Aktorka wycofała się z "czarnego protestu". "Projekt jest inicjatywą publiczną. Obecna władza za niego nie odpowiada"

Artykuł
Zrzut ekranu z youtube.com

Maja Bohosiewicz, która wycofała się z "czarnego protestu" po przeczytaniu projektu ustawy "Stop Aborcji" wytłumaczyła się ze swojej decyzji. Zrobiła to m. in. na skutek "fali kłamstw, przekłamań i manipulacji, która zalała media".

Wczoraj informowaliśmy, że Maja Bohosiewicz wycofała się z "czarnego protestu", bo w końcu zapoznała się z projektem Ordo Iuris. – Przeczytałam ustawę i jestem trochę w szoku. Bo nic mnie w niej nie szokuje – informowała. CZYTAJ WIĘCEJ


Aktorka wytłumaczyła się ze swojej decyzji. Jako że mój ostatni post dotyczący ustawy antyaborcyjnej przybrał formę viralu, czuję się w obowiązku uściślić na forum swoje poglądyOsobiście nigdy nie opowiadałam się ani „za”, ani „przeciw” marszowi. Nie brałam też czynnego udziału w proteście, choć, jako przedsiębiorca, umożliwiłam moim pracownikom wykorzystanie dnia wolnego 3 października. Dlaczego sama nie przyłączyłam się do strajku? Powodów jest co najmniej – poinformowała, po czym uzasadniła, że nie chce być kojarzona z "aborcją na życzenie". Uczestnikami strajku nie były tylko te osoby, które sprzeciwiają się zaostrzeniu ustawy. Wśród nich pojawiali się także Ci, którzy opowiadają się za całkowitym zliberalizowaniem obowiązującego obecnie prawa do aborcji, a „aborcja na życzenie” bynajmniej nie jest tym, z czym chciałabym być kiedykolwiek kojarzona. Drugi powód – jak wskazuje Bohosiewicz – jest dość prozaiczny i dotyczy szeroko pojętej mowy nienawiści, która, jeśli nie królowała na proteście, to na pewno była na nim obecna (naprawdę trzeba używać tylu wulgaryzmów, żeby coś zakomunikować!?). Problem został spłycony do fizyczności, coś na zasadzie – moje ciało – mój wybór, bez słowa na temat następstw wychowania chorego dziecka, a także roli państwa w tym wychowaniu, zaś "fala kłamstw, przekłamań i manipulacji, która zalała media” utwierdziła ją w przekonaniu, że nie powinna brać udziału w manifestacji.

To właśnie "fala kłamstw" sprawiła, że postanowiła zapoznać się z projektem ustawy. W której brak wzmianki o zakazie badań prenatalnych, która wcale nie pociąga lekarzy do odpowiedzialności, a także – która jest inicjatywą publiczną. A to oznacza tyle, że obecna władza za nią nie odpowiada – oświadczyła.

Ten wpis Mai Bohosiewicz – podobnie jak poprzedni – również został już usunięty.

Źródło: wmeritum.pl, telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy