Warzecha: Rząd powinien powiedzieć, że ministrowie zarabiają za mało i równocześnie zrezygnować z nagród

Artykuł

– Burzę wywołał artykuł w tygodniku Tomasza Lisa, że rząd wydaje pieniądze. Zaczęło się od tego, że urzędnicy pobierają pensję, później wyliczano, że zajmuje budynki, w tych budynkach jest woda, prąd, to wszystko nas kosztuje. Skończyło się na tym, że urzędnicy dostają premie. Nie wiem jak to odbierać. Przejaw, że opozycja nie ma czym działać, czy przeciwnie znalazła wątek, którym można doprowadzić do odwrócenia trendów sondażowych? – swoich gości w „Saloniku Politycznym” pytał Rafał Ziemkiewicz?

– To na pewno jest coś co może ludzi wkurzyć. Cały czas powtarzam, że z afery podsłuchowej ludzie zapamiętali jedno – ośmiorniczki. To hasło, które jest zapamiętane i wywołuje skojarzenia. Jeśli opozycja poszukuje czegoś podobnego, to idzie w dobry dla niej sposób. Nie wspomniałeś o wypowiedzi Gowina, która składa się w pewną całość. Cały kompleks spraw związanych z nagrodami, z wydatkami z kart służbowych, to jest coś co może wpłynąć jak skumulują się notowania PiS-u. Druga sprawa – czy to jest słuszne. Ja odbieram to jako tchórzostwo, bo rząd powinien powiedzieć, że ministrowie zarabiają za mało. Odważna władza mówi – musimy dołożyć do wynagrodzeń, ale rezygnujemy z nagród, z umieszczania ludzi w radach nadzorczych, ze służbowych samochodów. Niech minister zarabia 25 tysięcy – odpowiada Łukasz Warzecha.

– Jeśli ten minister zarabia niską podstawę, to nagradzanie dobrych ministrów ma sens, pytanie jak to ocenić? – pyta Wiktor Świetlik.

– Oczywiście, że się da. To premier powinien oceniać kto, ale powinienem otrzymać premie za dobre efekty, ale powinien mieć obowiązek wytłumaczenia dlaczego tak sądzi. Premier powinien zarabiać tak dużo, że nie powinien mieć potrzeby dostawania premii – stwierdza Łukasz Warzecha.

Czy to dobre rozwiązanie? – Ocenia merytoryczna jest czymś innym niż oczekiwanie na to jaka ocena powinna być z centralnego ośrodka. To co może się wydawać, że minister robi dobrze może być inaczej ocenianie w centrali. U nas niestety jest system księstw i branż. Premier tak naprawdę nie wie co robi wielu ministrów, a zupełnie nie wie co robią ministrowie koalicyjni. W tym systemie jest instancja ostateczna, o której wiemy, gdzie się znajduje. Gdyby to przyporządkować do tego rządu, to jest to nierealne do przeprowadzenia – zaznacza Stanisław Janecki.

Bizantyjski sposób sprawowania władzy w Polsce ma miejsce od dekad

– Może postawmy sprawę uczciwie i niech Jarosław Kaczyński rozdziela te nagrody – ironizuje Wiktor Świetlik.

– Przypomina mi się, że pisałem tekst po wyborach postulujący o to, żeby zrobić porządek z tym chorym systemie rządzenia, bo to się może nie udać. Może z tej zadymy jest plus – opozycja straciła nadzieję, że kiedyś dojdzie do władzy. Może więc atakować, bo nie spodziewa się, że kiedyś dojdzie do władzy. Może skłoni to kogoś, że ta reforma jest potrzebna – zauważa Ziemkiewicz.

Rozwiązanie znalazł Stanisław Janecki. – W pierwszym roku nikogo nie nagradzajmy, bo nie sposób ocenić, ale po roku już oceniajmy wymiernie, tam gdzie się zarabia – to ile zarobił dla budżetu, a w takich instytucjach jak Ministerstwo Edukacji – jaki nastąpił wzrost innowacyjności. Dla każdego ministerstwa można wprowadzić takie kryteria – wyrokuje publicysta.

Premier Morawiecki zapowiedział że zmniejszy liczbę wiceministrów o 20 proc. – To bizantyjski sposób sprawowania władzy w Polsce od dekad. Jeśli przyjeżdża ktoś inny niż wiceminister i ma rozwiązać jakiś problem, to nikt go nie słucha. Problem musi rozwiązywać ktoś wysoko usytuowany, najlepiej żeby przyjechał samochodem służbowym, bo jak przyjedzie pociągiem to będzie niepoważny. Jak urzędnik nie ma rangi to jest niepoważnie traktowany.

Źródło: Telewizja Republika

Komentarze
Zobacz także
Nasze programy