Dr Szpytma apeluje do Grossa i Śpiewaka: czekam, aż zaczną rzetelnie podejmować kwestie Polaków ratujących Żydów

M.N., am 09-04-2019, 22:11
Artykuł
Telewizja Republika

– Kiedyś zapytano Jana Tomasza Grossa, dlaczego najpierw mówił o 200 tys. zamordowanych Żydach przez Polaków, później napisał w książce mniejszą liczbę. On odpowiedział, że jemu jest wszystko jedno jaką liczbę napisze – mówił wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Mateusz Szpytma w rozmowie z red. Dorotą Kanią w programie "Koniec Systemu".

Wywiad prof. Pawła Śpiewaka, którego udzielił czeskiemu czasopismu „Tydenik Echo” spotkał się ze zdecydowaną reakcją dziennikarzy, publicystów, ludzi nauki i kultury. Przypomnijmy, że w wywiadzie tym prof. Śpiewak powtarza nigdy i nigdzie nieudowodnioną tezę, jakoby Polacy „zabili większość z 200 tys. Żydów, którzy uciekli z gett”. Ponadto, ceniony jako intelektualista prof. Śpiewak, określił w ww. wywiadzie redaktora Pawła Lisickiego mianem „jednego z największych antysemitów w Polsce”. Powodem oskarżeń jest fakt, iż w wielu kwestiach filozoficznych i historiozoficznych red. Lisicki prezentuje zdanie odmienne niż prof. Śpiewak.

Autorzy apelowali o zaprzestanie dewastacji polskiego życia publicznego wypowiedziami podobnymi powyższym. Pod apelem podpisała się m.in. Dorota Kania, red. naczelna TV Republika. 

– Formułując takie tezy, trzeba mieć odpowiednią podbudowę – zwłaszcza, jeśli się wypowiada tak stanowcze dane. Nie znam żadnej naukowej publikacji, na podstawie której można by postawić taka tezę czy opinię. Dziwię się panu profesorowi, który jest znanym naukowcem – mówił w programie „Koniec systemu” dr Szpytma.

– Taka narracja trwa od bardzo dawna. Kiedyś zapytano Jana Tomasza Grossa, dlaczego najpierw mówił o 200 tys. zamordowanych Żydach przez Polaków, później napisał w książce mniejszą liczbę. On odpowiedział, że jemu jest wszystko jedno jaką liczbę napisze. Nie jestem socjologiem, ale wydaje mi się, że nawet socjologowie, bo takim jest pan Gross i Śpiewak powinni baczniej zwracać uwagę na liczby i okoliczności. To jest żadna nauka, jeśli rzuca się kontrowersyjne tezy – sztuką jest je udowodnić. Ja czekam na to, że będą pisać książki, w których będą podejmować ten temat w sposób rzetelny – podkreślił. 

– W świecie naukowym na książki odpowiada się recenzjami. Nasz pracownik pan Tomasz Domański taką pogłębioną recenzję napisał. Autor podążył szlakiem źródeł wykorzystywanych przez wspomnianych autorów. Okazało się, że bardzo wiele danych jest źle wykorzystanych, przeinaczonych. To jest coś co dla naukowca jest dyskwalifikujących - tłumaczył wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej.

NARODOWY DZIEŃ PAMIĘCI RATUJĄCYCH ŻYDÓW

– Jest bardzo wiele historii Polaków, którzy ratowali Żydów i te historie nie są szeroko znane w Polsce, a co dopiero na świecie – relacjonował nam wiceprezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Mateusz Szpytma. 

– IPN stara się różnymi wystawami, publikacjami nadrabiać te kwestie – dodał. 

Red. Dorota Kania razem ze swoim gościem przypomnieli, ilu często Polaków było zaangażowanych w ratunek jednego Żyda.

– Jest tych osób wiele, zwłaszcza jeśli popatrzymy na to, że każdej z nich groziła kara śmierci. Można patrzeć na to z perspektywy ofiar zakłady Holocaustu i pomocy, jakiej potrzebowali. Jej było za mało. Patrząc na to, co groziło, takich osób było bardzo wiele, tak jak rodzina Ulmów. Wszyscy zostali zamordowani, mimo, że matka była w ciąży – tłumaczył gość.

Dodał, że "nie było zainteresowania tym tematem". – Wiele lat temu wydaliśmy zbiór materiałów, w którym znalazł się artykuł… zupełnie pominięty echem. Nie było wówczas mediów, które były zainteresowane tymi kwestiami – tłumaczył.

W tej części rozmowy przywołano film "Paszporty Paragwaju", w reżyserii Roberta Kaczmarka. To film o grupie berneńskiej, wyprodukowany przez Instytut Pamięci Narodowej.  przedstawia mało znaną historię udziału polskiej dyplomacji w ratowaniu Żydów podczas II wojny światowej.

W latach 1942–1943 w poselstwie RP w Bernie funkcjonowała nieformalna grupa złożona z polskich dyplomatów oraz działaczy organizacji żydowskich. Wspólnie działali na rzecz uzyskiwania paszportów państw Ameryki Południowej. Fałszywe dokumenty trafiały do Żydów w okupowanej Europie, którzy dzięki nim uniknęli w większości wywózek do niemieckich obozów zagłady. Posiadacze tych paszportów trafiali do obozów dla internowanych w Niemczech (Tittmoning, Liebenau, Bölsenberg) oraz do okupowanej Francji (Vittel). Część z nich doczekała końca wojny. Rodziny wielu ocalonych dopiero dziś dowiadują się, komu tak naprawdę zawdzięczają życie. Do grupy działającej przy polskim poselstwie w Bernie należeli: Aleksander Ładoś – od kwietnia 1940 r. poseł pełnomocny w Bernie; jego współpracownik Konstanty Rokicki – konsul w Bernie; Stefan Jan Ryniewicz – sekretarz i kierownik Wydziału Konsularnego w Bernie; Juliusz Kühl – sekretarz poselstwa. Ze strony organizacji żydowskich ogromną rolę odegrali: Adolf H. Silberschein – działacz syjonistyczny, poseł na Sejm RP oraz Chaim Eiss – rabin, działacz Agudat Israel.

 

– Można zrobić film dokumentalny za pięć tysięcy złotych, można zrobić go nakładem wielokrotnie większym. Uruchomienie drugiej strony żydowskiej, znalezienie osób uratowanych, spowodowało poruszenie w wielu środowiskach – mówił o skutkach wywołanych premierą "Paszportów Paragwaju".

New layer...

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy