Brak protokołów, niezabezpieczone urny i głosy przewożone w workach. "Zadanie Specjalne" ujawnia manipulacje i fałszerstwa wyborcze

Artykuł
TELEWIZJA REPUBLIKA

W niedzielę ruszyliśmy do urn i kolejny raz musimy mówić o nieprawidłowościach, fałszerstwach i manipulacjach, do których dochodziło przed i po wyborach – oświadczyła autorka "Zadania Specjalnego" Anita Gargas. Gośćmi programu byli przedstawiciele Ruchu Kontroli Wyborów: Mira Wszelaka i Maciej Świrski, prawnik Bogdan Borkowski oraz senator Platformy Obywatelskiej Jan Rulewski.

– Obywatelska presja spowodowała, że wybory prezydenckie przeprowadzono względnie poprawnie. Jednak czy ta grupa, która chce fałszować proces wyborczy spuściła z tonu, dopiero się okaże. Zawsze w takich sprawach potrzebna jest kontrola obywatelska, ponieważ obywatele mają takie prawo i mogą z niego korzystać – powiedział Maciej Świrski.

– Trzeba dokładnie odróżnić czyny przestępcze przeciwko wyborom od nieprawdłowości dotyczących np. kart do głosowania. Jednej kategorii służy postępowanie prokuratorskie, a drugiej protesty wyborcze na podstawie kodeksu wyborczego – tłumaczył z kolei mecenas Bogdan Borkowski.

Mira Wszelaka mówiła, że Ruch Kontroli Wyborów otrzymał setki zgłoszeń ws. komisji, które nie wywieszały na drzwiach protokołów. – W skali całego kraju odnotowaliśmy kilkadziesiąt takich przypadków. Zdarzało się nawet, że część kart była wywieszona do góry nogami w miejscach niedostępnych – dodała.

Anita Gargas zapytała senatora PO Jana Rolewskiego, dlaczego nie można było tego dopilnować i zwrócić się do PKW, aby wydała prosty zapis prawny o obowiązku wywieszania protokołów. – Pani redaktor postawiła tezę o fałszerstwach wyborczych, która urąga pracy członkom komisji. Ja takich śladów nie zauważyłem – odpowiedział Rulewski. – Byłem obecny podczas wyborów w Kirgistanie i na Białorusi i właściwie tylko w jednym lokalu dzieci zerwały wywieszone protokoły. W innych placówkach wszystko było w porządku. Miarą praworządności jest liczba protestów zgłaszanych do sądu w okresie powyborczych. – Okazuje się jednak, że jest ich coraz mniej – przekonywał polityk. 

Urny zrobione z kartonów, głosy przewożone w workach

W programie "Zadanie Specjalne" pokazano również nagranie zrobione przez blogera, dokumentujące nieprawidłowości w jednej z komisji wyborczych, która po zakończeniu prac nie wywiesiła na drzwiach swoich protokołów, a głosy oddane w wyborach były przewożone w workach.    

 – To, co zobaczyliśmy na tym filmie, to obraz kompletnego rozkładu wyborczego. Mamy doniesienia o urnach zrobionych z koszy na śmieci i o wynoszeniu głosów w workach – powiedział Świrski. – Pan jako senator powinien piętnować każdą nieprawidłowość. Ten film, który tutaj widzieliśmy to skandaliczny przykład, prowadzący do fałszerstw wyborczych, ponieważ nie wiemy, czy to właśnie w tej komisji nie doszło do złamania prawa – przekonywał mec. Borkowski.

– W ciągu ostatnich kilku dni odebraliśmy kilka tysięcy sygnałów z całej Polski. Zaczęło się od próby wymuszenia kodów teleinformatycznych i haseł służących do wprowadzenia danych do systemu. Informatyk powinien otrzymać takie informacje dopiero w dniu wyborów – tłumaczyła Wszelaka.

Członkini RKW oświadczyła też, że docierały do niej sygnały z wielu polskich miast na temat tego, co dzieje się z książeczkami, które były źle wydrukowane. – W niedziele przekazano nam, ile kart wycofano z powodu nieprawidłowego druku. Mieliśmy też informacje o kartach, które były wydawane bez odpowiedniej pieczęci. Zdarzały się również i takie sytuacje, w których wyborcy idący do lokalu znajdowali w spisie swoje własne, podrobione podpisy – mówiła. 

Anita Gargas zwróciła uwagę jeszcze na inne błędy, które udokumentował portal stopfalszowaniuwyborow.pl. – W okręgu bydgoskim we wszystkich obwodowych komisjach wyborczych, część kart dostarczonych do lokali miała błędy w nazwiskach kandydatów i niewłaściwą numerację. W ocenie samych członków tych komisji, karty wyglądały po prostu na dodruki – dodała prowadząca program.

Świrski: Oddane głosy powinny być przewożone przez policję

Świrski podkreślił, że wybory są podstawowym i najważniejszym aktem demokracji. – Jeżeli mamy do czynienia z takim bałaganem, to widać, że jest to tak naprawdę bolszewicki kołchoz. Po pierwsze, sam lokal wyborczy powinien być przygotowany godnie. Nie może być urn bez plomb, zrobionych z koszy na śmieci. To wszystko pokazuje całkowitą arogancję władzy i uderzenie w godność narodu. W USA głosy oddane w wyborach są przewożone przez policję. Tak samo powinno być w Polsce – przekonywał.

O nieprawidłowościach w pracach komisji mówił w programie "Zadanie Specjalne" także dziennikarz TV Republika Jan Piasecki, który widział procedurę przewożenia głosów w workach na kartofle, bądź w pojemnikach po drukarkach. – Nikt nie przejmuje się tym, jak to jest robione. Gdyby ktoś rzeczywiście chciał dokonać fałszerstw, mógłby to zrobić bez przeszkód. Ja jako dziennikarz nie mogłem śledzić tych wyborów, ponieważ mimo, iż przedstawiłem legitymację dziennikarską zarządca jednego z budynków, w którym znajdował się lokal wyborczy nie wydał na to zgody – mówił Piasecki.

Z kolei Ewa Stankiewicz podkreślała, że odnotowano wiele przypadków, gdzie w urnach wyborczych było więcej kart niż wydano w lokalu. – Do Krajowego Biura Wyborczego, do którego spływają ostateczne wyniki wyborów, żaden mąż zaufania nie miał wstępu. Jeden z pełnomocników komisji wyborczej w Warszawie usiłował siłą pozbyć się męża zaufania. Niestety, doszło tam nawet do rękoczynów. To było dla mnie niebywałe doświadczenie – oświadczyła dziennikarka TV Republika.

Na koniec Anita Gargas wyraziła opinię, że pozostaje mieć tylko nadzieję, iż następne wybory zostaną przeprowadzone tak, "jak nakazuje sztuka" i nie będziemy musieli kolejny raz pochylać się nad nieprawidłowościami i manipulacjami przy urnach.  

 

 

 

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy