Czarnecki: "Praworządność" to kolejny kij bejsbolowy największych krajów UE

"Najwięksi gracze w UE używają kwestii praworządności jako kija bejsbolowego"
Pixabay, CC0

W pierwszej części "Politycznej Kawy" na antenie TV Republika redaktor Tomasz Sakiewicz rozmawiał z europosłem PiS Ryszardem Czarneckim oraz senatorem Koalicji Polskiej PSL-Kukiz'15 Janem Filipem Libickim o przyszłości budżetu UE i sprzeciwie Polski oraz Węgier wobec planu połączenia unijnych funduszy z praworządnością.

Prowadzący zwrócił uwagę, że senator Libicki, choć jest politykiem opozycji, niejednokrotnie zgadza się z Prawem i Sprawiedliwością w różnych kwestiach. Czy tak jest i tym razem?

– Rzeczywiście jest wiele obszarów, w których głosuję razem z większością Prawa i Sprawiedliwości, zwłaszcza obszar światopoglądowy. W tej kwestii jednak PiS nie ma co liczyć na mój pozytywny głos w tej sprawie - wskazał polityk Koalicji Polskiej.

 – Przypomnijmy sobie, że cała ta awantura wokół praworządności, zaczęła się od tzw. reformy sądownictwa. Reforma wymiaru sprawiedliwości nie dotyczyła w moim przekonaniu kwestii jego organizacji, ale raczej uderzenia w niezależność sądów i niezawisłość sędziów, przeróżnych zmian czysto personalnych - podkreślił Jan Filip Libicki.

– Dowodem, że nie była to żadna reforma jest dla mnie to, że zwykły obywatel nie odczuwa dziś, że sądy pracują szybciej czy lepiej. Prawo i Sprawiedliwość tutaj narozrabiało, więc niespecjalnie się dziwię instytucjom unijnym, że na tę kwestię zwracają uwagę - dodał senator. 

 

Europosła Czarneckiego redaktor Sakiewicz zapytał natomiast o dalsze losy budżetu UE.

– Nie mówmy w tym kontekście o reformie wymiaru sprawiedliwości, ponieważ dla UE jest to tylko pretekst, podobnie jak wcześniej była nim Puszcza Białowieska i kornik drukarz czy dziki, czy wolność mediów czy dziesiątki innych spraw, które w gruncie rzeczy służyły jako kij bejsbolowy dla instytucji unijnych, a ściślej – dla największych państw członkowskich UE, które używały tychże instytucji, aby ograniczyć konkurencyjność polityczną i gospodarczą Rzeczypospolitej - ocenił polityk PiS.

 

– Ci, którzy dziś „płaczą”, że może nie być pieniędzy i martwią się o to, może nawet szczerze, powinni teraz mocno wspierać rząd i instytucję weta. Bo ono jest po to, aby za jakiś czas nikt nie użył tego instrumentu praworządności, aby zabrać nam pieniądze - dodał Ryszard Czarnecki.

 

– Opozycja chyba nie bardzo wierzy w swoje zwycięstwo, bo przypominam, że pieniądze, o których mówimy, czyli lata 2020-2027 będą rozliczane wg znanej zasady unijnej „+3”, czyli te projekty będą realizowane do roku 2030 włącznie. Wydaje się więc, że opozycja uważa, że w ciągu najbliższej dekady nie ma szans na władzę, w związku z tym trzeba zablokować, aby ten „zły”, propolski rząd, nie miał żadnych możliwości uzyskania tych środków - wskazał europoseł. 

– Weto Węgier wystarczy do zablokowania. Premier Holandii, Mark Rutte, zaproponował porozumienie międzyrządowe. Zwracam uwagę, jak w lipcu premier Orban złożył taką samą propozycję. Wtedy było wielkie oburzenie, dziś ci sami politycy chwalą Marka Rutte - przypomniał.

– To typowa unijna hipokryzja. Mamy jeszcze kilka tygodni prezydencji niemieckiej. Będzie jej porażką, jeżeli w ciągu tych sześciu miesięcy nie będzie porozumienia budżetowego. To się nie zdarzyło w historii Unii. A przypomnę jeszcze o sytuacji sprzed 3 lat, kiedy Niemcy nie potrafili stworzyć rządu. Kolejna wpadka wizerunkowa na pewno by im nie służyła - ocenił polityk PiS.

Źródło: TV Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy