Budowali polską gospodarkę, zapewniali ludziom pracę. Dziś walczą o przetrwanie. Historia firmy Termisil
Huta Szkła Termisil | termisil.com |
– Wraz z mężem Januszem byliśmy kiedyś właścicielami, akcjonariuszami huty szkła Termisil Wołomin. W 2000 r. zakupiliśmy część tego przedsiębiorstwa, które było upadłe. Włożyliśmy w tę firmę ogrom pracy, można nawet powiedzieć, że poświęciliśmy jej życie - podkreśliła Anna Michna.
– Wprowadziliśmy nieznaną tam wcześniej markę Termisil na ponad czterdzieści rynków zagranicznych. Zatrudniliśmy ponad dwieście osób, uruchomiliśmy produkcję. W 2005 r. firma wymagała inwestycji. Podjęliśmy się zatem dużego programu inwestycyjnego, zainstalowaliśmy najnowsze technologie. Dzięki temu w 2009 r. firma Termisil stała się najnowocześniejszą w swojej branży firmą na świecie - wspomina rozmówczyni redaktor Stankiewicz.
– Pozyskaliśmy dotacje europejskie, ponieważ na dany moment technologie, które wówczas wdrożyliśmy były naprawdę najnowocześniejsze. Podnieśliśmy z upadku przedsiębiorstwo, które nie funkcjonowało od dwóch lat. To był okres, kiedy bezrobocie w Polsce było bardzo wysokie, więc stały kolejki ludzi, którzy chcieli podjąć u nas pracę. Płaciliśmy wszystkie podatki, nie korzystaliśmy z żadnych „rajów podatkowych”. Wszyscy pracownicy byli zatrudnieni w sposób legalny, nie na „śmieciowych” umowach, jak to bywa dziś w Polsce - wskazuje.
– Uważaliśmy, że budujemy coś pożytecznego, że budujemy polską gospodarkę. Dostaliśmy informację, że przeprowadzona przez nas prywatyzacja była jedną z najbardziej udanych w Województwie Mazowieckim - dodaje Malczewska-Michna.
– Mam wrażenie, że zostaliśmy ukarani za naszą uczciwą pracę i przedsiębiorczość. W roku 2009 bank, który współfinansował nasze inwestycje, pomimo zwrotu ogromnych dotacji, stwierdził, że nie spełniamy wskaźników, dlatego też nie udzieli nam obiecanej wcześniej transzy kredytu obrotowego - podkreśla.
– Z nowymi inwestycjami nie mieliśmy wystarczającego kapitału, aby wykorzystać te moce inwestycyjne, najnowsze technologie i związane z nimi możliwości. Musieliśmy zatem szukać kapitału na rynku funduszy inwestycyjnych - opowiada rozmówczyni TV Republika.
– Dostaliśmy propozycję współpracy z panem Andrzejem Dariuszem Mioduszewskim. Z jego CV wynikało, że jest on profesjonalistą. Pan Mioduszewski zaproponował nam z kolei współpracę z Funduszem Inwestycyjnym Opera, zarządzanym przez Opera Towarzystwo Inwestycyjne Macieja Kwiatkowskiego. Proces inwestycyjny zakończył się w ten sposób, że Ci panowie bardzo dobrze się znali. Opera podkupiła naszego doradcę, aby działał na naszą niekorzyść i doprowadził do przejęcia kontroli przez Fundusz, bez inwestowania dodatkowych środków. Między grudniem 2009 a wrześniem 2010 straciliśmy wszystkie akcje, zostaliśmy wrogo przejęci - wspomina.
Źródło: TV Republika

