Witek, muzyk ulicy: Nie wyobrażam sobie mieszkać poza Polską

Artykuł
Witek, muzyk z ulicy
Telewizja Republika

W popołudniowych „Wolnych Głosach” Marcin Bąk gościł „Witka, muzyka ulicy”.

 

– Moje ramiona są tak szerokie bo pochodzę z Kołczyna, między Białą Podlaską a Terespolem, czyli z małej wioski na wschodnich rubieżach Polski. Tam zawsze była praca w polu, w lesie, czyli typowa praca fizyczna. Po skończeniu liceum, byłem ochotnikiem w wojsku, tam zrobiłem prawo jazdy na samochody ciężarowe, myślałem, że będę kierowcą, miałem też epizod z firmą budowlaną. Później wyjechałem do Warszawy, namówił mnie kolega, większość znajomych wybierała emigrację do Anglii, Norwegi, Niemiec. Ja postanowiłem zostać w Polsce, to było mi wpojone, babcia była „platerówką”, posiadała majątek ziemski, pod Baranowiczami. Za to, że byli majętnymi ludźmi została zesłana na Syberię, walczyła w Powstaniu Warszawskim, jej mąż był ułanem, walczył w kampanii wrześniowej, pradziad z kolei był ułanem w I wojnie światowej. Nie wyobrażałem sobie mieszkać w innym kraju, dobrze się czuję w Polsce – powiedział Witek.

"Wszystko się kręciło wokół tego, że muszę wysyłać maile, umawiać się na spotkania. Miałem dosyć komputera, telefonu"

– Zmęczyłem się praca dla innych firm. Świadczyłem usługi handlowe, wcześniej prowadziłem też firmę poligraficzną, dystrybucyjną, różne branże, przede wszystkim handel. Dopadła mnie świadomość tego, że to nie ma sensu. Wszystko się kręciło wokół tego, że muszę wysyłać maile, umawiać się na spotkania. Miałem dosyć komputera, telefonu. Jak przyjechałem do Warszawy, w 2002 r. wciśnięto mi ten telefon, że należy już go mieć. W jednej piosenek śpiewam, że wyrzucę komórkę. Było to dla mnie bez sensu, chociaż przynosiło to pieniądze, przecież z czegoś trzeba żyć. Wałęsałem się po mieście i spotkałem dziewczynę, która teraz ze mną gra. Nasza płyta będzie miała premierę pod koniec listopada – zakończył gość programu.  

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy