Mansona, którego do domu miał wprowadzić Frykowski. To nazwisko staje się kolejnym zapalnikiem do faktów. Niewyjaśnione morderstwo w dworku Norwida, gdy zostaje zamordowany Wojciech Frykowski. To dom gdzie mieszka córka Andrzeja Wajdy. Po tym wydarzeniu Andrzej Wajda na parę lat wyjeżdża do Japonii. To stąd powstaje w Krakowie centrum Japońskie Manggha. To właśnie w tym centrum reżyser organizuje swoją ostatnią wystawę wśród której jest ten wyjątkowy obraz rozstrzelania. Można zobaczyć niezwykłe zdjęcie, gdzie na schyłku drogi życiowej ten utytułowany człowiek przenosi się pamięcią do początku swojej drogi. Początku swojego życia. Jakie zadaje sobie pytanie? Może czy warto było?

Może hipotetycznie warto zatrzymać się w tym punkcie gdy człowiek zderza się ze swoim sumieniem. Z tą najgłębszą tajemnicą.

Może warto zapytać Panią reżyser filmu „Sztuka Kochania”, który zdaniem krytyków i widzów jest sukcesem, dlaczego zatrzymała się właśnie w tym punkcie. Na tym styku. Czy naprawdę wystarczy do życia sztuka kochania siebie samego? Swoich celów, pragnień, realizacji? Przecież tak ujęta „Sztuka Kochania” prowadzi do śmierci. Co będzie jeżeli młodzi ludzie zaczną eksperymentować ze swoim ciałem? Kto poniesie odpowiedzialność za niechciane skutki tego eksperymentu?

I co jeżeli nie rodzimy się z człowieka, ojca i matki, a z Boga?

Co jeżeli chcąc czegoś tylko dla siebie, zdradzamy Go? Zdradzamy siebie!

Co jeżeli robimy to świadomie i dobrowolnie?

Tu postawa Andrzeja Wajdy może być sensowna. To życie w takim wymiarze może być przydatne dla pokoleń. I jest to ten pierwiastek człowieczeństwa, który posiadał Andrzej Wajda. On potrafił robić rzeczy nawet wbrew sobie. Tylko tu trzeba upatrywać jego wielkość. W jego absolutnym upadku. Upadku tej postawy, którą on reprezentował. On często powtarzał, że czeka na zaprzeczenie tego co oni robili w sztuce filmowej.

Ja osobiście nigdy nie potępię tego człowieka. Modlę się za niego! Mówię, że on może się jeszcze tu na ziemi przydać jako przykład, aby się NIGDY NIE SPRZEDAWAĆ! Marny los każdego człowieka, który to uczyni.

I to jest najgłębsze pragnienie ratowania człowieka zwłaszcza po jego śmierci.

To jest temat filmu, który chciałbym zrobić. Ale nie muszę.

 

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy