Do Rady Koordynacyjnej białoruskiej opozycji weszło już 600 osób

Artykuł
Founder of the Minsk Center for Mediation and Negotiations Liliya Vlasova, Former director of the Kuplovsky theater Pavel Latushko, Representative of Belarusian politician Viktor Babariko's campa
PAP/EPA

Opozycyjna Rada Koordynacyjna na Białorusi liczy już 600 członków – podał w poniedziałek na konferencji prasowej Paweł Łatuszka z prezydium tej struktury, która stawia sobie za cel doprowadzenie do pokojowego przekazania władzy i rozwiązanie kryzysu politycznego w kraju. „Rada Koordynacyjna liczy już 600 członków” – poinformował Łatuszka, dodając, że coraz więcej osób jest gotowych do uczestniczenia w pracach tej struktury.

Do Rady, jak powiedział prawnik Maksim Znak, mogą zgłaszać się chętni będący obywatelami Białorusi i przebywający na terytorium kraju. Wcześniej informowano, że powinni oni być uznanymi przedstawicielami różnych grup społecznych.

Podstawowy skład Rady to 70 osób, które wybiera siedmioosobowe prezydium.

Łatuszka wskazał, że Rada uznawana jest przez większość społeczeństwa Białorusi, ale również „za wschodnią i za zachodnią granicą”.

Zaznaczył przy tym, że Radzie sztucznie przypisuje się antyrosyjskość i chęć pogorszenia relacji z Rosją.

Takie zarzuty pod adresem Rady sformułował jeszcze w ubiegłym tygodniu prezydent Białorusi, powołując się na bliżej nieokreślone dokumenty programowe. Rada od początku przekonywała, że informacje te nie są zgodne z prawdą, a jej struktury dążą do dobrych relacji ze wszystkimi sąsiadami.

„Rada nigdy nie rozpatrywała, nie przyjmowała i nie planuje przyjmować dokumentów, które twierdziłyby, że nie jesteśmy zainteresowani rozwojem relacji z Rosją czy też że chcemy wyjść z istniejących organizacji” - powiedział Łatuszka. Według niego polityk białoruski, który zaproponuje odwrócenie się od Rosji, będzie „ostatnim politykiem” w tym kraju.

Maryja Kalesnikawa nawiązała z kolei do nagrań z niedzieli, na których widać prezydenta Łukaszenkę z karabinem maszynowym i w kamizelce kuloodpornej.

W ten sposób białoruski lider miał zareagować na masowy protest w Mińsku i jego uczestników podchodzących do pałacu prezydenckiego. Jak wynikało z oświadczenia służby prasowej, działania te miały potwierdzić, że prezydent się nie boi i że „nie zamierzał uciekać”.

Według Kalesnikawej Łukaszenka, który bez powodu zarzuca sąsiadom Białorusi, że „na granicach pobrzękują bronią”, sam właśnie to robi.

Zaapelowała również, by zbadana została legalność noszenia broni przez piętnastoletniego syna prezydenta, Mikałaja. Na wspomnianym nagraniu można go było zobaczyć w kamuflażu i z karabinem w ręku. Według przepisów białoruskich noszenie broni nie jest legalne przed osiągnięciem pełnoletności.

Rada zachęciła swoich zwolenników do wszczynania procedur odwoływania deputowanych parlamentu, ponieważ nie chcą oni brać odpowiedzialności i nie zajmują stanowiska wobec tego, co dzieje się w kraju.

Rano w poniedziałek OMON zatrzymał dwoje członków prezydium Rady – Wolhę Kawalkawą i Siarhieja Dyleuskiego, lidera komitetu strajkowego z fabryki traktorów MTZ w Mińsku. Milicja poinformowała, że zostali zatrzymani w związku z toczącym się postępowaniem administracyjnym.

Jako najważniejsze zadanie Rada Koordynacyjna stawia przed sobą doprowadzenie do pokojowego przekazania władzy. Według Rady i jej zwolenników wyniki wyborów zostały sfałszowane, a wygrała je Swiatłana Cichanouska, zmuszona później przez władze do opuszczenia kraju i przebywająca obecnie na Litwie.

Prokurator generalny Białorusi oświadczył, że Rada jest próbą przejęcia władzy w kraju. Wszczęto postępowanie karne z art. o „wzywaniu do działań, których celem jest zaszkodzenie bezpieczeństwu narodowemu Białorusi”, za który maksymalny możliwy wymiar kary to pięć lat więzienia.

Od dnia wyborów 9 sierpnia na Białorusi trwają masowe protesty przeciwko sfałszowaniu wyników wyborów.

Źródło: PAP

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy