Współczesny "katol" Szymon Hołownia wychodzi na ulice i dołącza do ... totalnej opozycji, chuliganów, LGBT, i innych, bo...

Artykuł

No i stało się. Szymon Hołownia, nazywany w pewnych kręgach "pluszowym katolikiem" dołącza do wyjców, chuliganów, obrońców esbeków, ubeków i innych zbrodniarzy, czyli tych którzy ryczą przed Sejmem, Senatem czy Sądem Najwyższym i życzą rządzącym sądu ostatecznego. Ciekawe, czy Hołownia też podpisuje się pod hasztagiem wulgarnym #wypier...lać". Choć w swoim wpisie stara się usilnie odizolować się od tych krzykaczy - pisze że będzie stać na uboczu, ale będzie protestować - to sam fakt obwieszczenia jakie wydał, nie pozostawia złudzeń. Hołownia mówi NIE reformie wymiaru sprawiedliwości.

Szymon Hołownia obwieścił na Facebooku:

"

Rok temu wyszedłem manifestować na ulicę po raz pierwszy w 42 - letnim życiu. Jutro wyjdę po raz drugi. Nie mam nic przeciwko reformowaniu mojego państwa, mam wiele przeciw jego demontażowi. Przejęcie władzy sądowniczej przez ustawodawczą i wykonawczą, to nie jest reforma, to przekroczenie wszelkich granic.

Ci, którzy dziś cieszą się z tego, że wreszcie "sądy nasze", i że wymontowali bezpiecznik, tak by prąd mógł wreszcie porazić tych innych, nie rozumieją, że dziś, owszem, porazi tych innych, ale za chwilę również ich samych. I każdego innego.

Zrozumieją, co zrobili, gdy za kadencję, dwie czy trzy przegrają (bo może być tak, że żyłka w społeczeństwie w końcu pęknie, i nie będzie takiego sądu, który ośmieli się to sfałszować). A wybory wygrają nie jakieś tam cywilizowane PiS czy PO, ale regularni faszyści. Albo komuniści. Bo zaprawdę wszystko jest możliwe, gdy światem rządzą Trump z Putinem i bandami swoich trolii i botów (pierwszy widzi tylko swoje ego, ale czy naprawdę ktoś myśli, że ten drugi nie widzi, jakie żniwa mu się u nas szykują?). I faszyści, komuniści, zwolennicy przyłączenia nas do WNP, wezmą KRS i sądy, do Sądu Najwyższego włącznie. I nic ich nie zatrzyma. I to się może wydarzyć w pokoleniu naszych dzieci. Politycy PiS i PO niech się na zmianę co parę kadencji wsadzają do pierdla, skoro lubią. Ale jak ja spojrzę w lustro, gdy Polska przez to co się dzisiaj, w lipcu, dzieje, za pokolenie czy dwa utraci tak dziś fetowaną niepodległość? Dzieci zapytają mnie: "Gdzie byłeś?" Co im powiem? Że był lipiec, byłem na działce? Że musiałem pilnie skończyć książkę? Że wiesz, synku, córeczko, ale przez osiem lat to tamci jedli ośmiorniczki, zabrali tatusiowi wirtualny hajs z OFE i generalnie było gorzej?

(...)

Partia nominująca zarazem rząd i sądy, sądzące te rządy, to nie demokracja, to totalitaryzm. Partia, która rządzi w tej chwili, wygrała wybory do Sejmu, nie do Sądu. Nie dostała też od wyborców prawa do zmiany konstytucji. Zmienia ją więc naokoło, po partyzancku, wcześniej spacyfikowawszy sąd konstytucyjny. Jestem pracodawcą (a nie poddanym) klasy politycznej, stąd wynika moje prawo do stwierdzenia: w piłkę możecie grać, jak chcecie, ale nie zmieniajcie pod siebie zasad gry.

Jak mogę się temu przeciwstawić? Sprawdziłem: nie umiem krzyczeć na demonstracjach, poddawać się tym pompowanym emocjom, coraz głośniej skandować poddawanych przez zapiewajłę haseł, bujać policyjnymi płotami. Uwielbiam mówić do ludzi, z ludźmi, ale zdecydowanie nie mam mentalności wiecowej. Umiem się spierać, nawet ostro, ale nie umiem być przeciwko komuś, źle komuś życzyć - powtórzę za Korczakiem - nie wiem jak się to robi. Rok temu najlepiej mi było tam, gdzie po prostu ludzie stali i milczeli, palili światła. Mam po dziurki w nosie słuchania w dwustu decybelach tego, co sam już wiem i przeglądania się w lustrach liderów nie będących moimi liderami.

Jutro, we wtorek, gdy Senat będzie procedował przyjęte przez Sejm ustawy, koło 19.00 stanę więc sobie gdzieś w okolicy, na uboczu innych demonstracji i będę tak sobie stał. W nadziei, że stanie obywatela na chodniku nie jest jeszcze nielegalne. A ponieważ, jak pewnie wielu z nas, nie będę tam mógł stać cały czas (bo muszę też zarabiać na pensje senatorów, prezydenta i policji), aż do decyzji Dużego Pałacu, będę woził za przednią szybą auta zwykłą białą kartkę A4. Wystawię ją za szybą okna w domu. Takie sytuacje domagają się symbolu. Pusta kartka to dla mnie najbardziej czytelny znak: nie ma na niej żadnych nazwisk, z którymi walczę, nie ma też jednak mojego głosu za tym, co się dziś dzieje.

Nie po drodze mi z nimi. Po drodze mi ze sobą. Tylko w swoim imieniu, jednego z trzydziestu paru milionów, chcę więc jutro spokojnie, bez ciśnienia i krzyków, w ciszy, sam będąc swoim jedynym transparentem, wypowiedzieć moje stanowcze "nie". To nie deklaracja polityczna, bo polityką nie jest powiedzenie polityce: stop, przekraczasz wyznaczone ci granice.

(...)

Genialnie odpowiedział na ten manifest "katola" Hołowni ksiądz Dariusz Kowalczyk na swoim Facebooku:

"Szymon Hołownia jako światły człowiek TVN-u popiera reformy, ale nie popiera demontażu państwa. I w tej sprawie pierwszy raz w swoim 42-letnim życiu wyszedł na ulice... Demontaż państwa? Dla mnie kwintesencją demontażu państwa jest pan Rostowski, były wicepremier i minister finansów, który przed Komisją d.s. Amber Gold przekonywał, że gdyby instytucje państwowe działały właściwie, to piramida Amber Gold trwałaby dłużej, bo jej twórcy wzięliby fachowców i lepiej się zakamuflowali. Ale rozumiem, że w tej sprawie 42-letni pan Hołownia nie wychodził na ulice i nie zamierza wychodzić. Bo wicie-rozumicie, były pewne nieprawidłowości, ale najstraszniejsi są ci Kaczyński, Morawiecki, Duda... Wróć Tusku, Komorowski i Rzepliński, a zrobi się potrzebne reformy bez demontażu państwa i zatriumfuje praworządność, którą tak pieknie pokazali niezawiśli sędziowie Tuleya, Łaczewski i wielu innych."

 

Źródło: Facebook

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy