Bruksela zapowiada nową politykę migracyjną. Polska chce bronić zewnętrznych granic wspólnoty przed uchodźcami

Artykuł
Migranci na greckiej wyspie Lesbos
PAP/EPA

Pożary obozów na greckich wyspach przypomniały o znaczeniu kwestii uchodźców i migrantów znajdujących się wewnątrz UE ale i u jej progu. W obliczu narastających napięć z Turcją zmiana podejścia jest konieczna.

Pożar, który na początku września pozbawił dachu nad głową ponad 12 tys. rezydentów największego obozu uchodźców w Europie, po raz kolejny wysunął kwestie migrantów przed szereg unijnych problemów. 

Celowe podpalenia 

Grupa Afgańczyków została już formalnie oskarżona o celowe podpalenie obozu Moria i zatrzymana przez grecką policję. Jak podkreśla rząd premiera Kiriakosa Mitsotakisa, krok ten motywowany był protestem mieszkańców wobec obostrzeń nałożonych na obiekt w związku z pandemią COVID-19. Na wyspie Samos aresztowano Syryjczyka, który wzywał mieszkańców mieszczącego się na wyspie obozu do jego podpalenia. Policja, pod podobnym zarzutem, zatrzymała też Gambijczyka. Do pożaru doszło 15 września, niecały tydzień po spustoszeniu placówki na Lesbos. 

Część uchodźców i imigrantów z obozu Moria zostało przeniesionych do tymczasowego obozu wzniesionego na terenie poligonu wojskowego. Jak podaje grecki dziennik Kathimerini, nie kryli oni rozczarowania decyzją władz. "Byli mieszkańcy Morii liczyli na opuszczenie wyspy i transfer do krajów Europy Zachodniej" - podaje portal. 

Przedstawiciel UNHCR w Grecji - agencji ONZ zajmującej się uchodźcami - Philippe Leclerc, podkreślił skalę problemu, z jakim borykają się obywatele i władze kraju. - W Grecji znajduje się obecnie ponad 100 tys. azylantów i uchodźców - zaznaczył. 

Odpowiedź Unii Europejskiej

Grupa krajów UE ogłosiła chęć przyjęcia 400 pozbawionych opieki nieletnich. We wtorek 15 września rząd Niemiec zgodził się na przyjęcie posiadających już azyl 1 553 uchodźców (408 rodzin). Jak podaje The New York Times, decyzja Angeli Merkel poprzedzona była intensywną debatą wewnątrz kierowanego przez nią rządu. "Berlin powinien poczekać na wspólną odpowiedź UE zanim podejmie samodzielne kroki" - pisze dziennik, powołując się na słowa niemieckich urzędników. Szybko po ogłoszeniu, decyzję skrytykował Sebastian Kurz, premier Austrii. "W kwestii tej nie będziemy brać przykładu z Niemiec" - przywołuje słowa kanclerza niemiecki tygodnik Der Spiegel. 

Seria pożarów w Grecji wywołała również dyskusję na poziomie unijnym. - W tej sprawie każdy musi stanąć na wysokości zadania i wziąć na siebie odpowiedzialność - Komisja Europejska to właśnie zrobi - ogłosiła przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. 

Przewodnicząca zapowiedziała powołanie Nowego paktu ws. migracji, który miałby odciążyć kraje najbardziej narażone na problemy wynikające z nasilonej migracji z Afryki i Bliskiego Wschodu. Planowana zmiana regulacji dublińskich, mówiących o tym, że pierwszy kraj unijny przyjmujący migranta odpowiada za procesowanie jego wniosku o azyl, została przyjęta z entuzjazmem przez Ateny i Rzym. 

Stanowisko Polski

"Potrzebujemy nowego otwarcia w polityce migracyjnej i azylowej UE. Wierzę, że nadchodzący Nowy pakt w sprawie migracji i azylu będzie oparty na równowadze między zasadami odpowiedzialności i solidarności uzgodnionymi przez naszych przywódców politycznych w czerwcu 2018 r." – wskazał w opublikowanym na łamach Euractiv artykule Andrzej Sadoś, Stały Przedstawiciel RP przy UE.

Ambasador podkreślił, że nowa polityka UE powinna koncentrować się na ochronie zewnętrznych granic Wspólnoty. 

"Musimy złagodzić nielegalną migrację i zwiększyć nasze wysiłki na rzecz przełamania modelu biznesowego przemytników migrantów, jednocześnie rozwijając system, który szybko i skutecznie rozróżnia osoby potrzebujące ochrony międzynarodowej od tych, którzy nadużywają procedur. Dlatego Polska opowiada się za opracowaniem ambitnej unijnej procedury granicznej i większym zaangażowaniem agencji Frontex, która pomagałaby państwom członkowskim w zabezpieczaniu granic" - zaznaczył Sadoś. 

Zdaniem ambasadora kluczowe jest rozwijanie stosunków z krajami trzecimi oraz zajęcie się pierwotnymi przyczynami nielegalnej migracji. 

"Wymagałoby to zapewnienia szerokiego katalogu narzędzi, takich jak wsparcie finansowe i techniczne, dostosowanych do możliwości i preferencji państw członkowskich. Dlatego nie możemy zaakceptować paradygmatu, zgodnie z którym solidarność opiera się na środkach obligatoryjnych, w tym na relokacji. Relokacja nie tylko okazuje się nieskuteczna, ale także stanowi silny czynnik przyciągający i stanowi zachętę do przemytu, zagrażając życiu ludzkiemu. Dlatego w nowym pakcie o migracji i azylu widzimy szansę na przejście od rozwiązań narzucanych jednostronnie do wspólnie uzgodnionych rozwiązań" - podsumował Sadoś.

Rola krajów trzecich

Zawarty w marcu 2016 roku "układ migracyjny" miał zahamować masowy napływ uchodźców - w dużej mierze syryjskich - oraz migrantów przybywających do Grecji z sąsiadującej Turcji. Jego podstawowy zapis ogłaszał odesłanie do Ankary każdej nieregularnie przekraczającej grecką granicę osoby, która nie przeszła wcześniej formalnej procedury azylowej w Turcji. W zamian za wzmocnienie granic i przyjmowanie nieregularnych migrantów, UE zgodziła się na przyjmowanie na zasadzie 1:1 każdego, kto pozytywnie przeszedł proces azylowy w Turcji. Dodatkowo zobowiązano się do złagodzenia restrykcji wizowych dla obywateli tureckich oraz przekazała niemal 6 mld euro przeznaczonych na poprawę warunków bytowych Syryjczyków znajdujących się w Turcji. 

Chociaż krytykowane za swoją treść i niespełniającą oczekiwań efektywność, porozumienie widocznie zmniejszyło skalę migracji. 

Według oficjalnych danych tureckiego rządu w kraju tym znajduje się obecnie ponad 3,5 mln zarejestrowanych uchodźców z Syrii. Dla władz w Ankarze są oni zarówno obciążeniem ekonomicznym, jak i politycznym. 

W marcu 2020 roku urzędnicy tureccy zapowiedzieli, że nie będą powstrzymywać nikogo, kto będzie chciał dostać się do Unii Europejskiej. Na grecko-tureckiej granicy zaczęli gromadzić się uchodźcy i migranci chcący znaleźć się po jej unijnej stronie. Presja zgromadzonych oraz opór greckiej policji doprowadziły do licznych starć z napływającym tłumem. Dopiero wzmocnione patrole na granicy zdołały powstrzymać narastający kryzys. 

Źródło: polskieradio24.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy