1,3 tys. górników protestuje pod ziemią

Artykuł
youtube

Ok. 1,3 tys. osób protestuje pod ziemią w związku m.in. z rządowym planem dla Kompanii Węglowej – poinformował szef górniczej Solidarności Jarosław Grzesik. Do górników dołączają pracownicy powierzchni z kopalń przewidzianych do likwidacji.

Chodzi o zakłady Brzeszcze, Bobrek-Centrum, Sośnica-Makoszowy oraz Pokój.

Jak przekazał Grzesik na porannym briefingu przed bytomską kopalnią Bobrek-Centrum, rano w zakładach, które mają być zlikwidowane protestowało pod ziemią ok. 1,3 tys. pracowników. – To jest liczba, która się cały czas zmienia. Jedni odchodzą, niektórzy muszą, inni dochodzą. W tej chwili w kopalni Bobrek-Centrum protestuje ok. 150 osób – podał.

Najwięcej protestujących – ok. 600 pracowników – przebywało pod ziemią w kopalni Brzeszcze, gdzie tę formę protestu podjęto jeszcze w środę, w dzień prezentacji rządowego programu.

Taką samą formę protestu, jak górników, którzy po swoich zmianach pozostają pod ziemią, przyjmują pracownicy powierzchni, których zgodnie z rządowym planem przede wszystkim obejmą zwolnienia (większość górników dołowych z likwidowanych kopalń ma być przeniesiona do innych zakładów). To głównie pracujący w zakładach przeróbczych oraz w administracji.

Grzesik mówił, że w swoich miejscach pracy pozostali m.in. pracownicy przeróbki z obu części ostatniej bytomskiej kopalni. Na tzw. ruchu Centrum protestujący wyszli na dach zakładu przeróbczego – podobnie jak czynili to przy protestach przeciwko likwidacji swojej kopalni w przeszłości.

Według informacji związkowców na swoich miejscach pracy jeszcze w czwartek zdecydowały się pozostać pracownice administracji z kopalni Brzeszcze oraz Sośnica-Makoszowy. W piątek do protestu miała też dołączyć administracja z Bobrka-Centrum i Pokoju.

Dziś w przewidzianych do likwidacji zakładach odbyły się kolejne już masówki. W pozostałych zakładach spółki rozpoczną się one na wszelkich zmianach tego dnia. W poniedziałek w całym regionie śląsko-dąbrowskim zaplanowano akcję protestacyjno-strajkową. Związkowcy na razie nie chcą zdradzać szczegółów.

Przyjęty w środę przez rząd plan naprawczy dla KW stwierdza m.in., że możliwości dofinansowania spółki wyczerpały się i bez restrukturyzacji upadnie ona w ciągu miesiąca. Wśród rozwiązań wskazano likwidację 4 kopalń KW, przeniesienie 6 tys. osób do innych zakładów i osłony dla 5,2 tys. zwalnianych – kosztem ok. 2,3 mld zł.

Związkowcy podkreślają, że realizacja rządowego planu będzie miała bardzo negatywne skutki dla regionu. Przypominają, że miasta takie, jak Bytom, w których przed kilkunastu laty zlikwidowano kopalnie, do dzisiaj borykają się ze strukturalnym bezrobociem i innymi problemami społecznymi.

Związkowcy deklarują, że są otwarci na rozmowy dotyczące programu naprawczego KW, warunkiem jest jednak wycofanie się z deklaracji ogłoszonych przez rząd w środę. Są zdania, że takie rozmowy powinny odbyć się na Śląsku. Jak mówił w piątek rano Grzesik, dotąd nikt z rządu nie skontaktował się ze związkami ani z załogami protestujących zakładów.

– Żadnej reakcji nie ma, czujemy się wystrychnięci na dudka. Obiecano nam, że ten plan naprawczy będzie z nami dyskutowany, że będzie uzgadniany, że odbędą się konsultacje, w trakcie których będziemy mogli odnieść się do założeń tego planu, że będzie on przyjmowany w konsensusie społecznym. Pani premier obiecała, że będzie inaczej niż do tej pory, okazało się jednak, że jest tak, jak zwykle – mówił szef górniczej Solidarności.


CZYTAJ RÓWNIEŻ:

Ponad tysiąc górników protestuje pod ziemią. „Program ministra Kowalczyka to likwidacja górnictwa na Śląsku”

Śląsk strajkuje od poniedziałku. Związkowcy nie spotkają się z pełnomocnikiem rządu ds. górnictwa

 

Źródło: pap, telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy