Warzecha: W najgorszej sytuacji jest w PO frakcja młodych. Młodych i głupich | NASZ WYWIAD

Mateusz Kosiński 12-01-2017, 14:04
Artykuł
Łukasz Warzecha, publicysta "Do Rzeczy"
Telewizja Republika

– Petru z kolei jest twarzą swojej parti, zmiana go na kogoś innego to byłoby położenie Nowoczesnej jako projektu politycznego i to jest rzeczywisty problem dla jej działaczy. Petru okazał się mówiąc wprost kompletnym idiotą. – powiedział w rozmowie z TelewizjaRepublika.pl Łukasz Warzecha, publicysta "Do Rzeczy", który skomentował dla nas polityczne wydarzenia ostatnich dni i godzin.

Platforma zawiesiła okupację mównicy, jako formę protestu, marszałek Kuchciński ogłosił przerwę do 25 stycznia, Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna wciąż twierdzą, że budżet jest uchwalony nielegalnie, PO i Nowoczesna będą apelowały o niepodpisanie budżetu przez prezydenta. Czy można to nazwać uspokojeniem sytuacji, czy raczej złudnym uspokojeniem sytuacji bo wojenka przeniesie się poza parlament?

Jak napisałem przed chwilą na Twitterze, Platforma cnotę straciła a rubelka nie zarobiła, parafrazując znane rosyjskie przysłowie. Sytuacja była taka, że nie dało się dłużej ciągnąć protestu, bo PiS prawdopodobnie był gotów przedłużać te przerwę o kolejne dni. Gdyby platforma protestu nie zakończyła to stałby się on w100 proc. lub 150 proc. jałowy. Nikt by nie wiedział o co w tym chodzi i po co posłowie PO tam siedzą.

Te deklaracja o których pan powiedział to jest dosyć żałosna i karkołomna próba wyjścia z twarzą z bardzo trudnej sytuacji, ze ślepej uliczki tak naprawdę. To , że PO uważa budżet za nielegalny, to ma takie znaczenie jakbym ja nie uznał Trumpa za prezydenta USA. To pierwsza sprawa. Druga sprawa - do prezydenta mogą apelować do woli, wiadomo z jakim skutkiem. Trzecia sprawa, odwołanie marszałka Kuchcińskiego, czysto polityczny teatr, co do którego, wszyscy wiemy, że musi się odbywać. To nie ma żadnych szans powodzenia. Inna sprawa, że ja uważam że marszałek Kuchciński sobie na tym stanowisku nie radzi i faktycznie powinien zostać odwołany. Jeżeli PO złoży taki wniosek to możemy mieć pewność, że PiS go nie odwoła. Jeśli opozycja wnioskuje o kogoś odwołanie, to ten ktoś ma zapewnione kolejne miesiące na tym stanowisku. To zawsze tak działa, obojętnie kto jest u władzy, a kto jest w opozycji.

Natomiast ja mam wrażenie, że tutaj Grzegorz Schetyna w tej rozgrywce miał trudny wybór. Albo mógł walczyć o to, żeby zdusić wewnętrzną rebelię w swojej partii i postawić na utrwalenie przywództwa, może nawet na zachowanie przywództwa, ale kosztem wizerunku partii, mówiąc wprost kosztem wyjścia na idiotę. Mógł też zaryzykować rozłam w partii, ale musiałby to zrobić wcześniej, nie teraz. Platforma mogła deklarować się jako partia pro-państwowa, która pierwsza kończy protest, kontrastuje się z nieodpowiedzialną Nowoczesną, to było możliwe jeszcze tuż po Nowym Roku. Teraz to możliwe już nie było. Schetyna rozważał te dwa warianty i doszedł do wniosku, że ponieważ on ma przed sobą jeszcze czas, najbliższe wybory w 2018 r., więc dla niego ważniejsze jest skonsolidowanie przywództwa nad partią, niż jej wizerunek. Jak dalej będzie próbowała PO z tego wybrnąć, jak będzie chciała wizerunek zreperować – zobaczymy. Oczywiście jest faktem, że czasu do wyborów jest sporo, a PO w przeciwieństwie do Nowoczesnej ma struktury i ma subwencję, czyli jest na pozycji lepszej. Prawdopodobnie z tego powodu Schetyna wybrał ten wariant.

W najgorszej sytuacji znalazła się frakcja młodych. Młodych i ja bym dodał głupich. Mówię o Pomasce, Gajewskiej, Nitrasie, Budce, Musze. Duża część posłów PO ma pełną świadomość, że ta kabała to jest ich wina. Teraz to było tylko rozpaczliwe ratowanie twarzy i PO poniosła straty, w związku z ich stanowiskiem. Oni w przeciwieństwie do starych graczy jak Schetyna, czy Kaczyński nie byli w stanie przewidzieć konsekwencji swojego działania nawet na dwa ruchu naprzód. Ich jedynym postanowieniem było to, że my tu musimy siedzieć, żeby pokazać, że jesteśmy twardzi. Ale co się dalej stanie? Nie byli w stanie tego przewidzieć.

Był taki moment, że z protetu wycofał się Petru. Schetyna wtedy nie wycofal się z protestu, żeby nie odciąć się własnie od tych młodych działaczy. Mówiło się, że Schetyna był zakładnikiem tej grupy. Dlaczego tego nie zrobił? Gdyby wyszedł z protestu to by wyrzucił tą niepokorną grupę, zarówno poza PO, jak i poza nawias Nowoczesnej.

Tak jak powiedziałem wcześniej, moim zdaniem Schetyna nie chciał ryzykować rozłamu. Zdawał sobie sprawę, że ma naprzeciwko siebie frondę, za którą w dalszym planie stoi Tusk. Nie decydując się na rozłam w partii, ale robiąc manewr, który postawił młodych działaczy w trudnej sytuacji, wewnątrz ugrupowania, uznał, że wazniejsze jest zażegnanie kryzysu wewnątrz, niż wizerunek na zewnątrz.

W kwestii wizerunku... Trzech tenorów opozycji, Kijowski, Petru, Schetyna. Czy oni sa niezatapialni? Przynajmniej w swoich szeregach? Po aferach z początku roku, wygląda na to, że zarówno Petru, jak i Kijowski nie stracą stanowiska, wydaje się, że mogliby przejechać po pijaku niepełnosprawną zakonnice w ciąży na pasach, a i tak pozostaliby liderami swoich ugrupowań.

Najmniej obciążony jest Schetyna, ale również ma najmocniejszą pozycję, bo głęboko siedzi w układach, które są wewnątrz Platformy od lat zresztą. Tutaj mamy do czynienia z partią, która ma regularne wybory lidera. Poza tymi wyborami trudno sobie wyobrazić, żeby Schetyna miałby stracić stanowisko. Tutaj występuje naturalny cykl partyjny, to jest partia okrzepła, od dawna funkcjonując w parlamencie, od dawna działająca w pewnego rodzaju obiegu władzy, jest względnie stabilna, jeśli chodzi o przywództwo w danym momencie. Nie było gorączkowego zmieniania Ewy Kopacz na kogoś innego, mimo że wiele osób widziało, że ona, po wyjeździe Tuska, prowadzi Platformę do przegranej. Tak samo teraz nie będzie zmiany Schetyny, który jest najmniej obciążony.

Petru z kolei jest twarzą swojej parti, zmiana go na kogoś innego to byłoby położenie Nowoczesnej jako projektu politycznego i to jest rzeczywisty problem dla jej działaczy. Petru okazał się mówiąc wprost kompletnym idiotą. To jest problem, facet nie jest w stanie przewidzieć najprostszych konsekwencji swoich działań, z drugiej strony nie bardzo jest jak go wymienić.

Najprościej byłoby z Kijowskim, który jest założycielem KOD-u, jest uważany za tego inicjatora, chociaż w samym KOD-zie jest to różnie widziane. Podobnie do Petru jest obciążony, tak jak Petru okazał się mało błyskotliwy, w przeciwieństwie do Petru nie stał się tak bardzo twarzą swojej formacji. Nie stał się tą twarzą aż tak bardzo, bo KOD był kształtowany jako ruch społeczny. To trochę tak jak w partii Razem. Tam nie ma przywódtwa jednoosobowego, jest przywództwo kolegialne, ale wszyscy wiedzą, że Adrian Zandberg jest najbardziej medialny, najczęściej zapraszany, ale jest świadomość, że przywództwo jest zbiorowe. Podobnie jest w KOD-zie. Jednak jestem sobie w stanie wyobrazić, że Mateusz Kijowski, w wyniku jakiś ruchów wewnętrznych, których nikt nie jest w stanie kontrolować, mógłby zostać wymieniony. Uważam, że te ruchy wewnętrzne nie sa przez nikogo inspirowane. Tam jest tak wielu ludzi, którzy tak emocjonalnie przeżywają tę sytuację, że nikt nie jest w stanie ich isnpirować i kontrolować. Oni byliby w stanie wymienić Kijowskiego na kogoś innego. Ja bym ich ustawił, jeśli chodzi o prawdopodobnieńtswo wymiany, w kolejności – najmniej prawdopodobny Schetyny, później Petru i najbardziej prawdopodobny Kijowski.

Mówi pan, że ruchy wewnętrze w KOD-zie są trudne do przewidzenia. Ja bym poszedł w kierunku tego, że jeśli już ktoś miałby odwołać Kijowskiego to byłaby to Czerska. "Wyborcza" stała się w pewnym momencie biuletynem KOD-u, a w zasadzie inspirowała KOD. Ja troszkę widzę Mateusza Kijowskiego jako postać żywcem wyjętą z łam "Wyborczej". Modelowy przykład Polaka w wyobrażeniu redaktorów z Czerskiej – zerwanie z wizją "wąsatego Janusza z Podkarpacia" – nowoczesny informatyk z kitkiem...

Ciekawy tekst o tym napisał Piotr Skwieciński na portalu wpolityce.pl, że Mateusz Kijowski nie tyle został wyznaczony na lidera KOD-u, ale jest rzeczywistą emanacją potrzeb i wyobrażeń ludzi, którzy w tym KOD-zie działają. Wyobrażeń, które oczywiscie są kreowane przez "Wyborczą". Ja tak to widzę, jako analityk polityki patrzący z zewnątrz – nawet "Gazeta Wyborcza" nie jest w stanie kreować wszystkiego co się w KOD-zie dzieje. Tam jest tak dużo autentycznych emocji, że rezultatu tarć, niesnasek, nieporozumień, nikt nie jest w stanie zaplanować i przewidzieć.

 

Rozmawiał: Mateusz Kosiński

koss_150_01_150_150_150_01_150_01_150_02

Źródło: telewizjarepublika.pl

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy