Wyrok sądu odebrał mu elektrownie, dzięki której produkował prąd m.in. na rzecz miasta | OTWARTYM TEKSTEM

Artykuł
Ewa Stankiewicz i Antoni Knapiński
Telewizja Republika

Przed Sądem Najwyższym w Warszawie cały czas trwa protest przeciwko uwięzieniu Zygmunta Miernika, który podczas procesu ws. Kiszczaka, na znak protestu, rzucił w sędzie tortem.

– W postulacie nr 1 domagamy się ścigania zbrodniarzy wojennych. Ponieważ od 25 lat państwo polskie tylko udaje, że ściga zbrodniarzy. Drugi nas postulat to uwolnienie "więźnia sumienia" Zygmunta Miernika, który rzucił w sędzie tortem na znak protestu podczas rozprawy ws. Kiszczaka. Dla tego działacza solidarności, który został niesłusznie skazany na 10 miesięcy więzienia domagamy się statusu więźnia politycznego i natychmiastowego zwolnienia z aresztu. Standard europejski, który nakazuje rozróżniać więźniów politycznych od przestępców kryminalnych nie jest w Polsce szanowany. Kolejnym postulatem jest pociągnięcie do odpowiedzialności strażnika służby więziennej i policji, którzy skuwają Miernika (skute ręce i nogi w kajdanki) na każdą możliwą okazję. To bezprawne zastraszanie i poniżanie Zygmunta Miernika – postulował Adam Słomka (KPN Niezłomni).

Dzisiejszy odcinek odpowiadał o losach Antoniego Knapińskiego, któremu po wyroku sądu rozebrano małą elektrownię wodną, którą sam zbudował (dzięki czemu miasto Lublin, zamiast nieużytku, miało dostawę prądu).

Zabrano mi klucze, zmieniono zamki i teraz mogę tylko oglądać moje przedsiębiorstwo z zewnątrz.Teraz jest w części zdemontowana i połowa sprzętu wylądowała na złomowisku. Zajmowałem się produkcją prądu przez 16 lat, regularnie płaciłem podatki, ZUS i wszystkie składki. Moi synowie rzucili studia na rzecz elektrowni, która była kontynuacją rodzinnego biznesu – straciliśmy wszystko.
Pod Lublinem wykorzystałem rzekę, która spływała swobodnie, aby produkować prąd (po części dla Lublina). Wykorzystałem odnawialne źródło energii, które – gdyby nie ja – by się zmarnowało a na pewno nie przynosiłoby żadnej korzyści. Urzędy dziękowały mi kwiatami.

Po 16 latach pracy dostałem pismo z nakazem zamknięcia interesu, ponieważ miasto chce w tym miejscu wybudować swoją elektrownie wodną – ponieważ uważało, że rzeka jest ich własnością (wszystkie rzeki w Polsce są własnością Skarbu Państwa – red.).

Pozwolenie wodno-prawne wygasło w 2007 roku. Kolejnego nie dostałem, rzekomo z powodu braku należytych dokumentów i zwlekali. Urząd zakazał wydania pozwolenia, ponieważ chciał przejąć mój podest i turbiny. Nie dostałem więc pozwolenia i elektrownia stała nieużywana, w związku z czym mi ją odebrano (po czasie).

Urząd marszałkowski mnoży przeszkody i naraża mnie na koszty a pozwolenia nie mam do dnia dzisiejszego. Ostatecznie nie wiadomo dlaczego pozwolenia nie dostałem.

OTWARTYM TEKSTEM EWY STANKIEWICZ W KAŻDY CZWARTEK NA ANTENIE TELEWIZJI REPUBLIKA

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy