Dr Targalski, współautor "Resortowych dzieci": Kapitalizm w Polsce budowała bezpieka

Emilia Pobłocka 04-11-2016, 12:00
Artykuł

Dr Jerzy Targalski, współautor serii książek "Resortowe dzieci" w rozmowie z Telewizją Republika wyjaśnia, kim tak naprawdę jest resortowe dziecko i jaki wpływ na aktualne decyzje polityków mają ich resortowe korzenie. Historyk tłumaczy też, w jaki sposób budowany był obecny system kapitalistyczny i zdradza, czemu poświęcone zostaną kolejne dwie części "Resortowych dzieci". Premiera książki "Resortowe dzieci. Politycy" już dziś, w piątek 4 listopada w Galerii Porczyńskich, spotkanie poprowadzi Rafał Ziemkiewicz.

TelewizjaRepublika.pl: Kim jest resortowe dziecko?

Jerzy Targalski: Resortowe dziecko to osoba związana rodzinnie lub personalnie z resortem. Często było tak, że resortowe dziecko miało ułatwiony start przez to, że jego rodzice byli w resorcie, czyli najważniejszej instytucji dyktatury komunistycznej. Drugie znaczenie tego określenia jest takie, że osoba ta nie miała rodziców w resorcie, ale poprzez współpracę, czy zażyłości z funkcjonariuszami resortu była z nim związana.

TelewizjaRepublika.pl: Kim są bohaterowie III części cyklu "Resortowe dzieci"? Czy są to osoby z tzw. świecznika politycznego?

Jerzy Targalski: Żeby zobrazować system, trzeba przedstawić rozmaite kariery i pokazać, że ci ludzie są lub byli w punktach kluczowych. W Polsce mamy już ponad 25 lat ubekistanu i ci, którzy byli istotnymi graczami w l. 90 teraz w większości przypadków zeszli już ze sceny politycznej, a czytelnicy koncentrują się głównie na osobach, które dziś widzą w telewizji. Nie można jednak opisać systemu, koncentrując się na ludziach, którzy są aktywni tylko i wyłącznie w danym momencie rzeczywistości. W książce znajdą się osoby, których kariery są charakterystyczne dla ubekistanu i bez których ubekistanu by nie było. Ubekistan to nie są jednak tylko prezydenci. Są to setki, a nawet tysiące oczek w całej sieci. Nie możemy opisać wszystkich, bo praca trwałaby 10 lat, a książka nie liczyłaby jednego tomu, a 10.

TelewizjaRepublika.pl: Jak resortowe korzenie przekładają się na decyzje polityczne resortowych dzieci?

Jerzy Targalski: One się nie przekładają, one z nich wynikają. Jeżeli ktoś był związany z resortem, to całe jego życie, wszystkie interesy, powiązane są z resortem i tą grupa ludzi, która tworzyła komunizm, a następnie dokonywała transformacji. Zatem wszystkie decyzje resortowego dziecka wynikają z tych powiązań i interesów grupowych, tej podstawowej grupy, która posiada władzę w ubekistanie.

TelewizjaRepublika.pl: Co było głównym źródłem, na podstawie którego powstała ta książka? W jaki sposób docierali państwo do faktów?

Jerzy Targalski: Głównym źródłem były to teczki IPN-u. Zarówno teczki pracy, teczki osobowe, tzw. paszportówki. Jeśli chce się sprawdzić dokładnie rodzinę, potrzebne są dane. Inaczej w IPN nie da się znaleźź odpowiedniej teczki. Kiedy mamy dane małżonka, można sprawdzić, kim była żona, kim byli rodzice. Resortowe dzieci żeniły się między sobą i to jest zrozumiałe. Zrozumiałe jest, że syn ubeka idzie z tatusiem na placówkę i tam poznaje córkę ubeka, który też na tej placówce jest.

TelewizjaRepublika.pl: "Resortowe dzieci" to na razie trylogia. W planach są kolejne 2 części cyklu. Które środowiska zostaną w nich zlustrowane?

Jerzy Targalski: Kolejna część poświęcona zostanie biznesowi. Nie można było zostać poważnym biznesmenem w l.90, jeśli nie było się związanym z resortem. Teraz sytuacja nieco się zmieniła, ale też nie do końca. Chodzi o to, że kapitalizm budowała bezpieka. Poprzez swoich oficerów, poprzez swoją agenturę. To była grupa, która miała ułatwiony dostęp do kapitału, do zasobów, kontaktów, możliwości itd. Dlatego ten kapitalizm w Polsce, te duże fortuny, mają pochodzenie bezpieczniackie. To zamierzamy w tonie poświęcony biznesowi pokazać.

TelewizjaRepublika.pl: Piąty tom zlustrować ma środowisko akademickie?

Jerzy Targalski: Środowisko akademickie jest największym wrogiem IPN. Okazuje się, że elity akademickie były wyjątkowo infiltrowane przez bezpiekę, co wynikało z tego, że była to grupa, która miała ułatwiony wyjazd za granicę. Każde stypendium, to była okazja dla bezpieki, żeby daną osobę zwerbować. Żeby wyjechać za granicę to ci naukowcy, których głównym zadaniem powinno być szukanie prawdy, dla pieniędzy i dla wyjazdu na tę współpracę się godzili. Zakres współpracy był różny, ale chodzi o to, że ludzie, którzy raz ustąpili, związali, nigdy już się ubekistanowi nie sprzeciwią.Swój interes widzą w tym, żeby ten ubekistan trwał i żeby o ich przeszłości nikt nie wiedział.

Rozmowę prowadziła Emilia Pobłocka. 

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy