Andrzej Duda w wywiadzie dla najnowszego wydania "Gazety Polskiej": Za mną stoją czyny!

Artykuł
Twitter/ @AndrzejDuda2020

O najważniejszych punktach programu wyborczego oraz toczącej się kampanii prezydenckiej red. Katarzyna Gójska rozmawiała z prezydentem RP Andrzejem Dudą.

Panie Prezydencie, podpisał Pan Kartę Rodziny, podczas kampanii wiele Pan mówi o tym, iż będzie działał na rzecz ochrony rodziny, jej statusu w polskim prawie, ale także dobrobytu. Czy zagrożenie przedefilowania rodziny, objęcia tym pojęciem jakichś innych relacji między ludźmi na przykład tej samej płci, jest dziś w Polsce realne?

Andrzej Duda: Rodzina jest fundamentem mojej polityki. To jej poświęcam największą uwagę. Jestem dumny, że przez pięć lat mojej prezydentury udało się nam tak wiele zmienić, tak wiele pomóc polskim rodzinom. To nie tylko programy społeczne, jak 500 plus czy Dobry Start, lecz także takie zmiany w prawie, jak choćby ta, która uniemożliwia odbieranie dzieci ze względu na biedę. Karta Rodziny z jednej strony jest podsumowaniem dotychczasowej polityki, którą prowadzę, a z drugiej strony jest deklaracją działań, jakie chciałbym podejmować w drugiej kadencji, jeśli wygram wybory. Świat zmienił się w ciągu kilku miesięcy bardzo mocno.

Gwarancja utrzymania ambitnej polityki rodzinnej jest dziś jeszcze ważniejsza. Te transfery stabilizują domowe budżety milionów Polaków. Kolejne wyzwania, przed którymi teraz stoimy, to wsparcie rodziców na rynku pracy, rozwój pracy zdalnej. Jeśli chodzi o małżeństwa osób tej samej płci, to polska Konstytucja, na którą opozycja tak chętnie się powołuje, jest jednoznaczna. Artykuł 18 mówi o ochronie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny. Konstytucji trzeba przestrzegać.

Pana konkurent unika pytań dotyczących rozszerzenia statusu rodziny, małżeństwa na związki jednopłciowe, choć wcześniej chętnie wypowiadał się na te tematy, był ich gorącym orędownikiem. Zmienił zdanie czy uznał, iż w kampanii prezydenckiej może przez to stracić wyborców?

Rafał Trzaskowski i jego sztab z Platformy mają wyraźny problem z pytaniami od dziennikarzy. Przyzwyczaili się chyba, że są im zadawane tylko wygodne pytania. Te czasy skończyły się bezpowrotnie. Dziś jest więcej pluralizmu na polskim rynku mediów. Niektórym nie podoba się ta wolność, temperatura, w jakiej toczone są debaty publiczne, ale kiedy spojrzymy na takie państwa jak USA czy Wielka Brytania, to widać, że w dojrzałych demokracjach tak się po prostu dzieje. Dziennikarze nie są partnerami dla polityków, ale tymi, którzy mówią „sprawdzam”. A że Rafał Trzaskowski wypada przez to blado, to może mieć pretensje tylko do siebie. Wiarygodny polityk nie zmienia zdania co 5 minut i robi to, na co umawia się z wyborcami. Jakby tak postępował, to nie musiałby potem tak wić się przed kamerami.

Mimo to w jego programie znalazło się odwołanie do ustawy złożonej w Sejmie poprzedniej kadencji przez Nowoczesną, w której są zapisy dopuszczające adopcję dzieci przez osoby tej samej płci. Informacja na ten temat nie jest co prawda podana w programie Rafała Trzaskowskiego wprost, ale jeśli sprawdzimy dokumenty, to sprawa jest bezdyskusyjna. Jak Pan ocenia taki zabieg kamuflujący prawdziwe intencje kandydata Platformy? 

O ludziach więcej mówią ich czyny niż słowa i jeśli ktoś obserwuje, na jakim polu Rafał Trzaskowski jest najbardziej aktywny w ratuszu, to nie powinien mieć wątpliwości, w jaką stronę będzie prowadził politykę.

Rozmawiamy przed zaplanowaną przez telewizję publiczną debatą w Końskich. Pan Prezydent odmówił udziału w debacie zorganizowanej przez TVN, Onet i WP.pl, Rafał Trzaskowski przynajmniej na ten czas nie deklaruje udziału w debacie TVP. Czy debata trzech mediów miała dać mu alibi na nieprzyjście na debatę w Końskich? Sam kandydat Platformy twierdzi, że to Pan przestraszył się spotkania z nim. 

Nie widzę powodu, dla którego jedne media miałyby być uprzywilejowane kosztem innych. Uważam, że trzy największe telewizje powinny się porozumieć między sobą, a potem ze sztabami kandydatów w sprawie terminu i formuły debaty. Powinny też umożliwić udział innym zainteresowanym mediom. Chcę debaty dla wszystkich, a nie dla wybranych. Natomiast ja z zasady nie odmawiam udziału w debatach. Wziąłem udział w dwóch debatach przed I turą, choć nie robili tego ani prezydent Komorowski, ani prezydent Kwaśniewski.

Opowiada się Pan Prezydent za szerokim frontem inwestycji podejmowanych przez państwo – od wielkich projektów infrastrukturalnych po działania o charakterze lokalnym. Pana kontrkandydat mówi, iż to zbyt kosztowny plan na czasy kryzysu i przez to nierealny. 

Gwarantuję Państwu, że można prowadzić wielkie inwestycje rozpisane na lata i w tym samym czasie realizować te mniejsze, jak te finansowane przez Fundusz Inwestycji Lokalnych dla każdej gminy, jak budowa ponad 100 przystanków kolejowych. Można wspierać budowę przydomowych oczek wodnych i dużą retencję. Można utrzymać programy społeczne, które stabilizują domowe budżety. Dopiero wtedy możemy mówić o zrównoważonym rozwoju, gdy pogodzimy te elementy.

Prowadzi Pan Prezydent politykę bliskich relacji pomiędzy Polską a Ameryką. Pana polityczni konkurenci albo mówią, że jest Pan poddańczy wobec USA, albo że Pan nie dostrzega znaczenia UE. Jak Pan odpowie na te zarzuty? 

Nasza polityka zagraniczna jest ambitna i konsekwentna. Ktoś, kto sam się nie szanuje, niczego nie uzyska. Nie ma nic za darmo i ze Stanami Zjednoczonymi także prowadzimy twarde negocjacje. Przykład pierwszy z brzegu, LNG. Za ten gaz nie przepłacamy. Wizy? Tyle się o tym mówiło, kolejni prezydenci USA obiecywali. Proszę, po naszej rozmowie prezydent Donald Trump zniósł je w ciągu pierwszej kadencji.

Jeśli chodzi o Europę, to jak ktoś uważa, że jest się jak biedna panna na wydaniu, to trudno potem przestawić się na dojrzałe relacje. Od 15 lat tworzymy Unię, otworzyliśmy swój rynek i mamy prawo dbać o nasze interesy w zjednoczonej Europie. Bez kompleksów, konsekwentnie i co najważniejsze – skutecznie. Nie wszystkim się to podoba, ale to nie znaczy, że ulegniemy. Środki, jakie przypadną Polsce w ramach wspólnego budżetu i planu odbudowy, ambitnego, takiego, o jaki zabiegaliśmy od początku kryzysu, to będzie rekordowe 160 miliardów euro, czyli ponad 700 miliardów złotych.

 

CAŁA ROZMOWA DOSTĘPNA W NAJNOWSZYM NUMERZE "GAZETY POLSKIEJ"

Źródło: Gazeta Polska

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy