CIEKAWOSTKA NIE Z TEJ ZIEMI! Spotkanie z ... UFO!

Artykuł
Shutterstock

DZIESIĘCIOLECIA PO ZAKOŃCZENIU drugiej wojny światowej stały się widownią nie tylko burzliwego rozwoju różnych wschodnich kultów religijnych oraz ich rosnącego wpływu na Zachodzie. Ujrzały one również narodziny i rozwój innego zjawiska, na pierwszy rzut oka wydawałoby się zupełnie nie związanego z religią, lecz po bliższym zbadaniu okazującego się — podobni e jak wschodnie kulty — znakiem „ery postchrześcijańskiej” i „nowej świadomości religijnej”. Owo zjawisko to „niezidentyfikowane obiekty latające”, które rzekomo miały być obserwowane niemal we wszystkich zakątkach świata od czasu, kiedy w 1947 r. zauważono pierwszy „latający talerz”. (Kwartalnik FRONDA, (Nr. 13-14)

Właściwe człowiekowi łatwowierność oraz zabobonność, charakterystyczne dla naszych czasów nie mniej niż dla innych momentów historii, doprowadziły do tego, że zjawisko to powiązano z „orszakiem z psychów” okrążającym kulturalny świat. Jednak zainteresowanie tym problemem przejawili również ludzie w miarę poważni i odpowiedzialni; państwowe placówki zorganizowały odpowiednie badania, a niektórzy uczeni napisali nawet książki na ten temat. Badania te nie osiągnęły pozytywnego rezultatu, jeśli chodzi o poznanie obiektów jako rzeczywistości fizycznej. Jednakże najnowsze teorie, wysunięte przez grupę uczonych dla wyjaśnienia owego fenomenu, wydają się być bliższe zadowalającego wyniku niż teorie wcześniejsze. Otóż najnowsze teorie doprowadzają nas do „granic rzeczywistości” (taki tytuł nosi zresztą jedna z nowszych książek naukowych na ten temat) — do granicy między rzeczywistością psychiczną a duchową, do zbadania której uczeni ci nie posiadają już naukowych instrumentów. Bogactwo wiedzy zawartej w Biblii oraz w pismach Ojców Kościoła, a odnoszącej się właśnie do tej drugiej rzeczywistości, daje chrześcijaninowi uprzywilejowaną pozycję i wyjątkową możliwość, by móc ocenić te nowe hipotezy oraz samo zjawisko UFO w ogóle.

Chrześcijanin jednak mniej niż samymi fenomenami zainteresowany jest rodzajem umysłowości, mentalnością, jaka jest z nimi związana: jak ludzie najczęściej objaśniają UFO i dlaczego? Jednym z pierwszych, którzy w taki właśnie sposób podeszli do tego zjawiska w swych pracach naukowych, był wybitny szwajcarski psycholog Carl Gustaw Jung. W swojej książce z 1959 r. zatytułowanej Latające talerze: współczesny mit o rzeczach widzianych na niebie wyjaśnia te fenomeny przede wszystkim jako zjawisko o znaczeniu psychologicznym i religijnym. I choć sam nie próbuje zgłębiać ich jako „rzeczywistości obiektywnej”, niemniej prawidłowo wskazuje na tę sferę ludzkiej wiedzy, do której one rzeczywiście się odnoszą. Współczesne badania, chciaż ich punktem wyjścia była „obiektywna”, a nie psychologiczna strona problemu, nieuchronnie doszły do konieczności wysunięcia „psychicznej” hipotezy dla wyjaśnienia owego zjawiska.

Jeżeli chcemy zająć się zjawiskiem UFO z religijnego i psychologicznego punktu widzenia, powinniśmy przede wszystkim przemyśleć historię problemu za pomoc ą tych terminów, w jakich zwykle objaśniali zjawisko „latających talerzy” ci, którzy wierzyli w ich istnienie, od czasu pierwszych obserwacji w latach 40. CO LUDZIE GOTOWI BYLI ZOBACZYĆ NA NIEBIE?

Odpowiedź na to pytanie znaleźć można w krótkim przeglądzie popularnej literatury fantastyczno-naukowej.

Duch fantastyki naukowej

Historycy fantastyki naukowej zazwyczaj sytuują jej narodziny na początku XIX stulecia. Niektórzy upatrują jej źródeł w opowiadaniach Edgara Allana Poego, łączących w sobie realizm opisu z „tajemną” i okultystyczną treścią. Inni za pierwszego twórcę fantastyczno-naukowego uważają angielską pisarkę Mary Wollstonecraft Shelley (żonę poety Percy B. Shelleya); jej Frankenstein albo współczesny Prometeusz, wiążący fantastykę naukową z okultyzmem, stał się z czasem punkte m odniesienia dla wielu dzieł tego gatunku.

Typowe książki fantastyczno-naukowe pojawiły się jednak później, pod koniec XIX i na początku XX w., poczynając od Julesa Verne’a i Herberta Wellsa, aż po współczesnych autorów. Z podrzędnego gatunku literackiego, charakterystycznego dla amerykańskich „makulaturowych” wydawnictw periodycznych lat 30. i 40., fantastyka naukowa przeistoczyła się w następnych dziesięcioleciach w pełni uznany i szanowany na świecie gatunek literacki. Poza tym wiele obrazów filmowych, które osiągnęły niesłychany sukces, pokazuje, jak duch fantastyki naukowej zawładnął wyobraźnią szerokich mas. Tanie i sensacyjne filmy science-fiction z lat 50. ustąpiły miejsca modnym i „ideowym” obrazom w rodzaju Odysei kosmicznej 2001, Gwiezdnych wojen czy Bliskich spotkań trzeciego stopnia, nie wspominając już o najpopularniejszym i najdłuższym z telewizyjnych seriali — Gwiezdnym safari.

Duch fantastyki naukowej wypływa z filozofii, czy też ideologii, która częściej pozostaje w domyśle, niż jest wyrażona bezpośrednio w słowach, z którą zgadzają się praktycznie wszyscy twórcy science-fiction. Filozofię tę można z grubsza zawrzeć w następujących stwierdzeniach:

1. Religia — w tradycyjnym sensie —jest nieobecna, albo traktowana powierzchownie lub błędnie. Ten gatunek literacki sam w sobie jest bez wątpienia produktem ery „postchrześcijańskiej” (co widać już w utworach Poego i Shelley). W fantastyce naukowej wszechświat przedstawiany jest w sposób całkowicie świecki, choć niekiedy z mistycznymi elementami wschodnimi bądź okultystycznymi. „Bóg” jeżeli w ogóle jest wspominany, to jedynie jako nieokreślona i bezosobowa siła (na przykład „Moc” w Gwiezdnych wojnach — energia kosmiczna, posiadająca zarówno swoją dobrą, jak i złą stronę). Rosnąca fascynacja współczesnego człowieka tematyką science-fiction to najlepsze świadectwo zagubienia tradycyjnych wartości religijnych.

2. W centrum fantastyczno-naukowego Wszechświata (w miejscu nieobecnego Boga) pojawia się CZŁOWIEK — zwykle nie taki, jakim jest obecnie, lecz taki, jakim „stanie się” w przyszłości, zgodnie ze współczesną mitologią ewolucji. I chociaż w bohaterach fabuł science-fiction można jeszcze zobaczyć ludzi, to cały wysiłek autora skupia się na ich kontaktach z „supermanami” („nadludźmi”) różnego typu — od „wyżej rozwiniętych ras” przyszłości (a niekiedy i przeszłości) do przybyszów z innych galaktyk. Idea możliwości istnienia „wysoko rozwiniętego” rozumnego życia na innych planetach stała się częścią świadomości współczesnego człowieka w tak wielkim stopniu, że nawet poważne rozprawy naukowe (i półnaukowe ) traktują ją jako coś zrozumiałego samo przez się. Jedna z popularnych serii książkowych (Erich von Daniken, Bogowie z kosmosu) przedstawia przypuszczalne świadectwa obecności w dawnych dziejach ludzkości „pozaziemskich istot”, czyli „bogów”, którym przypisane zostaje nagłe przebudzenie rozumu w człowieku, tak trudne do wyjaśnienia na gruncie zwykłej teorii ewolucji. Poważni uczeni w Związku Sowieckim zastanawiają się nad tym, czy zniszczenie Sodomy i Gomory nastąpiło w wyniku wybuchu nuklearnego, czy „pozaziemskie” istoty już przed wiekami odwiedzały Ziemię, czy Jezus Chrystus był „kosmonautą ” i czy dziś, być może, nie stoimy u progu „drugiego przyjścia” rozumnych istot z przestrzeni kosmicznej (patrz: Shelly Ostrander, Lynn Schroeder, Psychic Discoveries Behind the Iron Curtain, Bentham Books 1977; Wiaczesław Zajcew, Gosti iz kosmosa, Sputnik 1/1967 oraz Chramy i kosmiczeskije korabli, Sputnik 1/1968).

Szacowni uczeni na Zachodzie tak bardzo wierzą w istnienie „pozaziemskich istot rozumnych”, że już od osiemnastu lat próbują nawiązać z nimi kontakt za pomocą radioteleskopów, obecnie zaś co najmniej w sześciu miejscach naszej planety astronomowie prowadzą poszukiwania rozumnych sygnałów z kosmosu. Z kolei współcześni „teologowie” protestanccy i katoliccy, którzy przywykli podążać za nauką, dokądkolwiek by ona prowadziła, debatują nad nowymi problemami w dziedzinie „ekzotologii” („teologii przestrzeni kosmicznej”), dotyczącej możliwej natury „pozaziemskich ras” (patrz: Time z 24 kwietnia 1978 r.). Nie da się zaprzeczyć, że świat, który powołał do życia fantastykę naukową, posiada nieodpartą siłę przyciągania nawet dla wielu uczonych mężów naszych czasów.

Przyszłe „wyewolucjonowane” istoty w literaturze science-fiction niezmiennie przedstawiane są jako te, które „przerosły” ograniczenia współczesnego człowieczeństwa, zwłaszcza granice „osobowości”. Podobnie jak „Bóg” fantastyki naukowej, człowiek stał się do zadziwiająco bezosobowy. W książce Arthura Clarka Koniec dzieciństwa nowa rasa ludzka podobna jest do dzieci, lecz z twarzami pozbawionymi oznak indywidualności; są oni już przygotowani, by poprowadzono ich przez dalsze „ewolucyjne” transformacje, żeby w końcowym rezultacie stać się bezosobowym „nadrozumem”. W ogóle literatura science-fiction, w odróżnieniu od chrześcijaństwa (za to w zgodzie z niektórymi szkołami wschodniej myśli), postrzega „ewolucyjny rozwój” oraz „duchowość” jako wciąż wzrastającą depersonalizację.

3. Fantaści widzą przyszłość świata i ludzkości jako „projekcje” dzisiejszych odkryć naukowych. W gruncie rzeczy jednak te „projekcje” zadziwiająco przypominają codzienną rzeczywistość okultystycznych i otwarcie demonicznych doświadczeń wielu wieków. Wśród cech, które posiadają „wysoko rozwinięte” istoty przyszłości, znajdziemy między innymi: telepatię, umiejętność lewitowania, materializowania i dematerializowania, zmieniania widzialnej formy rzeczy lub stwarzania iluzorycznych scen czy istot siłą „czystej myśli”, zdolność poruszania się z szybkością o wiele przewyższającą możliwości współczesnej techniki, opanowywania ciał mieszkańców Ziemi; a także rozwijanie „duchowej” filozofii, jaka „przewyższy wszystkie religie” i obiecuje stan, w którym „rozwinięte istoty rozumne ” nie będą już więcej zależne od materii. Wszystko to są typowe chwyty i obietnice czarowników i biesów. W nowej książce na temat historii science-fiction zauważono, że „współczesnym aspektem fantastyki naukowej jest dążenie do wyjścia poza granice normalnego doświadczenia […] za pośrednictwem wyobrażenia osób i zdarzeń, które pokonują granice czasu i przestrzeni w takim sensie, w jakim je znamy”. Scenariusze Gwiezdnego safari czy innych historii science-fiction, z ich futurologicznymi „naukowymi” wynalazkami, czyta się niekiedy jak urywki z żywotów dawnych świętych prawosławnych, w których opisywano działanie czarowników w czasach, gdy czarownictwo było jeszcze jednym z głównych przejawów pogańskiego życia. W ogóle fantastyka naukowa nie jest ani za bardzo naukowa, ani futurologiczna — już prędzej cofa się ona do „mistycznych” źródeł współczesnej nauki, do nauki przedoświeceniowej, która jest znacznie bliższa okultyzmowi. Ta sama praca na temat historii science-fiction stwierdza, że „korzenie fantastyki naukowej, jak i korzenie samej nauki, tkwią w magii i mitologii”. Dzisiejsze badania i eksperymenty w dziedzinie „parapsychologii” także wskazują na postępujące przenikanie się nauki i okultyzmu — jest to wizja, z którą fantastyka naukowa znajduje się w pełnej zgodzie.

Science-fiction w Związku Sowieckim (gdzie gatunek ten jest popularny tak samo jak na Zachodzie, choć rozwija się nieco inaczej) zajmuje się tymi samymi problemami, co i na Zachodzie. W ogóle tematyka „metafizyczna” w sowieckiej fantastyce naukowej (która rozwija się pod bacznym okiem cenzorów-materialistów) ewoluuje pod wpływem zachodnich autorów lub pod bezpośrednim oddziaływaniem hinduizmu, jak w przypadku pisarza Iwana Jefremowa. Czytelnik literatury science-fiction, mówiąc słowami Grebensa, „pozostaje z całkowicie chwiejną sposobnością krytycznej oceny różnicy między nauką a magią, między uczonym a czarownikiem, między przyszłą realnością a fantazją”.

„Fantastyka naukowa i na Wschodzie, i na Zachodzie — twierdzi tenże autor — dowodzi, podobnie jak inne aspekty współczesnej kultury, że najwyższym stopniem humanizmu jest okultyzm” (patrz: G. V. Grebens, Ivan Efremov’s Theory of Soviet Science-Fiction, Vantage Press, New York 1978).

4. Fantastyka naukowa, jako gatunek futurologiczny, niemal z samej swojej natury skłania się ku utopii; wiele powieści lub opowiadań jest w całości wypełnionych opisem doskonałych społeczeństw przyszłości, w większości pozostałych zaś autorzy mówią o „ewolucji” współczesnego społeczeństwa, prowadzącej je do czegoś wyższego, lub o spotkaniach z wyżej rozwiniętymi cywilizacjami, które przynoszą nadzieję na rozwiązanie dzisiejszych problemów i poradzenie sobie ze wszystkimi niedostatkami ludzkości. „Doskonałe istoty” z przestrzeni kosmicznej często posiadają zdolność „wszechwiedzy”, zaś lądowania statków kosmicznych na Ziemi często zapowiadają „apokaliptyczne” zdarzenia — zazwyczaj zstąpienie życzliwych istot, które chcą kierować ludźmi w ich „ewolucyjnym doskonaleniu się”.

Można powiedzieć, że literatura science-fiction XX w. jest wymownym znakiem utraty chrześcijańskich wartości i chrześcijańskiego spojrzenia na świat; stała się ona potężnym środkiem rozpowszechniania niechrześcijańskiej filozofii oraz poglądów na życie i na historię, pozostając w gruncie rzeczy pod nieskrywanym lub zamaskowanym wpływem okultyzmu i wschodnich religii; w krytycznym czasie kryzysów oraz stanów przejściowych ludzkości stała się ona główną siłą, zmuszającą do nadziei czy nawet do oczekiwania na „gości z kosmosu”, którzy rozwiążą wszystkie problemy ludzkości i powiodą człowieka ku nowemu „kosmicznemu” wiekowi w historii. I chociaż na pozór literatura science-fiction nie jest religijna, lecz naukowa, to w rzeczywistości jest ona jedną z głównych form apostolstwa (w świeckiej formie) owej „nowej świadomości religijnej”, która zaleje ludzkość w miarę ustępowania chrześcijaństwa.

Należy koniecznie o tym wszystkim pamiętać, gdy przystępujemy do analizowania rzeczywistych informacji o pojawieniu się „niezidentyfikowanych obiektów latających”, stanowiących zadziwiającą odpowiedź na pseudoreligijne nadzieje, jakie nagromadziły się w człowieku ery „postchrześcijańskiej”.


 

 Spotkania z UFO i ich naukowe badania

Chociaż fantastyka w pewien sposób przygotowała ludzi na pojawienie się UFO, nie możemy oczywiście przy „obiektywnej” ocenie rzeczywistości tego zjawiska opierać się na literaturze bądź na ludzkich nadziejach i pragnieniach. Zanim więc przejdziemy do kwestii, czym jest UFO naprawdę, powinniśmy zapoznać się z faktami dotyczącymi natur y i wiarygodności badań, które były prowadzone w tej dziedzinie. Czy rzeczywiście istnieje coś „tam”, na niebie, czy też jest to wynik wypaczonego postrzegania oraz psychologicznego i pseudoreligijnego dążenia, by „przyjmować pragnienie za realność”?

 Zasługujący na zaufanie opis fenomenu UFO przedstawi ł francuski uczony, który mieszka obecnie w Kalifornii — dr Jean Vallee, uchodzący za wysokiej klasy specjalistę w dziedzinie astrofizyki i cybernetyki oraz zwią­zany od wielu już lat z naukową analizą problemu UFO. Jego świadectwo jest dla nas szczególnie cenne również z tego powodu, że badał on uważnie spotkania z UFO poza Stanami Zjednoczonymi, zwłaszcza we Francji, i dzięki temu moż e nakreślić obiektywną międzynarodową map ę rozprzestrzeniania się tego zjawiska (patrz: UFOs in Space: Anatomy oj a Phenomenon, Balantine Books, New York 1977).

Doktor Vallee uważa, że chociaż niezidentyfikowane obiekty latające były widywane od czasu do czasu w minionyc

Źródło: Kwartalnik Fronda

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy