Wiceminister sprawiedliwości żąda przeprosin za sugestie o współpracy z SB. Dziś pierwsza rozprawa

Artykuł
Telewizja Republika

Przeprosin oraz 25 tys. zł na cele charytatywne żąda się od wydawcy „Dziennika Bałtyckiego” oraz jej redaktora naczelnego wiceminister sprawiedliwości Jerzy Kozdroń. Zdaniem polityka PO gazeta zarzuciła mu współpracę z aparatem bezpieczeństwa PRL.

Pierwsza rozprawa w tej sprawie odbyła się w poniedziałek przed Sądem Okręgowym w Gdańsku. Obie strony, powodowa i pozwana, zgodziły się na udział w mediacji. W ciągu siedmiu dni mają wybrać mediatora z sądowej listy. Jeśli tak się stanie, mają 30 dni na ewentualne dojście do ugody, która zapobiegnie rozpoczęciu procesu.

Pozew o naruszenie dóbr osobistych wiceministra sprawiedliwości przeciwko Polskapresse, wydawcy „Dziennika Bałtyckiego” oraz szefowi tej gazety Mariuszowi Szmidce, dotyczy dwóch tekstów: „Aneks do biografii Jerzego Kozdronia. Czy będzie wiceszefem resortu? Jeśli tak, warto wiedzieć, kim był” (z 7 czerwca 2013 r.) oraz „Sprawa szpitala została umorzona” (z 14 czerwca 2013 r.).

Jak powiedział pełnomocnik Kozdronia, radca prawny Robert Springer, w pierwszym artykule znalazły się sformułowania sugerujące, że obecny wiceminister sprawiedliwości miał kontakty ze Służbą Bezpieczeństwa.

Z akt IPN (fragmenty): Osoba o nazwisku Kozdroń Jerzy, rok urodzenia: 1950. Data wpisu: 27.11.1968 r., rodzaj sprawy - EOK (Ewidencja Operacyjna na Księdza). Data wpisu - 9.04.1971 r. Zabarwienie sprawy: kler katolicki. Materiałów brak. - Tak, byłem w seminarium duchownym. W sumie trzy tygodnie. Poszukiwałem swojego miejsca w życiu, byłem młodym chłopakiem. Ale szybko stwierdziłem, że to nie dla mnie. Uciekłem stamtąd. Ale ślad w esbeckich dokumentach pozostał. Tylko ślad. Bo zawartość teczek zniknęła – napisali dziennikarze „DB”.

Zdaniem pełnomocnika wiceministra słowa: Ale ślad w esbeckich dokumentach pozostał. Tylko ślad. Bo zawartość teczek zniknęła sugerują czytelnikowi, że relacje Kozdronia ze Służbą Bezpieczeństwa nie są do końca jasne.

- Autorzy, nie żądając komentarza powoda co do podnoszonego wątku, nie dowiedzieli się, że posiada on status osoby pokrzywdzonej według ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej. W konsekwencji - autorzy w sposób instrumentalny posłużyli się urzędową informacją z akt IPN dotyczącą powoda, która posłużyć im miała wyłącznie do wywołania sugestii o współpracy powoda z aparatem bezpieczeństwa PRL – ocenił Springer.

Według Kozdronia nieprawdziwe są też informacje „DB” zarzucające „wybudowanie sobie (w latach 90. ub. wieku) domu kosztem Spółdzielni Kółek Rolniczych Kwidzyn i jej pracowników”.

Wiceminister sprawiedliwości żąda też od gazety przeprosin za sugestie zawarte w artykule „Sprawa szpitala została umorzona” o tym, że jako szef PO w powiecie kwidzyńskim i kandydat na wiceministra w resorcie sprawiedliwości miał wypytywać w kwidzyńskiej prokuraturze o losy śledztwa ws. rzekomych nadużyć w spółce "Zdrowie", do której należy Szpital Powiatowy w Kwidzynie.

Jak powiedział Springer, w odpowiedzi na pozew strona pozwana przyznała, że osoba Kozdronia w kontekście tego śledztwa "pojawiła się omyłkowo" i wynikała z błędnej informacji uzyskanej od prokuratora rejonowego w Kwidzynie.

Oprócz przeprosin na łamach „Dziennika Bałtyckiego” wiceminister sprawiedliwości domaga się wpłaty 25 tys. zł na rzecz Kwidzyńskiego Towarzystwa Przyjaciół Chorych.

63-letni poseł PO Jerzy Kozdroń jest absolwentem prawa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Od 1978 r. był sędzią Sądu Rejonowego w Kwidzynie. Po wprowadzeniu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. odmówił stosowania dekretu o stanie wojennym - został odwołany 17 grudnia 1981 r.; wtedy oddał też legitymację PZPR. Potem pracował jako radca prawny w spółdzielniach gminnych.

Od 1990 r. związany z lokalnym samorządem; był m.in. przewodniczącym rady miejskiej w Kwidzynie i radnym sejmiku woj. pomorskiego. W 2005, 2007 i 2011 r. wybierany na posła. Stanowisko wiceministra sprawiedliwości objął w połowie lipca 2013 r.

Źródło: pap

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy